Patrzyłem na tę całą sytuację, trochę tak z boku starając się, zrozumieć, o co tym ludziom chodzi, jednocześnie zastanawiając się, czy zareagować, czy wręcz przeciwnie olać sytuację ponadto wzrok Yuri'ego wymusił, na mnie użycie szarych komórek co wcale takie łatwe nie było. Nigdy nie mówiłem w końcu, że jestem dobry w myśleniu, raczej lepiej wychodziło mi myślenie, mimo to w tej sytuacji nie chciałem się trochę tak wtrącać. To nie moja sprawa, nie mój kraj, nie jestem tu królem, wyśmieją mnie tylko i narobię sobie niepotrzebnych problemów, jak bym już mało ich nie miał.
- Victor - Yuri chciał coś do mnie powiedzieć i może nawet mówił, ja jednak nie słuchałem, byłem zajęty myśleniem o tym, czy się zgodzić, czy się nie zgodzić to było skomplikowane. Jedna część mnie chce zgodzić się z biednym mężczyzną, który jestem teraz okradany, tym samym chce zareagować, z drugiej strony jednak jakaś część mnie mówi, bym się nie wtrącał to nie moja sprawa, najlepiej odejść i olać sprawę. Pytanie tylko, czy potem przypadkiem nie stanie się coś złego z powodu mojego braku pomocy. Jednakże gdyby głębiej się nad tym zastanowić myślę sobie, że co może się stać? Przecież ja nic nie zrobię, wiem, że czasem nic nierobienie jest gorsze, niż robienia jednakże sam nie wiem co teraz zrobić.
Podrapałem się po głowie, stojąc w miejscu jak kretyn. No cóż, mówiłem już, że myślenie to nie moja dobra strona? Tak więc muszę przemyśleć za i przeciw pomocy temu człowiekowi, a to wiadomo trochę potrwać, musi to nie taka prosta sprawa, to nie takie chop siup i jedziemy tu potrzeba pomyślunku. Długiego pomyślunku.
A jak wszyscy dobrze wiemy, z mojej strony może to trochę potrwać, faceci się rozejdą, a ja dalej będę myślał, czy mam, a raczej wtedy już miałem pomóc temu człowiekowi.
I tak wciąż stałem sobie w miejscu, myśląc. Co zrobi, nie mogąc się zdecydować, co będzie bardziej odpowiednie. I tak naprawdę na ziemię wróciłem, dopiero gdy ktoś mocno dźgnął mnie w ramię, od razu napuszyłem się jak małe dziecko, odwracając głowę w stronę Yuri'ego, który odważył zrobić się mi coś aż tak okrutnego, co i mnie zabolało i nawet trochę zdenerwowało.
- Jak możesz - Napuszyłem się, kręcąc nosem z niezadowoleniem jak małe dziecko, któremu coś się zabrało, no cóż, często zdarzało mi się robić takie miny.
- Victor trzeba mu pomóc ten człowiek nie może tak postępować - Odparł, pouczając mnie co w danym momencie mam zrobić, a czego zrobić nie powinienem. To mnie bardzo zdenerwowało, nienawidzę, gdy ktoś robi mi coś takiego, jestem wtedy bardzo poirytowany i obrażony. I żadne słowa do mnie kierowane już tego nie zmienią.
Tak więc odwróciłem się na pięcie, nie mając zamiaru, robić tego, co chce on, sam zadecyduje, a że zdecydować się nie umiem to pierdole sprawę i idę coś zjeść, nagle zrobiłem się strasznie głodny. Przynajmniej raz wiem, w tej chwili czego chce.
- Victor gdzie Ty idziesz? - Zawołał, podchodząc szybko do mnie, nie wiedząc, co się tak właściwie wydarzyło. Niech się kurcze domyśli i tyle.
Odwróciłem głowę, w jego stronę robiąc przy tym bardzo poważną minę, jakiej jeszcze nigdy na mojej twarzy nie widział, gdy byliśmy razem.
- Jebać to odchodzę stąd - Mruknąłem, pierwszy raz chyba używając wulgaryzmów, no cóż, takie rzeczy też się zdarzają, jestem w końcu tylko człowiekiem, a jak wiadomo, ludzie popełniają błędy, to chore, by płacić za nie, w jakikolwiek sposób.
- Nie pomożesz mu? - Jego głos brzmiał, tak jak by zawiódł się na mnie i tak pewnie było, ale mnie w tej chwili wcale to nie ruszało, niech myśli sobie co chce.
- To nie moja sprawa. To nie moje królestwo. Tu nie mam żadnych praw. Tu królem nie jestem. - Odparłem, zgodnie z własnymi myślami, muszę przecież być wierny sobie, bo jak nie sobie to komu? To ja w przyszłości na swoich ziemiach będę królem, a wtedy będę, musiał postępować, tak jak będę uważał za słuszne, to trochę trudne w końcu nie zawsze mogę mieć racje, a mimo to muszę być tego świadom na tyle, by dobrze rządzić, starając się właśnie zrobić wszystko, aby tylko nie stała się ludziom krzywa.
- Victor - Yuri chciał coś do mnie powiedzieć i może nawet mówił, ja jednak nie słuchałem, byłem zajęty myśleniem o tym, czy się zgodzić, czy się nie zgodzić to było skomplikowane. Jedna część mnie chce zgodzić się z biednym mężczyzną, który jestem teraz okradany, tym samym chce zareagować, z drugiej strony jednak jakaś część mnie mówi, bym się nie wtrącał to nie moja sprawa, najlepiej odejść i olać sprawę. Pytanie tylko, czy potem przypadkiem nie stanie się coś złego z powodu mojego braku pomocy. Jednakże gdyby głębiej się nad tym zastanowić myślę sobie, że co może się stać? Przecież ja nic nie zrobię, wiem, że czasem nic nierobienie jest gorsze, niż robienia jednakże sam nie wiem co teraz zrobić.
Podrapałem się po głowie, stojąc w miejscu jak kretyn. No cóż, mówiłem już, że myślenie to nie moja dobra strona? Tak więc muszę przemyśleć za i przeciw pomocy temu człowiekowi, a to wiadomo trochę potrwać, musi to nie taka prosta sprawa, to nie takie chop siup i jedziemy tu potrzeba pomyślunku. Długiego pomyślunku.
A jak wszyscy dobrze wiemy, z mojej strony może to trochę potrwać, faceci się rozejdą, a ja dalej będę myślał, czy mam, a raczej wtedy już miałem pomóc temu człowiekowi.
I tak wciąż stałem sobie w miejscu, myśląc. Co zrobi, nie mogąc się zdecydować, co będzie bardziej odpowiednie. I tak naprawdę na ziemię wróciłem, dopiero gdy ktoś mocno dźgnął mnie w ramię, od razu napuszyłem się jak małe dziecko, odwracając głowę w stronę Yuri'ego, który odważył zrobić się mi coś aż tak okrutnego, co i mnie zabolało i nawet trochę zdenerwowało.
- Jak możesz - Napuszyłem się, kręcąc nosem z niezadowoleniem jak małe dziecko, któremu coś się zabrało, no cóż, często zdarzało mi się robić takie miny.
- Victor trzeba mu pomóc ten człowiek nie może tak postępować - Odparł, pouczając mnie co w danym momencie mam zrobić, a czego zrobić nie powinienem. To mnie bardzo zdenerwowało, nienawidzę, gdy ktoś robi mi coś takiego, jestem wtedy bardzo poirytowany i obrażony. I żadne słowa do mnie kierowane już tego nie zmienią.
Tak więc odwróciłem się na pięcie, nie mając zamiaru, robić tego, co chce on, sam zadecyduje, a że zdecydować się nie umiem to pierdole sprawę i idę coś zjeść, nagle zrobiłem się strasznie głodny. Przynajmniej raz wiem, w tej chwili czego chce.
- Victor gdzie Ty idziesz? - Zawołał, podchodząc szybko do mnie, nie wiedząc, co się tak właściwie wydarzyło. Niech się kurcze domyśli i tyle.
Odwróciłem głowę, w jego stronę robiąc przy tym bardzo poważną minę, jakiej jeszcze nigdy na mojej twarzy nie widział, gdy byliśmy razem.
- Jebać to odchodzę stąd - Mruknąłem, pierwszy raz chyba używając wulgaryzmów, no cóż, takie rzeczy też się zdarzają, jestem w końcu tylko człowiekiem, a jak wiadomo, ludzie popełniają błędy, to chore, by płacić za nie, w jakikolwiek sposób.
- Nie pomożesz mu? - Jego głos brzmiał, tak jak by zawiódł się na mnie i tak pewnie było, ale mnie w tej chwili wcale to nie ruszało, niech myśli sobie co chce.
- To nie moja sprawa. To nie moje królestwo. Tu nie mam żadnych praw. Tu królem nie jestem. - Odparłem, zgodnie z własnymi myślami, muszę przecież być wierny sobie, bo jak nie sobie to komu? To ja w przyszłości na swoich ziemiach będę królem, a wtedy będę, musiał postępować, tak jak będę uważał za słuszne, to trochę trudne w końcu nie zawsze mogę mieć racje, a mimo to muszę być tego świadom na tyle, by dobrze rządzić, starając się właśnie zrobić wszystko, aby tylko nie stała się ludziom krzywa.
- Panie popełniasz wielki błąd a co jeśli to kolejna próba? - Spytał, zatrzymałem się na chwile, zastanawiając się nad tym, faktem kiwając przecząco głową, nie zgadzając się z tą myślą, akurat w tym wypadku na pewno się myli, nikt nie dałby mi takiej próby, a nawet jeśli to próba, to cóż jestem już zmęczony mam dość tych wszystkich prób i nauki, która nic w moim życiu nie zmieni. Niczego nowego nie wniesie.
- Nie opowiadaj bzdur, lepiej chodźmy, coś zjeść jestem śmiertelnie głodny i nie mam nastroju na zabawę - Mruknąłem, zgodnie z prawdą. Naprawdę zmęczony tym wszystkim. Czy choć tu mogę mieć spokój od mojej monotonnej codzienności?
- Victor posłuchaj mnie - Yuri chciał mnie przekonać, że źle postępuje czy coś w tym stylu ja jednak po prostu go nie słuchałem, miałem już dosyć.
- Dosyć - Mruknąłem, mając już dość jego monotonnej gadki. - Nie i koniec idziemy stąd to nie nasza sprawa - Mruknąłem, po prostu kończąc w tej chwili jego wywody.
- Ja idę, a ty rób, sobie co chcesz - Odparłem, odwracając się do niego plecami, odchodząc, mając już dość myślenia nad tą sprawą, zrobiłem to, co dla mnie, było najsłuszniejsze i koniec rozmowy. Nie będę dłużej ciągnąć tego śmiesznego tematu.
<Yuri?xD>
869
869
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz