niedziela, 25 października 2020

Od Shōyō CD Taiki

 Przeraziłem się na myśl o tym, że Taiki chciałby zerwać naszą znajomość, i to najpewniej przez moją reakcję. Nie chciałbym, aby to wszystko, co między nami się wydarzyło tak po prostu zostało zapomniane. Zależało mi na tej znajomości, i na samym chłopaku. Żołądek ściskał mi się ze strachu kiedy tylko ta myśl pojawiała się w mojej głowie. Nie potrafiłem sobie wyobrazić tego, że mielibyśmy się tak po prostu rozejść i nigdy nie spotkać. Odkąd tylko troszkę lepiej poznałem chłopaka i zaczęliśmy spotykać się regularnie, zacząłem się bać, że Taiki właśnie przeze mnie i moją „niepełnosprawność” odtrąci mnie i tyle będzie z tej znajomości. I teraz właśnie mój koszmar powoli się spełniał i chociaż powód był inny, to wszystko działo się również z mojej winy. Zareagowałem strasznie, pewnie go skrzywdziłem swoim zachowaniem, i teraz mam za swoje. 
Słysząc jednak jego kolejne słowa poczułem nadzieję oraz… niezrozumienie. Zmarszczyłem brwi nie za bardzo wiedząc, co on ma na myśli. Wyraziłem się wcześniej niejasno? Chyba powiedziałem wszystko, co uważam. No, prawie wszystko, może nieco streściłem swoje myśli, ale przecież i tak mój zamysł był ten sam. Chyba jednak muszę lepiej wytłumaczyć swój punkt widzenia, póki mam szansę na wyratowanie swojego okropnego błędu, przez który mogę zaprzepaścić tę przyjaźń. Jakaś cząstka w moim ciele rozpaczliwie pragnęła jego bliskości, czego nie potrafiłem racjonalnie wytłumaczyć. Rozumiałem, że mogłem tęsknić za jego obecnością, możliwością porozmawiania o głupotach i zwyczajnym wygłupianiem się. Ale zauważyłem również, że brakowało mi chociażby jego zapachu i chyba nawet dotyku – teraz, kiedy nasze ramiona się stykały, czułem przyjemne mrówienie właśnie w miejscu zetknięcia się naszych ciał, a przecież miałem na sobie dwie warstwy ubrania! Nie rozumiałem, co to znaczyło i skąd się to u mnie wzięło. Może to ja byłem dziwadłem, a nie on…? Co ja myślę, on nie jest dziwny, nigdy nie był, to zawsze ja byłem tym gorszym i słabszym, dziwadłem, które nigdy nie powinno się urodzić.
- Jeśli o to chodzi, to chcę, abyś wiedział, że cieszę się na twój widok i bardzo się za tobą stęskniłem – powiedziałem uśmiechając się do niego najładniej jak potrafiłem. Zauważyłem, że dobrze to na niego działało, bo zaraz i na jego twarzy pojawiał się łagodny uśmiech. A lubiłem, kiedy się uśmiechał, miał bardzo ładny uśmiech. Kiedy tylko zobaczyłem, jak jego wargi delikatnie unoszą się ku górze, kontynuowałem swój mały wywód. – Z tego, co zrozumiałem, nie robisz niczego złego. I przecież nie jesteś nikim złym, jesteś dobrym człowiekiem… przepraszam, smokiem… tylko po prostu masz troszkę większe potrzeby, niż inni, ale to przecież nie jest żadna zbrodnia. Może trochę tego nie rozumiem, ponieważ nie jestem w twojej sytuacji, ale akceptuję to. Już dawno zaakceptowałem, ale nie miałem szansy ci o tym powiedzieć – mój głos brzmiał pewnie i również przepraszająco. Nadal miałem wrażenie, że moje zachowanie sprzed kilkunastu dni go skrzywdziło i teraz miałem tylko dwa cele. Pierwszy z nich, aby mi wybaczył, a drugi, aby mu to wynagrodzić. To była moja wina i musiałem ją jakoś odkupić. 
Taiki wpatrywał się we mnie przez parę sekund, a ja nie potrafiłem odgadnąć jego spojrzenia. W trakcie jego milczenia czułem, jak coraz bardziej ogarnia mnie panika. Powiedziałem coś, co mogłoby go urazić? Pewnie tak, zaraz Taiki powie, że lepiej, abyśmy się już nie spotykali, aż poczułem zimny dreszcz przebiegający po moich plecach. Tego scenariusza chciałem za wszelką cenę uniknąć. 
Ku mojemu zdziwieniu po chwili poczułem, jak Taiki mnie obejmuje i się do mnie przytula. Przyznam, nie na to liczyłem, a może raczej nie tego się spodziewałem. Przez moment spiąłem wszystkie swoje mięśnie, nieprzygotowany na taki gest. Dopiero przyzwyczajałem się do przytulania i muszę przyznać, ze to było naprawdę miłe uczucie. Nie wiem, czy to sam ten gest tak sprawiał, czy może fakt, że robił to Taiki; każda komórka mojego ciała wręcz krzyczała z radości, co ciągle było takie trudne do pojęcia. Może powinienem spytać się chłopaka, dlaczego moje ciało tak reaguje, w końcu to się dzieje tylko i wyłącznie w jego obecności… albo nie jeszcze wyjdę na dziwaka. Nie, żebym już nim nie był. 
Odwzajemniłem ten gest  samemu odczuwając taką potrzebę. Chyba to oznaczało, że nie chce zrywać tej znajomości. Kamień spadł mi z serca, ostatnie, czego pragnąłem, było zostanie przez niego odrzuconym. Nie licząc Natsu, był jedyną osobą, na której tak bardzo mi zależało. Nie byłem pewien, czy to dobrze, czy wręcz przeciwnie. 
Po chwili chłopaki zaczęli wołać Taikiego z powrotem na boisko, by mogli wreszcie dokończyć grę. Nie zatrzymywałem go, bo i po co, przecież wszystko sobie wyjaśniliśmy, a przynajmniej tak mi się wydawało, w końcu chłopak nic nie powiedział, a jedynie mnie przytulił. Myślę jednak, że to mówiło samo za siebie. Jedynie Vivi nie była zadowolona z faktu, że chłopak odszedł, bo cicho zapiszczała i położyła się  obok mnie. 
- Spokojnie, przecież nic się nie dzieje – uspokoiłem ją, gładząc jej cudownie miękką i gęstą sierść. 
Mecz skończył się wygraną dla drużyny, w której był Taiki, co ani trochę mnie nie dziwiło. W końcu, był całkiem dobry i jeszcze w tej rozgrywce chłopaki nie mieli zbędnego balastu, którym dotychczas byłem ja. Psułem im każdą rozgrywkę, nie rozumiałem, dlaczego nadal byli dla mnie tacy mili, w kocu psułem im każdą rozgrywkę, w której brałem udział. Dodatkowo, nie uważałem, aby kłamali, zauważyłbym to, co było dla mnie jeszcze większą zagadką. 
Ku mojemu jeszcze większemu zdziwieniu – i chyba nie tylko mojemu, Taiki również był zaskoczony słowami swojego kolegi z drużyny – kiedy do nich podszedłem, jeden z nich zaprosił mnie na spotkanie przy ognisku, które odbywa się dzisiaj wieczorem. Z początku uprzejmie odmówiłem, ponieważ nie chciałem im przeszkadzać, w końcu nie byłem z nimi aż tak zżyty i ani trochę do nich nie pasowałem, ale później inni zaczęli na mnie naciskać i nie miałem innego wyboru, jak zgodzić się na to.  Na wieczór i tak nie miałem innych planów, więc co mi szkodzi spędzić go z nimi? Miałem tylko nadzieję, że Taiki nie jest na mnie zły i że nie zepsułem mu planów, ponieważ tylko on siedział wyjątkowo cicho.
Wkrótce reszta chłopaków rozeszła się uprzednio prosząc Taiki’ego, by przyprowadził mnie w miejsce spotkania. Pożegnałem się z nimi uprzejmie, a kiedy zniknęli nam z pola widzenia, odwróciłem się niepewnie w stronę ciemnowłosego.
- Nie jesteś zły? – spytałem cicho, czując lekką panikę. Odkąd tylko zasugerował, że lepiej było, gdybyśmy zerwali znajomość, stałem się bardziej wrażliwy i strachliwy. 
- Co? Nie, nie, nie jestem, tylko… Tak jestem ciekaw, piłeś kiedykolwiek alkohol? – spytał chłopak, przyglądając mi się uważnie. Na jego pytanie od razu pokręciłem przecząco głową, zgodnie z prawdą. Nigdy nie miałem okazji, aby spróbować jakiegokolwiek alkoholu. Co prawda, mieliśmy piwnicę przeznaczoną tylko i wyłącznie do przechowywania tego typu napoi, ale jakoś nie czułem potrzeby, aby „podbierać” cokolwiek, bo na co mi to było? Czasem mnie ciekawiło, jak to smakuje, bo pachniało specyficznie, ale dla jednego łyka nie chciałem kraść całej butelki. Doszedłem do wniosku, że kiedy przyjdzie odpowiednia pora, w końcu tego spróbuję, i chyba właśnie nadszedł ten dzień, skoro Taiki mnie o to spytał.

<Taiki? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz