Nie rozumiałem, dlaczego chce usłyszeć coś o mojej przeszłości. Nie było to ani ciekawe, ani warte opowiadania. Chciałbym niektóre sprawy zostawić za sobą i już nigdy nie wracać do nich pamięcią, ale najwyraźniej nie tak łatwo zapomnieć swoje dawne życie, które nie do końca było poukładane. Mógłbym mu trochę opowiedzieć o moim dawnym życiu, ale nie chcę, żeby przez to później zmieniło się jego postrzeganie mojej osoby. Mimo wszystko mam odrobinę dziwnej chęci, podzielenia się z nim tym, co przeżyłem i dane mi było zobaczyć. W końcu jestem jego sługą, wiem o nim prawie wszystko, a on o mnie prawie nic, chyba jestem mu winien chociaż przybliżenia mojego życia.
- Przeszłość to przeszłość, ważne jest to, co jest teraz - odpowiedziałem spokojnie i udawałem, że nie zauważam jego spojrzenia skierowanego w moją stronę. - Jednak myślę, że mogę ci trochę opowiedzieć, przynajmniej tak na pokrótce - odetchnąłem ciężko i podniosłem wzrok na twarz młodego mężczyzny. Victor skinął delikatnie głową i nieznacznie przesunął się bliżej mnie. Nie wiem czy ułatwi mu to w jakikolwiek sposób słuchanie mojej historii życia, ale trudno. Przynajmniej widzę, że jest tym bardziej zainteresowany, niż ja sam.
- Ale to nie dzisiaj - oznajmiłem nagle, a zaskoczony jasnowłosy uniósł wysoko brwi ze zdziwienia. - Musisz być zmęczony po podróży, dlatego nie będę teraz ci zawracał ci tym głowy. Poza tym jutro też cię pewnie czeka nauka, choć bardziej nazwałbym to przyswajaniem nowych informacji, ale tak czy siak musisz być wypoczęty. Wrócimy do tego jutro wieczorem, jeśli będziesz na siłach, okej? - uśmiechnąłem się do niego delikatnie, mając nadzieję, że przystanie na moich warunkach.
- Dobrze, niech ci będzie - Książę wywrócił oczami, czego oczywiście nie skomentowałem i po prostu wstałem z łóżka, patrząc na mężczyznę znaczącym wzrokiem, który mówił mu, że ma się już położyć spać. Victor, jak naburmuszone małe dziecko, położył się na łożu, a ja przykryłem go porządnie kołdrą.
- Dobranoc, miłych snów, panie - pogłaskałem go delikatnie po głowie, po czym ruszyłem w stronę drzwi.
- Dobranoc - usłyszałem przed wyjściem ciche mruknięcie, na co uśmiechnąłem się delikatnie i wyszedłem z komnaty, zamierzając pójść do swojej izby na spoczynek.
~~*~~
Następny dzień rozpoczął się w sumie tak samo, jak te które rozpoczynałem na zamku. Zająłem się swoim panem i przygotowałem go na cały dzień, który pewnie spędzi z rodziną na poznawaniu swojej prawdziwej natury. Jeśli będzie taka możliwość to chętnie z nim przy tym, choć nie wiem czy on sam będzie sobie tego życzył. Na dodatek dostałem z samego rana list od Josepha, w którym pisał o tym co dzieje się w królestwie. Niestety klątwa zaczęła się spełniać i w kilka dni umarły wszystkie plony na polach, a zamiast wody z kranów i studzienek sypie się piasek. Nie trzeba nawet wspominać o głodzie i niezadowoleniu ludzi, ale póki co nikt nie wie czym jest to spowodowane. Oczywiście powiadomię o tym Księcia, ale to w trochę późniejszym terminie. Teraz musi się skupić na tym, po co tu przybył no i jeszcze na próbach, jeśli będzie mu dane je przejść w jakimś tam momencie.
- Nie musisz się aż tak stresować, panie. Twoja rodzina wydaje się być naprawdę wspaniała - oznajmiłem przed wyjściem z Księciem z komnaty na wspólne śniadanie. Zauważyłem, że jest nieco spięty i tylko mogłem się zastanawiać nad powodem tego.
- Wiem - mężczyzna odetchnął głęboko i spojrzał na swoje odbicie w lustrze, po czym nagle odwrócił się na pięcie, ruszając do drzwi. - Możemy iść.
Podążyłem za nim spokojnie, a gdy dotarliśmy do jadalni Książę dołączył do swojej rodziny, a ja postanowiłem mu usługiwać. Taka moja praca i wolę jej nie zaniedbywać.
Śniadanie się rozpoczęło i tym razem przy stole panowała bardziej ożywiona atmosfera. Dopiero teraz wczułem znajomą aurę, świadczącą o tym, że w pomieszczeniu znajduje się najwyraźniej demon, albo nawet demony. Nie przeszkadzało mi to, dopóki istoty te nie są wrogo nastawione do mnie i Księcia. Śmiem nawet podejrzewać, która z tych osób, ma w sobie demoniczną krew, jednak to nie mój interes i nikogo nie mam zamiaru wytykać palcem ze względu na rasę.
- Dzisiaj Victorze poznasz historię o swojej rasie. Może to wydawać się na początku nudne, ale musisz poznać podstawy, aby zrozumieć na dalszych etapach resztę - odparła Claudia, jak zwykle pogodna i wesoła. Jasnowłosy spojrzał na nią zaciekawiony, na co uśmiechnąłem się delikatnie, obserwując przez cały czas ukradkiem mojego podopiecznego.
Po śniadaniu poszedłem wraz z Victorem i Claudią do wielkiej biblioteki, gdzie ta dwójka zajęła miejsca w wygodnych fotelach, a ja w tym czasie zacząłem się rozglądać, szukając jakiś ciekawych książek. Co chwila ukradkiem podsłuchiwałem to o czym opowiadała mężczyźnie jego ciotka. Nie było to dla mnie nic nowego, gdyż sam już dobrze wiedziałem, co i jak. Jestem bardziej ciekawy tego, jak będą chcieli nauczyć Victora panować nad jego mocami. Nie będzie to takie proste, ale na pewno jakoś sobie poradzą, poza tym Victor ma zapał, co mu bardzo pomoże. Tak więc nie przeszkadzałem im w tej jakby "lekcji" i najzwyczajniej w świecie zająłem się sobą, krążąc tu i tam z książką w ręce. Bliżej południa poszliśmy na obiad, a następnie znowu wróciliśmy do biblioteki. Sytuacja powtórzyła się, kiedy przyszła kolej na kolację, lecz tym razem po posiłku Victor mógł odejść do swojej komnaty, aby odpocząć.
Kiedy właśnie odprowadzałem go do pokoju, usłyszeliśmy nagle hałas dochodzący z pobliskiego pomieszczenia, które służyło najwyraźniej jako spiżarnia. Mężczyzna idący obok mnie od razu się zatrzymał i spojrzał podejrzliwie w stronę drzwi prowadzących do pomieszczenia. Obserwowałem jak niepewnie zbliża się do drewnianych odrzwi i nagle otwiera je z impetem. Ruszyłem z anim, dostrzegając kątem oka, jak chwyta leżący na pobliskiej szafce nóż kuchenny.
- Kimkolwiek jesteś, pokaż się - krzyknął w ciemność i nagle wokół nas zapadła śmiertelna cisza. Mogłem usłyszeć nasze głębokie oddechy i bicie naszych serc. Musieliśmy odczekać kilkanaście sekund, aż niewyraźna sylwetka wyłoniła się zza jednego z regałów. Jak się okazało był to dość biednie ubrany mężczyzna, trzymający w ręce sakiewkę zboża. Jednak było w nim coś dziwnego...i... innego...
- Panie proszę wybacz mi, nie jestem złodziejem, ja nie miałem wyboru - zaczął od razu się tłumaczyć, gdyż chyba sam dobrze wiedział, jak ta cała sytuacja wyglądała. Było widać, że chciał ukraść jedzenie, nic dodać, nic ująć.
- Nie miałeś wyboru? - wymruczał pod nosem Victor, opuszczając ostrze noża w dół, widząc, że wieśniak nie stanowi jako tako wielkiego zagrożenia.
- Tak, panie... Moja rodzina głoduje, mam do wykarmienia trójkę dzieci, a w tym roku plony wyjątkowo nie były obfite. Nie mam pieniędzy, nie wiem co mam zrobić, panie, proszę, ja chcę tylko wykarmić rodzinę - jąkał się, po policzkach ciekły mu łzy a ręce mu się trzęsły, jakby co najmniej czekał na wyrok śmierci. W tym czasie Victor spojrzał to na mnie, to znowu na mężczyznę, pogrążając się przez chwilę w swoich myślach.
- No dobrze, puszczę ci płazem ten jeden raz, ale następnym razem nie będę aż taki dobry. Kradzież to kradzież, jednak nie tym razem. Weź te zboże i dopilnuj, aby twoja rodzina najadła się do syta - jasnowłosy rzucił chłopu jeszcze jedną sakwę zboża, na co ten zaczął się kłaniać i dziękować, po czym pospiesznie wyszedł przez okienko, tak jak pewnie wcześniej tu wszedł. Ciekaw, jak ominął straż...
- Dobrze zrobiłeś - pochwaliłem Księcia, uśmiechając się przy tym szeroko. - Myślę, że to była pierwsza z twoich prób.
Victor spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami, a ja zaśmiałem się cicho z niego, ciągnąć go w dalszym ciągu do jego komnaty.
~~*~~
- Więc... Dalej chcesz usłyszeć o mojej przeszłości? - zapytałem niepewnie, siadając na łóżku obok Księcia, który był świeżo po kąpieli owinięty w świeże szaty. W odpowiedzi otrzymałem delikatne skinięcie głową, dlatego uznałem to za przyzwolenie na mówienie dalej.
- Wpierw muszę się upewnić, czy ty wiesz w ogóle kim jestem? I chodzi mi tu oczywiście o moją rasę - nie omawialiśmy tego wcześniej. Pomimo tego, że powiedziałem mu, że również jestem magiczną istotą to mimo wszystko nie zdradziłem mu tego kim jestem.
- Nie - odpowiedział niemalże od razu i podrapał się po głowie, pewnie zastanawiając się nad odpowiedzią. Uśmiechnąłem się łagodnie i wziąłem głęboki wdech zanim zacząłem opowiadać:
- Jestem Serafinem i swoje istnienie rozpocząłem naprawdę bardzo dawno temu i wolę ci nie podawać dokładnej liczby, bo może cię od tego rozboleć głowa. Odkąd tylko pamiętam miałem opiekować się moim duchowym bratem, który miał na imię Hati. Wszystko było okej, zeszliśmy na ziemię i staraliśmy się żyć z ludźmi. Potem jednak rozpoczął się konflikt między istotami magicznymi a ludźmi. Hati zdradził mnie i przyłączył się do tej, jakby złej strony, przez co stał się moim wrogiem. Po tym trzeba było żyć jakoś dalej, tylko że w ukryciu. Mimo to i tak odnajdywali takich, jak ja i mordowali ich z zimną krwią. Mogłem uciec do niebios, ale tego nie zrobiłem. Chciałem pomagać innym. Nieważne czy to ludzie, czy magiczne stworzenia. Lata mijały, królowie się zmieniali, a mój brat znowu namieszał w moim życiu. Wydał mnie ludziom, którzy przeprowadzili na mnie serię brutalnych eksperymentów, na szczęście zdołałem im uciec i ukryć się na dobre. Znowu mijały lata, podczas których trzeba było walczyć o przetrwanie. Szukałem jakiegoś miejsca, które mógłbym chociaż na chwilę nazwać domem. Wtedy trafiłem do stolicy i spotkałem Josepha, który przyjął mnie pod swój dach i schronił mnie przed Królem. A resztę w sumie już znasz. Przyszło mi się zajmować trochę złośliwym dzieciakiem, który po latach wyrósł na mężczyznę.
<Victor? c:>
Liczba słów: 1516
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz