niedziela, 28 lipca 2019

Od Tetsu CD Kise

Usiadłem na łóżku, gdy Kise zostawił mnie samego w pokoju. Dopiero teraz zrozumiałem, co mu powiedziałem, powinienem ugryźć się w język. To wszystko nie tak miało wyglądać, to wszystko przez to, jak zostałem wychowany, naiwnie szukam kogoś, kto pomoże, mi pozbyć się ran z przeszłości, jednocześnie raniąc wszystkich do koła, nie potrafiąc nikogo zaakceptować. Tym razem jednak było inaczej, w jakiś sposób kocham Kise, jest dla mnie ważne, choć jeszcze nie wiem, co czuje, czy to na pewno tylko poczucie przyjacielskiej miłości? Świadomości nie mam, jestem jeszcze młody i głupi nie rozumiem wielu spaw, a jednocześnie przez wiele z nich jestem już psychicznie wykończony. Co powoduje moje odizolowanie od społeczeństwa.
Zagryzłem mocno dolną wargę, czując napływające do oczu łzy, w tej chwili byłem rozbity, nie wiedząc co mam ze sobą teraz zrobić. Nie chciałem go skrzywdzić, a niestety słownie trochę tak jak bym to właśnie zrobił.
Położyłem się na poduszkę, zamykając na chwile swoje oczy, musiałem wszystko na spokojnie sobie przemyśleć, Wiem, że mój smoczy przyjaciel, żyje ładnych parę lat i wie sporo więcej ode mnie, tak więc powinienem go słuchać, jednakże ja naprawdę chce żyć trochę tak po swojemu, z drugiej strony moje zachowanie jest strasznie głupie i chyba czas to wszystko sobie przemyśleć.
Przetarłem dłonią oczy, przestając płakać, to nie miało sensu łzy to oznaka słabości, a ja nie mogę okazywać słabości. Muszę być silny dla mojej siostry, nawet jeśli moje życie dla mnie samego sensu wcale nie ma. Kiedyś nie wytrzymam i popełnię największy błąd swojego życia, tak jak by już moje życie nim nie było.
Z bezsilnością wpatrywałem się w sufit, jak zawsze za wszystko obwiniając siebie samego, zawsze tak robiłem, nawet gdy nie byłem winien, czułem się winien i choć bardzo chce pozbyć się tego poczucia winy, nie potrafię jak przeklęte, naiwnie żyje, bo muszę. Żyje, bo tego chciał Bóg, sprowadził mnie, na ziemię bym zapłacił za swoje wcześniejsze życie. Nie wiem, co uczyniłem, ale musiałem być naprawdę okropny skoro teraz płace tak wielką karę za życie.
Westchnąłem cicho, przykrywając swoje ciało kocem, powoli zasypiając ze zmęczenia, miałem na dziś dosyć tego przeklętego dnia, jeśli moje życie ma wyglądać, tak jak wygląda, to wolę się już zabić niż żyć, tak na co dzień.
Z takimi myślami zasnąłem pochłonięty wielką nienawiścią do siebie samego.

***

Od tamtego dnia minęły dwa dni, po tym czasie zdążyłem wszystko sobie przemyśleć, ponadto byłem w stanie porozmawiać z Kise, obiecując mu, że więcej nie spotkam się z wampirem pod warunkiem, że on sam nie postanowi od nas odejść. Mężczyzna bez zastanowienia zgodził się zemną, nie zastanawiając się nawet nad swoją odpowiedzią.
Ta rozmowa dużo nam dała, oboje zaczęliśmy trochę inaczej patrzeć, na co po niektóre sprawy rozumiejąc, że na pewno myślimy inaczej, a co za tym idzie inaczej, widzimy niektóre sprawy, dlatego czasem nie potrafimy się porozumieć.
- Tetsu spóźnisz się - Kise wszedł do mojego pokoju, z samego rana budząc mnie ze snu, z którego tak bardzo wybudzić się nie chciałem, jednak wyboru za bardzo raczej nie miałem. Ten gość stał mi nad głową i nie dał dłużej pospać.
- Już wstaje - Szepnąłem, zmęczony podnosząc się do siadu na łóżku. Od naszej rozmowy wszystko się uspokoiło, nie spotkałem się więcej z wampirem więc i Kise nie chodził zły, wręcz przeciwnie znów był taki sam jak przedtem.
Spokojnie wstałem z łóżka. Ogarnąłem się, wiedząc, że Toshi miała na wcześniejszą godzinę, tak więc Kise zdążył ją odprowadzić do szkoły, kiedy ja zapomniałem całkowicie o niej. Biedne dziecko co ze mnie za brat najgorszy chyba.
Mniejsza z tym wynagrodzę, jej to później. Dziś najpierw muszę iść do szkoły, nienawidzę jej, ale przecież nie mogę narzekać, w końcu Kise się bardzo starał, z resztą dziś jest piątek, co za tym idzie, po szkole muszę iść do pracy, wrócę późno, ale przynajmniej będę mógł dołożyć się do życia.
- Wychodzę - Zawołałem, po tym, jak umyłem głowę, poczesałem włosy i przygotowałem, się do wyjścia ominąłem śniadanie, ale przynajmniej zdarzę do szkoły.
- A co ze śniadaniem? - Spytał mój smoczy dwóch, stając w salonie.
- Zjem w szkole, zaraz się spóźnię, odbierz proszę Tosh,i ze szkoły, po szkole idę do pracy, nie będę miał kiedy - Odparłem, wkładając szybko buty, na nogi wybiegając wręcz z domu, nienawidzę dwóch rzeczy, spóźniania się i tej szkoły.
Na szczęście mimo wszystko zdarzyłem, przed dzwonkiem mając jeszcze kilka minut na zajęcie swojego miejsca i odpoczynek po szybkim biegnięciu, nie lubię biegać poza boiskiem, jednak tym razem musiałem zrobić wyjątek ab tylko nie wejść tu, gdy już wszyscy w klasie będą. Nie lubię ich i nie chce, by na mnie patrzeli.
Nie na widzę, gdy patrzą zawsze, są pogardliwi, chociaż ni im nie zrobiłem.

***

Zajęcia zakończyły się, nareszcie mogłem wyjść z tej strasznej szkoły, do której tak bardzo chodzić nie lubiłem, oczywiście byłem wdzięczny Kise za jego trud tylko, że ta szkoła, którą wybrał, no cóż, nie pasowałem do niej, ja nie jestem taki jak oni, czuje się tu samotny i taki no cóż, jak by to powiedzieć niepotrzebny, wręcz czuje ich nienawiść w stosunku do mnie. Jestem inny niż oni, dlatego mnie tak traktują.
Westchnąłem, skręcając w boczną uliczkę, moja praca była niedaleko szkoły więc w niecałe pięć minut mogłem już być na miejscu, idąc jak zawsze boczną uliczką, aby wejść wejściem służbowym, w końcu jako pracownik mogę.
Wtedy to właśnie ktoś szarpnął mnie za bluzę, popychając mocno na ścianę, co nie powiem, przyjemnym uczuciem nie było.
- Myślałeś, że tak łatwo możesz sobie mnie odłożyć na bok? - Serce stanęło mi wystraszone, to on musiał się wkurzyć, że tak go potraktowałem.
- Jack to nie tak - Odparłem, czując jak moje ciało, paraliżuje strach, pierwszy raz widziałem go w takim stanie, był wściekły, a te jego oczy jeszcze bardziej mnie przerażały, patrzył na mnie jak na ofiarę.
- A jak? Nie pozwolę, ci się uwolnić jesteś mój, a ten gość tego nie zmieni - Warknął, nagle wbijając swoje kły w mój kark, zaskoczony krzyknąłem, starając się uwolnić z jego uścisku, wyciągając po omacku ciężką książkę, którą uderzyłem go w głowę, co jedynie bardziej wkurzyło wampira, który oddał mi z dwukrotną siłą, powodując ranę na mojej głowie. Syknąłem cicho, nie wiedząc, co się dzieje, unosząc głowę do góry, nawet nie wiem, kiedy znów oberwałem w twarz, uderzając jednocześnie o budynek, zaciskając mocno zęby. Głowa mnie bardzo bolała, a każde następne uderzenie powodowało większy ból, który zanikł, gdy moje oczy zamknęły się, a ciało przestało już cokolwiek czuć. Ten koszmar się skończył, a ja wreszcie odpłynąłem.

***

Gdy otworzyłem oczy, byłem w jakimś dziwnym butynu, ja poparzony podniosłem się do siadu, mając już w myślach ucieczkę z nieznajomego miejsca. Jeszcze ten dotyk wywołał we mnie większy lęk, prawie że zacząłem krzyczeć, ze strachu nie wiedząc, co się dzieje. Obce miejsce, nienawidzę takich zawsze się boję.
- Spokojnie, Tetsu to ja Kise - Odparł, uspokajając mnie delikatnie, trzymając za ramiona. Powoli mnie uspokajając, choć nie było to takie proste.
- Gdzie, Gdzie jestem? - Zapytałem, trzęsąc się ze strachu jak typowa galareta.
- Jesteś w szpitalu, mocno oberwałeś i musieli cię tu przewieść - Wyjaśnił, widziałem, że był zmartwiony, a jednocześnie coś jeszcze było w jego oczach, coś mi nieznanego. - Kto ci to zrobił? - Pewnie już wiedział, jednak chciał usłyszeć to z moich ust, ja jednak nie chciałem tego powiedzieć. Po prostu nie potrafiłem tego powiedzieć.
- Nikt, nie pamiętam - Skłamałem, patrząc na pościel, dopiero teraz odczuwając straszny ból głowy. - Gdzie Toshi? - Zapytałem, zmieniając temat, martwiąc się o siostrę. Która mam nadzieję, sama w domu nie została, bo zaraz chyba zwariuje.

<Kise? xD>
1228

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz