Byłem już tym zmęczony i to naprawdę bardzo zmęczony ile można czekać na jedzenie. Fakt głodu nie odczuwam i tak naprawdę ludzie jedzenie jest mi do życia niepotrzebne, jednak musiałem je mieć, by chłopak nie zdechł mi z głodu, a i równocześnie by trochę go podręczyć. Lubiłem, gdy był niepewny swego, to właśnie wtedy pokazywałem mu, że nie jest niczego wart, szkoda tylko, że on sam tego nie zmienia, tańcząc tak jak, mu zagram. Co chyba wcale zabawne nie było.
- Nie nudzi cię już ta zabawa? - Spytałem, wpatrując się, w zupę której nie chciałem jeść. Niech sobie ją sam zje, mi to do życia potrzebne nie jest.
Zaskoczony Keitha zamrugał oczami, nie wiedząc, co się dzieje, niepewnie cofając się, bojąc się zapewne mojego nieoczekiwanego ruchu.
- Co masz na myśli? - Spytał, niepewnie zaciskając dłoń na ramieniu drugiej ręki, jego serce biło jak oszalałe. Nie musiał stać blisko, bym słyszał jego bicie, odczuwając strach jego ciała, boi się. A przecież nic nie zrobiłem, nic nie powiedziałem, nic co mogłoby go wystraszyć. Przynajmniej na tyle by jego serce, miało zaraz wyskoczyć, z klatki piersiowej co właśnie miało miejsce i słyszałem to tak głośno, jak by moje własne serce stukało w mojej klatce piersiowej. Dziwna istota, gdy nie ma powodu boi się, gdy jednak go ma udaje odważnego. Ludzie nigdy nie przestaną mnie zaskakiwać.
- Czy ja mówię w innym języku? - Pytałem nadal, byłem spokojny i w duchu rozbawiony jego bijącym ze strachu sercem tak jak by już wiedział, że to wszystko źle może się skończyć. Choć sam z siebie nie dałem mu jeszcze ku temu powodu.
- Nie rozumiem - Przyznał, kierując swój wzrok, gdzieś w bok nie chcąc na mnie spojrzeć. I teraz nie wiem, czemu się tak zachowuje ten chłopak to studnia bez dna.
- Uwielbiam cię naprawdę - Zadrwiłem, wstając od stołu, podchodząc do chłopaka, kładąc mu rękę na głowie, czochrając jego włosy, uśmiechając się niby to z radością niby z ukrytą niechęcią nigdy nie wiadomo co w moim sercu gra. Czego się bać a czego nie każdy mój ruch jest nie do przewidzenia, przynajmniej nie dla zwykłego człowieka.
- W co Ty grasz? - Odtrącił moją dłoń, patrząc z widocznym gniewem na moją twarz. W tej chwili przestał się bać, ukazując raczej swój gniew, nie rozumiał, co się dzieje i to powodowało u niego dużą irytację, którą rozumiałem, a jednocześnie nią drwiłem.
Zastanowiłem się chwile, kładąc mu rękę na policzku, przyciągając sobie go bliżej, kładąc drugą dłoń na jego biodrze, grając z nim w zaczepną grę, oboje wiemy, że to okrutne, ale nikt przecież nie mówił, że będzie łatwo, mu zemną, z resztą zawsze chciałem spróbować ciała ludzkiego, ale w inny sposób niż normalne demony, to czynią. Jestem trochę dziwną postacią, o czym jestem doskonale świadomy.
- Ależ w nic nie gram, sprawdzam tylko twoją wytrzymałość, równocześnie dobrze się przy tym bawiąc - Przyznałem, głaszcząc jego policzek z szerokim uśmiechem na twarzy, ukazując rząd swoich białych zębów.
<Pchełko? xD>
- Nie nudzi cię już ta zabawa? - Spytałem, wpatrując się, w zupę której nie chciałem jeść. Niech sobie ją sam zje, mi to do życia potrzebne nie jest.
Zaskoczony Keitha zamrugał oczami, nie wiedząc, co się dzieje, niepewnie cofając się, bojąc się zapewne mojego nieoczekiwanego ruchu.
- Co masz na myśli? - Spytał, niepewnie zaciskając dłoń na ramieniu drugiej ręki, jego serce biło jak oszalałe. Nie musiał stać blisko, bym słyszał jego bicie, odczuwając strach jego ciała, boi się. A przecież nic nie zrobiłem, nic nie powiedziałem, nic co mogłoby go wystraszyć. Przynajmniej na tyle by jego serce, miało zaraz wyskoczyć, z klatki piersiowej co właśnie miało miejsce i słyszałem to tak głośno, jak by moje własne serce stukało w mojej klatce piersiowej. Dziwna istota, gdy nie ma powodu boi się, gdy jednak go ma udaje odważnego. Ludzie nigdy nie przestaną mnie zaskakiwać.
- Czy ja mówię w innym języku? - Pytałem nadal, byłem spokojny i w duchu rozbawiony jego bijącym ze strachu sercem tak jak by już wiedział, że to wszystko źle może się skończyć. Choć sam z siebie nie dałem mu jeszcze ku temu powodu.
- Nie rozumiem - Przyznał, kierując swój wzrok, gdzieś w bok nie chcąc na mnie spojrzeć. I teraz nie wiem, czemu się tak zachowuje ten chłopak to studnia bez dna.
- Uwielbiam cię naprawdę - Zadrwiłem, wstając od stołu, podchodząc do chłopaka, kładąc mu rękę na głowie, czochrając jego włosy, uśmiechając się niby to z radością niby z ukrytą niechęcią nigdy nie wiadomo co w moim sercu gra. Czego się bać a czego nie każdy mój ruch jest nie do przewidzenia, przynajmniej nie dla zwykłego człowieka.
- W co Ty grasz? - Odtrącił moją dłoń, patrząc z widocznym gniewem na moją twarz. W tej chwili przestał się bać, ukazując raczej swój gniew, nie rozumiał, co się dzieje i to powodowało u niego dużą irytację, którą rozumiałem, a jednocześnie nią drwiłem.
Zastanowiłem się chwile, kładąc mu rękę na policzku, przyciągając sobie go bliżej, kładąc drugą dłoń na jego biodrze, grając z nim w zaczepną grę, oboje wiemy, że to okrutne, ale nikt przecież nie mówił, że będzie łatwo, mu zemną, z resztą zawsze chciałem spróbować ciała ludzkiego, ale w inny sposób niż normalne demony, to czynią. Jestem trochę dziwną postacią, o czym jestem doskonale świadomy.
- Ależ w nic nie gram, sprawdzam tylko twoją wytrzymałość, równocześnie dobrze się przy tym bawiąc - Przyznałem, głaszcząc jego policzek z szerokim uśmiechem na twarzy, ukazując rząd swoich białych zębów.
<Pchełko? xD>
Liczba słów: 479
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz