wtorek, 20 października 2020

Od Keyi CD Karenochino

 Otwierając oczy, zobaczyłam czarnego kota, który uporczywie wpatrywał się moje śłepia. Wydawał się dziwnie rozdrażniony, a na moje wyciągnięcie dłoni natychmiast uciekł. Westchnęłam, powoli wstając z łóżka. W nocy znów nie mogłam spać, a twarze które mi się śniły nie pozostawiły na mojej duszy suchej nitki. Miałam wrażenie, że co bym nie zrobiła i tak jestem skreślona. Często zastanawiałam się jaki to właściwie ma sens i po co w takim razie zrezygnowałam ze starego życia, nie żebym była szczególnie stara. 
Ubierając luźne ciuchy, przemieściłam się do kuchni, gdzie rozpoczęłam przygotowanie jajecznicy.  Był już późny ranek, a mój gość wciąż nie wstał. Odkąd Kadohi u mnie zamieszkał, znacznie częściej czułam się w pozytywnym nastroju. Jego obecność wywierała na moją osobę dość spory wpływ. Potrafił wciąż zaskakiwać, a jego pogoda ducha wprawiała w lepszy nastrój. Coraz częściej przyłapywałam się również na głodnym spojrzeniu w jego stronę. Każdy przypadkowy dotyk powodował dziwne i nieznane uczucie, a ja pragnęłam więcej. 
Nagle usłyszałam mocne i szybkie kroki, które kierowały się ku wyjściu. Natychmiast stanęłam w drzwiach, gdzie dostrzegłam jak mężczyzna w pośpiechu gdzieś wybiega. Krzyknęłam za nim, jednak nie odpowiedział. Pierwszy raz widziałam go w takim pośpiechu i ignorancji. Poważnie się zmartwiłam i bez zastanowienia ruszyłam za nim. Wychodząc na pole, tylko dzięki poruszającym się jeszcze drzwiom mogłam odnaleźć jego położenie. Poszedł do drewutni, ale nie rozumiałam po co. Byłam przekonana, że dzieje się coś złego, ale nie mogłam rozszyfrować o co chodzi. Może to ja w czymś zawiniłam? Może w nocy wybył z domu i tego nie usłyszałam? 
Ostrożnie, ale pewnie ruszyłam w kierunku małego pomieszczenia. Zimny wiatr uderzył w moje słabo okryte ciało, tak, że zawiesiłam ręce na piersiach. Kiedy znalazłam się w środku wołałam jego imię, ale nie odpowiedział. Wystarczyło jednak, że przeszłam głębiej, żeby go odnaleźć.
Krew sączyła się po jego krtani, najpierw brudząc brodę i usta. Jego ręce trzymały martwe już zwierzę, a oko wlepiło we mnie groźny wzrok. Poczułam nieprzyjemny dreszcz i zrobiłam krok w tył. Ogarnięta przez mimowolny strach nie wiedziałam co mam zrobić. Miał rozszerzoną źrenicę, a kolor oczu mocno zmienił barwę na jeszcze mocniejszą czerwień. 
Złapałam powietrze w płuca i odwróciłam na pięcie. Ruszyłam z powrotem do domu, odrzucając negatywne myśli. W połowie drogi zostałam jednak zatrzymana, a wysoki mężczyzna, ubrudzony krwią spowodował, że lęk urósł. Ufałam mu i nie miałam wątpliwości, że gdyby chciał już dawno moje ciało by się rozłożyło. Jednak nie potrafiłam powstrzymać strachu. Bardziej obawiałam się zepsucia naszej relacji i tego, że wiedza o jego odmienności zrobi mu krzywdę. 
- Keya! - krzyknął do mnie, trzymając mocno przed sobą. 
- Nie tłumacz się. - odpowiedziałam cicho. - Możemy udawać, że to się nie wydarzyło. 
- Nie możemy. - odparł, zwalniając nieco uścisk. - Boisz się mnie, prawda?
Głos tonu gwałtownie się zmienił, jakby nagle płomień przygasł, co mocno mnie poruszyło. Przełknęłam ślinę, zastanawiając się jak ubrać to wszystko w słowa. Kadohi mnie jednak puścił i groźnie zmarszczył brwi, ruszając przed siebie i obojętnie mnie mijając.
- Nie chcę być przeszkodą. - stwierdziłam, ale chłopak się nie zatrzymał. 
Zacisnęłam mocniej zęby, niewiele myśląc skoczyłam do białowłosego, mocno przylegając do jego pleców. Moje ręce oplotły jego talię, wyczuwając niespokojny oddech i napięte mięśnie. Wtuliłam twarz w jego ciało i choć nie czułam ciepła, nie miałam ochoty go puszczać. 
- Zostań - szepnęłam. - Nikomu nic nie powiem, mogę Ci pomóc się ukrywać. 
Kiedy spojrzałam w górę, chłopak spuścił głowę i zacisnął mocniej szczękę.
- Nie dotykaj mnie. - mrukną, ale to zignorowała. Powoli przesunęłam się do przodu, a kiedy stanęłam naprzeciwko delikatnie dotykając jego brzucha, uśmiechnęłam się. 
- Nie wiem czy to tak działa, ale możesz napić się mojej krwi, jeśli potrzebujesz. - zaproponowałam. Widziałam jak bije się z myślami, byłam pewna, że walczy głównie ze sobą. Mocniej do nieco przywarłam, oczekując odpowiedzi. 

Kadohi? :> 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz