Zaskoczony patrzyłem na jego smoczą postać, nie umiejąc wypowiedzieć ani jednego słowa co prawda widziałem go już pod postacią smoka, jednakże nie spodziewałem się, że zrobi to na oczach mojej siostry, która jak dobrze wiemy, lubi mówić wszystko, co wie. Nie rozumiejąc, że co po niektórych słów świat usłyszeć nie może.
Odetchnąłem, kierując swój wzrok na siostrę, ta mała gwiazda cieszyła się jak jeszcze nigdy, widząc dużego smoka, a z drugiej strony trochę się bała, widziałem to po niej, ale przyznać się do tego nie miała zamiaru. Nigdy w życiu bóg mi światkiem.
- Tetsu jak pan duży to zrobił? - Spytała, chwytając mnie za rękę, nie mając pojęcia czy podejść do smoka, czy stać w miejscu. Zainteresowana, a jednocześnie wystraszona typowe dziecko nie ma pojęcia jak się zachować w tej sytuacji.
- Urodził się wyjątkowy - Nie wiedziałem jak mam jej to wyjaśnić, w końcu proste to nie było, jednakże wiedziałem, że kiedyś i ona zrozumie, co znaczy być kimś wyjątkowym.
- Jest tak wyjątkowy, jak twoja umiejętność znikania? - Patrzyła na mnie, zadając kolejne pytania. Słodkie dziecko chcące poznać cały świat i pytania wiążące się z codziennością. To wiele mnie nauczyło, więc jestem silny, przynajmniej potrafię udawać. A to już naprawdę dużo, każdy by to przyznał.
- Nie, to inne znaczenie wyjątkowości kiedyś to zrozumiesz, jeszcze masz czas - Zapewniłem, sadzając ją na grzbiecie naszego smoczego przyjaciela.
Mała Toshi w szoku dotykała grzbietu smoka, najwidoczniej jego łuski na grzbiecie zafascynowały, ją nic dziwnego są naprawdę przyjemne w dotyku.
- Wchodzisz? - Kise trochę mnie pospieszył, najwidoczniej chcąc już wzbić się w powietrze. Dziwne, a jednocześnie nieznane uczucie dopadło, mój żołądek jeszcze nigdy nie latałem, to było naprawdę niesamowite, nie wierzę, że to się zdarzy naprawdę. Musze chyba się uszczypnąć, bo nie uwierzę w to.
- A czy to aby na pewno bezpieczne? - Spytałem, trochę zmartwiony tym faktem..
- Spokojnie jesteśmy daleko od ludzkich spojrzeń - Zapewnił, a ja mu uwierzyłem, siadając na jego grzbiet, trzymając mocno siostrę, aby ta nie spadła ze smoka, który właśnie wzbił się w powietrze, a my w zupełnym szoku rozglądaliśmy się do koła.
To było wspaniałe, uczucie tak cudownie było pierwszy raz w życiu latać nowe doznanie zmieniające mój i tak kiepski nastój po zajęciach w nowej szkole.
Czasem myślę, że wolałbym już zostać w tamtej, tam miałem przyjaciół, tu nie chce ich mieć, ci ludzie zadzierają nosa, są nieprzyjemnie i patrzą na mnie jak na odmieńca. Widać, że przechodzą dalej tylko dlatego, że mają dużo pieniędzy, a ja jak głupi wkuwam, wszystko nie chcąc mieć żadnej poprawki albo ten dyrektor patrzy tylko na pieniądze, albo to z tymi uczniami jest coś nie tak.
Westchnąłem cicho, patrząc przed siebie, nawet teraz nie potrafię skupić się na przyjemnościach, myśląc o tej przeklętej szkole i jak ja mam się tam z kimś zaprzyjaźnić? Nie chcę, bycie samemu też jest dobre.
- Braciszku patrz - Moja siostra szarpnęła się, palcami pokazując mi lecące na naszej wysokości ptaki. Podniosłem głowę do góry, przypatrując się skrzydlatym przyjaciołom, uśmiechając się delikatnie, ten widok wyrzucił z mojej głowy, każde złe myśli w tej chwili zajęty byłem jedynie podziwianiem tych pięknych stworzeń.
- Cudowne - Szepnąłem, gładząc delikatnie Kise po grzbiecie, przypominając sobie jak pierwszy raz, stanąłem na jego drodze przez los, który prowadził mnie tamtego dnia w głąb lasu tylko po to, by uratować tego biedaka.
Odetchnąłem, zadowolony ta chwila była cudowna, niesamowite jak rozumiemy się bez słów, sprawił mi radość i dobrze o tym wie, bo chodź, nie jestem, tak emocjonalny, jak moja mała siostra, też czuję radość, smutek, ból lub żal, jestem taki sam jak każdy człowiek w moim wieku jedynie trochę bardziej zamknięty w sobie przez samotność, która nauczyła mnie milczeć, trzymając się w cieniu, by nie popełniać żadnego błędu, bojąc się krytycznej oceny innych ludzi nieznających mnie, a jednak mimo wszystko oceniających. W jakiś sposób mnie krzywdzących.
Czasem czuję się jak marionetka stojąca w oknie, macham i macham, lecz nikt nie słyszy i nie widzi mnie. Sam tego chciałem? Sam zostałem tego nauczony. Omijany walczący sam na sam z losem swym nauczyłem się radzić ze wszystkim sam.
W głowie poruszając miliony myśli, nawet nie zwróciłem uwagi, gdy smok stanął na ziemi, opuszczając skrzydła, tak byśmy mogli zjechać z nich w dół.
- To było super! Musimy to powtórzyć! Musimy! - Toshi krzyczała radośnie, skakała wkoło mnie, wciąż nie mogąc uwierzyć, w to, co się wydarzyło.
Odetchnąłem, kierując swój wzrok na siostrę, ta mała gwiazda cieszyła się jak jeszcze nigdy, widząc dużego smoka, a z drugiej strony trochę się bała, widziałem to po niej, ale przyznać się do tego nie miała zamiaru. Nigdy w życiu bóg mi światkiem.
- Tetsu jak pan duży to zrobił? - Spytała, chwytając mnie za rękę, nie mając pojęcia czy podejść do smoka, czy stać w miejscu. Zainteresowana, a jednocześnie wystraszona typowe dziecko nie ma pojęcia jak się zachować w tej sytuacji.
- Urodził się wyjątkowy - Nie wiedziałem jak mam jej to wyjaśnić, w końcu proste to nie było, jednakże wiedziałem, że kiedyś i ona zrozumie, co znaczy być kimś wyjątkowym.
- Jest tak wyjątkowy, jak twoja umiejętność znikania? - Patrzyła na mnie, zadając kolejne pytania. Słodkie dziecko chcące poznać cały świat i pytania wiążące się z codziennością. To wiele mnie nauczyło, więc jestem silny, przynajmniej potrafię udawać. A to już naprawdę dużo, każdy by to przyznał.
- Nie, to inne znaczenie wyjątkowości kiedyś to zrozumiesz, jeszcze masz czas - Zapewniłem, sadzając ją na grzbiecie naszego smoczego przyjaciela.
Mała Toshi w szoku dotykała grzbietu smoka, najwidoczniej jego łuski na grzbiecie zafascynowały, ją nic dziwnego są naprawdę przyjemne w dotyku.
- Wchodzisz? - Kise trochę mnie pospieszył, najwidoczniej chcąc już wzbić się w powietrze. Dziwne, a jednocześnie nieznane uczucie dopadło, mój żołądek jeszcze nigdy nie latałem, to było naprawdę niesamowite, nie wierzę, że to się zdarzy naprawdę. Musze chyba się uszczypnąć, bo nie uwierzę w to.
- A czy to aby na pewno bezpieczne? - Spytałem, trochę zmartwiony tym faktem..
- Spokojnie jesteśmy daleko od ludzkich spojrzeń - Zapewnił, a ja mu uwierzyłem, siadając na jego grzbiet, trzymając mocno siostrę, aby ta nie spadła ze smoka, który właśnie wzbił się w powietrze, a my w zupełnym szoku rozglądaliśmy się do koła.
To było wspaniałe, uczucie tak cudownie było pierwszy raz w życiu latać nowe doznanie zmieniające mój i tak kiepski nastój po zajęciach w nowej szkole.
Czasem myślę, że wolałbym już zostać w tamtej, tam miałem przyjaciół, tu nie chce ich mieć, ci ludzie zadzierają nosa, są nieprzyjemnie i patrzą na mnie jak na odmieńca. Widać, że przechodzą dalej tylko dlatego, że mają dużo pieniędzy, a ja jak głupi wkuwam, wszystko nie chcąc mieć żadnej poprawki albo ten dyrektor patrzy tylko na pieniądze, albo to z tymi uczniami jest coś nie tak.
Westchnąłem cicho, patrząc przed siebie, nawet teraz nie potrafię skupić się na przyjemnościach, myśląc o tej przeklętej szkole i jak ja mam się tam z kimś zaprzyjaźnić? Nie chcę, bycie samemu też jest dobre.
- Braciszku patrz - Moja siostra szarpnęła się, palcami pokazując mi lecące na naszej wysokości ptaki. Podniosłem głowę do góry, przypatrując się skrzydlatym przyjaciołom, uśmiechając się delikatnie, ten widok wyrzucił z mojej głowy, każde złe myśli w tej chwili zajęty byłem jedynie podziwianiem tych pięknych stworzeń.
- Cudowne - Szepnąłem, gładząc delikatnie Kise po grzbiecie, przypominając sobie jak pierwszy raz, stanąłem na jego drodze przez los, który prowadził mnie tamtego dnia w głąb lasu tylko po to, by uratować tego biedaka.
Odetchnąłem, zadowolony ta chwila była cudowna, niesamowite jak rozumiemy się bez słów, sprawił mi radość i dobrze o tym wie, bo chodź, nie jestem, tak emocjonalny, jak moja mała siostra, też czuję radość, smutek, ból lub żal, jestem taki sam jak każdy człowiek w moim wieku jedynie trochę bardziej zamknięty w sobie przez samotność, która nauczyła mnie milczeć, trzymając się w cieniu, by nie popełniać żadnego błędu, bojąc się krytycznej oceny innych ludzi nieznających mnie, a jednak mimo wszystko oceniających. W jakiś sposób mnie krzywdzących.
Czasem czuję się jak marionetka stojąca w oknie, macham i macham, lecz nikt nie słyszy i nie widzi mnie. Sam tego chciałem? Sam zostałem tego nauczony. Omijany walczący sam na sam z losem swym nauczyłem się radzić ze wszystkim sam.
W głowie poruszając miliony myśli, nawet nie zwróciłem uwagi, gdy smok stanął na ziemi, opuszczając skrzydła, tak byśmy mogli zjechać z nich w dół.
- To było super! Musimy to powtórzyć! Musimy! - Toshi krzyczała radośnie, skakała wkoło mnie, wciąż nie mogąc uwierzyć, w to, co się wydarzyło.
- Na pewno powtórzymy - Kise przybrał swoją ludzką postać, ciesząc się jak małe dziecko, niesamowite swoje dzieci ja to mam dopiero robotę. - A tobie się podobało? - Kise zwrócił moją uwagę, uśmiechając się do mnie, tak szeroko aż zaskakujące, jak bardzo potrafi szeroko się uśmiechać może też kiedyś uda mi się tak uśmiechać.
- Tak, było przyjemnie, bardzo przyjemnie cieszę się z tej niespodziani - Bez entuzjazmu głos radości nie okazywał, ciało również robić tego nie chciało, jedynie oczy błyszczały jak ogniste ogniki, ciesząc się z danych wydarzeń niedawnej chwili.
Mężczyzna bez słowa uśmiechnął się do mnie, czochrając mnie po włosach, nie przestając się uśmiechać, on chyba nie potrafi się smucić to chyba niemożliwe.
Przewróciłem oczami, wracając do domu, poprawiając po drodze włosy, było przyjemnie, było fajnie, ale czas wracać do domu już i tak jesteśmy trzy godziny poza domem, może dłużej nie mam pewności, czas potrafi być zdradliwy. A zwykły człowiek nigdy z nim nie wygra... Choć i ci nadnaturalni mogę mieć z tym niemały problem.
***
Następny dzień znów był monotonią mojego życia, wczesne wstanie, spacer z psem, śniadanie do naszej trójki, kolejnym krokiem w mojej liście było odprowadzenie siostry do szkoły, gdyż ja sam na zajęcia iść dziś zamiaru nie miałem, gorszy dzień nic się nie stanie, jeśli raz nie pójdę do tego miejsca.
- Musimy już iść, nie pogryźcie, się proszę - Zawołałem, wiedząc, że ani Kise, ani Nigou za bardzo za sobą nie przepadają.
- Spokojnie nie zjem go - Zawołał blondyn, podchodząc do naszej dwójki, na co moja siostra zrobiła minę obrażonej księżniczki, no tak ona bardzo kocha tego psa i nie da mu zrobić krzywdy. A przecież to mój pies teraz kto kocha go bardziej.
- Mam nadzieję cześć - Zawołałem, zabierając dziecko ze sobą, odprowadzić ją do szkoły, by samemu zbiec na boisko, daleko od szkoły wyciągając piłkę z plecaka, aby pograć sobie na spokojnie samemu bez ćwoków patrzących na mnie.
Samotna gra może bardzo ekscytująca nie jest jednak mimo to, miło było stracić trochę czasu na grę, dopóki ktoś jeszcze mi nieznajomy nie przechwycił piłki.
- Cześć jesteś tu nowy? Jestem Jack miło mi cię poznać - Chłopak wyciągnął w moją stronę rękę, zaskoczony chwyciłem ją, witając się z nim, tym samym przedstawiając się mu, nie rozumiejąc, co on chce, od mojej osoby.
- Pogramy? - Nie czekając, na odpowiedz, ruszył w stronę kosza a ja za nim, by dogonić go jak najszybciej, cóż dawno już nie grałem z kimś tak silnym, dobry był i z tego, co mogłem zauważyć, daleko mu było do zwykłego człowieka.
Miałem to jednak gdzieś, miałem kompana do gry w kosza, Kise na pewno ucieszy się, gdy to usłyszy. Może nie mam przyjaciół, ale kolega do gry w kosza to już coś.
Powinien być ze mnie dumny dla mnie to i tak już wielki czyn.
***
Radosny trochę może odmieniony wróciłem do domu za wcześnie, ale cóż zdarza się. Od razu zdjąłem buty, wędrując do swojego królestwa.
- Tetsu to Ty? - Głos Kise dobiegł z salonu, nim zdążyłem odpowiedzieć, mężczyzna już był w środku. - Nie jesteś w szkole? - Zaskoczenie było wręcz wypisane na jego twarzy, no cóż, nic na to nie poradzę, zapomniałem go uprzedzić.
- Opuściłem dziś zajęcia, potrzebowałem odpocząć, poszedł na boisko i spotkałem kolegę, jutro po zajęciach pójdę z nim grać w koszykówkę, chciałbyś iść ze mną? - Spytałem, chcąc, aby poznał tego chłopaka i tak będę się z nim spotykał, bez względu na jego zdanie mimo to chciałbym i z nim zagrać w kosza to chyba zabronione nie jest.
<Kise? xD>
1278
1278
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz