piątek, 5 lipca 2019

Od Keitha CD Kousuke

Zerknąłem na niego ze zrezygnowaniem. Czemu tak trudno było mu zaakceptować fakt, że byłem po prostu nudnym człowiekiem, z przeszłością typową dla wielu innych ludzi. Może w pewnym momencie miałem trochę więcej szczęście od innych, ale to tyle. Zacząłem odczuwać złość. Nie ważne co zrobię, to demon będzie na pozycji wygranego. Jeżeli będę milczał, ten wymyśli jakąś ciekawą, jego zdaniem, karę i z tego, co zauważyłem, uwielbiał się nade mną znęcać. Z drugiej strony, gdybym zaczął mówić, dostanie to, czego chce. To nie fair, zdecydowanie. Czemu to zawsze ja musiałem być na pozycji przegranego?
– Powiedziałem ci już wszystko, co chcesz jeszcze usłyszeć? – sarknąłem, nawet nie siląc się na uprzejmy ton. Czułem to coraz większe zirytowanie, którego nawet nie próbowałem powstrzymywać. – Moje życie nie jest nawet w połowie tak ciekawe jak twoje. Podobnie jak ty, nie mam rodziny. Matka porzuciła rodzinę krótko po moim urodzeniu, a tata stanął w obronie jakiejś kobiety i jej dziecka. Pozwolił, by to jego rozszarpały wilkołaki, a nie tamtych – opowiadając to, mimowolnie zatęskniłem za nim. Nigdy nie wspominałem o losie ojca, w ogóle o nim nie wspominałem. Kiedy ktokolwiek pytał mnie o rodzinę, odpowiadałem, że jestem sierotą, i to każdemu wystarczyło. Zdecydowanie wolałem jednak trochę to rozwinąć, niż głodować przez dziewięć dni. – Czas, który spędziłem w slumsach był po prostu jedną wielką szkołą przetrwania. By jakoś przeżyć, zacząłem żerować na uczciwej pracy innych ludzi. Kradłem, dzień w dzień, nawet nie siliłem się na znalezienie bardziej uczciwego zajęcia.
Przyznam, że opowiadałem to z lekkim wstydem. Nie byłem z siebie specjalnie dumny, jeżeli chodzi o tę część mojej przeszłości. Miałem świadomość, że nie postępowałem dobrze, i nawet nie próbowałem tego zmieniać. Gdybym nie poznał Pidge i jej wtedy nie pomógł, prawdopodobnie nadal tkwił bym w tym bagnie.
– To, że się stamtąd wyrwałem, zawdzięczam tylko i wyłącznie szczęściu – zakończyłem, utkwiwszy wzrok w stoliku.
Ciężkie, podirytowane westchnięcie demona podpowiedziało mi, że to jeszcze niewystarczająca ilość informacji. Nie skomentowałem tego i cierpliwie czekałem na jego następne słowa. Już wystarczająco mnie zdołował tym, że prawdopodobnie będę tu znacznie dłużej, niż te kilka dni, o których wspominał na początku. Jak dla mnie, on nie potrzebował sługi, a raczej prywatnego masochisty. Już na samo wspomnienie o możliwej karze za nieposłuszeństwo w jego oczach pojawiał się dziwny błysk, a usta wykrzywiają się w sadystyczny uśmieszek. Ze mną nie trafił, nigdy nie przejawiałem skłonności masochistycznych.
- Naprawdę nie lubisz o sobie opowiadać – powiedział znudzony, wbijając we mnie nieprzyjemne spojrzenie. – Trzeba cię ciągnąć za język.
W myślach przyznałem mu rację. Czasem byłem ciężko komunikatywną osobą. Zastanowiłem się chwilę nad tym, czy mógłbym jeszcze coś dodać, żeby się ode mnie odczepił, ale już nie mogło mi przyjść do głowy. Wydawało mi się, że powiedziałem już wystarczająco dużo. Teraz pozostawało mi powtarzać, że to już wszystko, co miałem do opowiedzenia, albo bardziej lub mniej delikatniej zmienić temat. Jako, że już od pewnego czasu po głowie krążyło pewne pytanie, dlatego zadecydowałem się na drugi wariant.
- Mogę wyjaśnić jedną kwestię? – zacząłem, ale nawet nie zaczekałem na jego odpowiedź, tylko kontynuowałem. – Teraz powiedziałeś, że nikogo nie zabiłeś. A jestem przekonany, że na początku naszej… znajomości… wspominałeś, że służyłeś i zabiłeś. Kłamałeś wtedy, czy kłamiesz teraz? – podczas oczekiwania na odpowiedź, utkwiłem wzrok w nim. Dopiero po krótkim zastanowieniu doszło do mnie, że sugerowanie mu kłamstwa nie było najlepszym krokiem, nadal nie potrafiłem przewidzieć jego reakcji, więc może być naprawdę nieciekawie.

<Kousuke? c:>

Liczba słów: 556

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz