środa, 21 października 2020

Od Soreya CD Mikleo

 Uśmiechnąłem się nieco szerzej na jego słowa, wyciągając dodatkowy koc i dokładnie okrywając nim ciało chłopca. Yuki był padnięty, nie ma co się mu dziwić, i on, i Mikleo trochę czasu nad wodą spędzili, czego nie do końca popierałem. Widziałem, że podróż zmęczyła mojego męża, powinien odpocząć, zamiast męczyć się jeszcze bardziej. Nie mówię, by od razu zaczął odmówił chłopcu jakiejkolwiek zabawy, ale mógł nieco skrócić czas jej trwania. Yuki’emu nic by się nie stało, a on trochę lepiej by się czuł. Przecież chłopiec nie jest głupi, na pewno zrozumiałby taka sytuację, ale skoro Mikleo woli się zamęczać, nie zamierzałem mu w tym przeszkadzać, a przynajmniej na razie. Już raz mieliśmy podobną sytuację, kiedy to Yuki zachowywał się jak dziadowski bicz i nie chciałem dopuścić do tego ponownie. 
Byłem pewien jeszcze jednego. Jutro przekonam go, aby cały dzień przejechał na wierzchowcu. Może i był aniołem i był znacznie bardziej wytrzymały, ale nie przywykł do takiego tempa podróży, widziałem to doskonale. Ja dawałem sobie radę, więc mną Mikleo nie musiał się przejmować.
- Skoro tak chcesz, to chyba będę musiał przefarbować się na brązowo – odparłem żartobliwie, na powrót siadając przy nim i cudownie ciepłym ognisku. 
- Nie o to mi chodziło - zaczął chyba nieco zdziwiony anioł, a ja westchnąłem cicho. No tak, teraz muszę być troszeczkę bardziej wyrozumiały i cierpliwy, Mikleo nie rozumie jeszcze tylu rzeczy…
- To był żart, Miki, wiem, co miałeś na myśli – powiedziałem łagodnie, przysuwając się bliżej męża  i całując jego czoło. – Chociaż… to chyba nie jest taki zły pomysł – zamyśliłem się nad swoimi własnymi słowami. Czy przefarbowanie włosów cokolwiek by zmieniło? Małe szanse, ale może nie byłoby widać, jak bardzo zniszczone są moje włosy… chociaż, chyba to może je zniszczyć jeszcze bardziej. 
- Nie musisz, podoba mi się ten kolor włosów – odparł, delikatnie zakładając jedno z moich pasemek za ucho, z łagodnym uśmiechem na ustach. W sumie, to nigdy mi nie powiedział, że cokolwiek przeszkadza mu w moim wyglądzie. 
- Nigdy nie mówiłeś inaczej. Odwróć się – poleciłem mu zauważając, jak masuje obolałe mięśnie ramion. Nie dziwię mu się, sporo godzin zajmował się Yukim, a chłopiec przecież rósł jak na drożdżach. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby w przyszłości przerósł nie tylko Mikleo, ale i mnie. – No dalej, przecież nic ci nie zrobię – trochę ponagliłem męża widząc, że ten patrzy się na mnie z niezrozumieniem. 
Mój mąż niepewnie spełnił moje polecenie, chyba nie do końca rozumiejąc, o co mi chodzi. Przysunąłem się troszkę bliżej niego i położyłem dłonie na jego ramionach, zaczynając masować jego obolałe mięśnie. Z piersi Mikleo wydobyło się ciche, pełne ulgi westchnięcie, czemu się absolutnie się nie dziwiłem; chłopak był naprawdę spięty. Nie wiedziałem, co sprawiło, że był taki spięty, ale mogłem mu pomóc chociaż takim drobnym masażem, przynajmniej do tego mogłem mu się przydać. Z czasem moje działa przyniosły pożądany rezultat, a mięśnie Mikleo stały się o wiele bardziej rozluźnione niż jeszcze kilkanaście minut. 
- Dziękuję, to było naprawdę przyjemne – usłyszałem zadowolony głos Mikleo, a jego komentarz sprawił, że moje wargi uniosły się w delikatnym uśmiechu. Swoje dłonie z jego ramion przeniosłem na brzuch i przytuliłem się do jego pleców. 
- Znam zacznie przyjemniejsze rzeczy niż to – wymruczałem mu do ucha, jedną z dłoni wsuwając pod jego koszulę. 
Przyjemnie znów było poczuć chłodną, miękką skórę pod opuszkami palców. I jeszcze to miłe uczucie drżenia pod wpływem najzwyklejszego i niewinnego dotyku. Nie czułem tego od tak bardzo dawna. Od czasu śmierci Mikleo nie wchodziłem w żadne bliższe relacje, nie miałem ochoty a wiązanie się z kimkolwiek poza moim aniołem. Poza tym, przez bardzo długi czas miałem nadzieję, że znajdę sposób na przywrócenie go do życia i nawet do głowy mi nie przyszło, aby się za kimś rozglądać. No i miałem jeszcze na głowie opiekę nad Yukim, on był w tamtym momencie najważniejszy. 
- Sorey, nie możemy, Yuki jest obok – wyszeptał cicho Mikleo, jedną ręką chwytając mój nadgarstek, jakby chcąc mnie powstrzymać  przed dalszym badaniem jego ciała. 
- Możemy, jeżeli będziemy wystarczająco cicho – szepnąłem i delikatnie przygryzając płatek jego ucha. Jak na zawołanie z gardła mojego męża wydobył się cichy jęk, przez który zaraz zakrył dłonią swoje usta. Nie podobało mi się to, wolałem go słyszeć, ale w tej chwili nie mogliśmy ją sobie pozwolić na nic więcej. – Nie daj się prosić – dodałem, zabierając dłonie z jego ciała. Chciałem w ten sposób zachęcić Mikleo do tego, aby sam przejął inicjatywę, w końcu nie chciałem go do niczego zmuszać. 

<Mikleo? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz