poniedziałek, 8 lipca 2019

Od Keyi CD Samuela

Bez przeszkód mogłam ogłosić, że chłonęłam każde jego słowo. Mówił to z wielkim zaangażowaniem, a jego wyraz twarzy jasno przekazywał zadowolenie. Jego życie wydawało mi się piękne. Tak zwyczajne, ale spokojne i normalne. Nie mogłam oczywiście założyć to za pewnik, ale z jego opowieści wysnułam takie wnioski. 
Posiadał on piękną i niespotykaną pasję, która wyraźnie sprawiała mu przyjemność. Jego zakład był mi znany, ale tylko ze słuchu. Nigdy nie miałam okazji, ani potrzeby żeby skorzystać z takich usług. Wiedziałam, że zioła są niesamowite głównie przez moją mamę. Jako dziecko wypijałam chyba hektolitry wszelakich trunków z zieleniny. Sama jednak nie miałam ochoty głębiej w to wchodzić. 
Również jego poczucie humoru totalnie do mnie trafiało. Jego głos był przyjemny i nawet kiedy zdarzyło mi uciec myślami, wciąż go słuchałam. 
Samuel zaczął opowiadać o znalezionej roślinie, a radość była widoczna w jego kasztanowych oczach. Roślina okazała się niesamowicie ciekawa i naprawdę mnie zainteresowała. Co zdziwiło mnie samą. 
Na koniec pokazał brzydko poranioną rękę, pokrytą malusieńkimi krwiakami. Musiałam się zbliżyć, aby dostrzec wkłucia. 
- Niesamowite! – wciągnęłam powietrze, pozwalając sobie na dotknięcie skaleczeń. – Mam nadzieję, że nic Ci nie będzie i mi tu zaraz nie zejdziesz, czy coś. W ratowaniu życia to ja jestem kiepska. 
Piwo powoli rozgrzało moje wnętrze i zaczynało przechodzić głębiej. Wszystko wydawało mi się takie ciepłe i piękne. 
- Czas pokaże. – uśmiechnął się, wzruszając ramionami. – Gdyby miały mi coś zrobić, to już dawno leżałbym w piachu. Zadziwiające jest też to, że pachnie miętą. Ma bardzo intensywny zapach jak na tak mały odcinek.
Uniósł rękę i dał mi się zaciągnąć. Faktycznie czułam zapach świeżości i był on na tyle mocny, aby zaswędziało mnie w nosie.
- Kiedyś widziałam podobną roślinę. No może nie podobną, bo była inna. Miała cienką łodygę i malutkie, trójkątne liście, ale też takie żółtawe. Podobno wspomagała krążenie, czy coś tam. 
Samuel był świetnym rozmówcą. Potrafił zarówno dużo mówić, jak i dobrze słuchać. Czego można chcieć więcej?
- Na pewno będzie się ze mną dobrze bawić. Poddam ją paru testom i zobaczymy jakie ma właściwości. Liczę, że okaże się przydatna, bo jest łatwo dostępna. 
Z łagodnym uśmiechem, delikatnie obmacał ponownie znalezisko. Wyglądał jakby próbował dostrzec każdą żyłkę biegnącą po jej powierzchni. Jeśli miałabym zdefiniować pożądanie – Samuel idealnie to odwzorował. 
- Mhm – mruknęłam, upijając końcówkę piwa. – Na pewno nie chcesz? Ja płacę, więc masz jedyną taką okazję. 
Odpowiedź, tak jak się spodziewałam, była przecząca. Zamówiłam, więc tylko dla siebie jedną kolejkę mocniejszego alkoholu. Niedługo potem, podczas kiedy chłopak opisywał kolejną ciekawą roślinę, ja pochłaniałam coraz więcej alkoholu. Wciąż byłam w stanie pamiętać co mówi i byłam tym bardzo zainteresowana. Samo słuchanie z jakim zaangażowaniem mówi, było ciekawe. 
- Na pewno dobrze się czujesz? – nagle przerwał opisywanie zastosowań jednej z roślin. – Wydaje mi się, że wypiłaś zdecydowanie za dużo.
Kręciło mi się w głowie, a ciało nie za bardzo chciało słuchać. Niestety musiałam przyznać mu rację i niechętnie pomachałam łbem na potwierdzenie. 
- Możemy wyjść na zewnątrz? – zapytałam powoli, aby nie stracić zdolności mowy.
Zaraz potem znaleźliśmy się na ławce, która umieszczona była niedaleko karczmy, ale na tyle, aby nikt nam nie przeszkadzał. Było mi głupio, bo Samuel musiał mnie co jakiś czas podtrzymywać. Kiedy w końcu udało mi się usiąść, chłopak odsapnął. 
Bo nie ma to jak pierwsze wrażenie, na pewno dobrze sobie o mnie pomyśli, nie ma co. Zaraz, czemu ja w ogóle się tym przejmuję?
Niebo ciemniało, tylko na horyzoncie pozostawało kilka jasnych smug. Chmur prawie nie było, więc mogłam obserwować gwiazdy. 
- Piękne. – wyszeptałam. – Czasem lubię myśleć, że w gwiazdach znajdują się zmarłe dusze, które dają nam o sobie znać. Jakby chciały pokazać, że wciąż nad nami czuwają. 
Zaśmiałam się na wydźwięk moich słów. 
- Na pewno gdzieś są i w końcu mają spokój. Nie muszą patrzeć na to co się dzieje i martwić się, co zaraz się wydarzy. – kątem oka spostrzegłam, że i on wpatruje się w niebo.
Jego rysy były bardzo delikatne, a włosy całkowicie opadły do tyłu odsłaniając jego twarz. Ja zapewne wyglądam teraz jak mokra kura, na dodatek pijana. 
Siedzieliśmy chwilę w całkowitej ciszy. O dziwo nie była ona niezręczna, ani powodująca zakłopotanie. Poczułam się ciężka i senna. Czułam jak zamykają mi się oczy i dopada mnie zmęczenie. 
- Gdybyś miał mnie dość, a ja usnęła to możesz iść. Nie ma potrzeby przy mnie siedzieć, a jeszcze się przeziębisz. Zdarza mi się spać na ławkach, więc mną się nie przejmuj. I zadbaj o swoją rękę.
Brakowało mi ładu i składu w wypowiedziach, a ze strony chłopaka dobiegł mnie tylko cichy chichot. Również się roześmiałam się, zdając sobie sprawę jak żałośnie będę wyglądać. No i nie chciałam sprawiać kłopotu i zmuszać Samuela do spędzania ze mną czasu.

<Samuel? Trochę mnie poniosło chyba 😂 >

Liczba słów: 763

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz