Słysząc gniewne słowa męża, które były kierowane do mnie, poczułem kłujący ból w sercu. Czy to zerwanie paktu… skrzywdziło go…? Zabolało? Dlaczego mi o niczym nie powiedział? Nie wiedziałem, że zerwanie paktu spowoduje u niego ból, Lailah i reszta nie narzekali na nic, kiedy zrobiłem to im… a może po prostu nic mi nie mówili, bo nie chcieli sprawić mi przykrości…? Może, ale to nie zmienia faktu, że Mikleo powinien mi powiedzieć o tak ważnej rzeczy, nawet gdyby ta informacja była dla mnie na swój sposób krzywdząca. Byliśmy małżeństwem, o tak ważnych rzeczach powinniśmy sobie mówić.
I jeszcze to zimne, pałające nienawiścią spojrzenie. Przez to zerwanie paktu naprawdę mnie znienawidził. To nie tak miało wszystko wyglądać, to miało mu pomóc, miało sprawić, że będzie bezpieczniejszy, a wszelkie czyny miały należeć tylko i wyłącznie do niego. Mieliśmy się do siebie na nowo zbliżać, a nie oddalać. Wszystko miało być tak, jak dawniej, ale jak zwykle musiałem wszystko niszczyć.
Nałożyłem na twarz lekki uśmiech, a następnie uklęknąłem przed chłopcem, kładąc mu dłonie na ramionach. Najpierw musiałem porozmawiać z nim, a później muszę przeprosić męża. Miałem nadzieję, że jeszcze nie jest za późno i mogę jakoś naprawić swój błąd. Nie mogę sobie pozwolić na to, że stracę go po raz kolejny. Nie przeżyłbym, gdyby tak się stało.
- Nie powinieneś krzyczeć na Mikleo – powiedziałem cicho, odgarniając grzywkę z jego czoła. – Miał rację, popełniłem głupotę i zasługiwałem na to.
- A on nie powinien krzyczeć na ciebie. Nie ma niczego złego w tym, że chciałeś pomóc. Powinien to docenić – powiedział cicho, pusząc policzki ze złości. Uśmiechnąłem się smutno na jego słowa, był mądrym dzieckiem, ale nie rozumiał, o co chodzi. Może to i lepiej, niech sprawy dorosły pozostają między dorosłymi.
- A zamiast pomóc przeszkodziłem mu jeszcze bardziej – zauważyłem, co w sumie również było prawdą. Gdybym został z tyłu, pewnie bym go nie zdekoncentrował i walka poszłaby mu sprawniej, chyba już całkowicie się wypaliłem.
- Robiłeś, co w twojej mocy, a to już bardzo dużo – dalej hardo trzymał przy swoim, na co westchnąłem cicho. I co ja miałem z nim zrobić, dyskutować? Wydawało mi się, że chłopczyk będzie uparcie trzymał moją stronę, nawet jeśli ja nie mam racji.
- To niczego nie zmienia. Kiedy Mikleo wróci, przeprosisz go. Oboje nie powinniście krzyczeć – pouczyłem go, delikatnie czochrając jego włosy. – A teraz chodź, pomożesz mi się spakować.
Podczas pakowania zacząłem podpytywać chłopca, czy chciałby wrócić do zamku, ponieważ podróż tam była ciągle pod znakiem zapytania. Jak się okazało, Yuki z wielką chęcią wróciłby Alishy i Lailah, gdyż, jak to sam powiedział, bardzo się za nimi stęsknił. Chociaż jedna sprawa stała się jasna, ale jak ja spojrzę tym kobietom w twarz po tym wszystkim, to ja nie wiem. Nie dość, że jestem beznadziejnym mężem, to i również przyjacielem. Na ojca również się nie nadaję, kto to widział, żeby to dziecko stawało w obronie dorosłego… Zawsze, jak w czymś zawalam, to zawalam po całej linii.
Podczas, kiedy Yuki dokarmiał wierzchowca przed wędrówką, ja poszedłem po Mikleo. Tak jak myślałem, znajdował się nad wodą. Siedział nad brzegiem jeziora, plecami do mnie, przez co nie wiedziałem, jakie emocje nim targają. Może powinienem zostawić go w spokoju i poczekać, aż sam do nas przyjdzie? Ale jeżeli chcieliśmy wrócić do zamku Alishy przed rozpoczęciem zimy, powinniśmy wyruszyć jak najszybciej. Gorzej, jeżeli Mikleo zdecyduje się na odejście od nas…
Ale co ja gadam. On nie ma innego wyjścia, musi zostać z nami.
Podszedłem do mojego męża i usiadłem na brzegu obok niego, kątem oka zerkając na jego twarz; była pusta, nie mogłem wyczytać z niej emocji. Nie wiem, co było gorsze, ta pustka czy nienawiść do mojej osoby oraz bijący od niego chłód, którego już dzisiaj doświadczyłem. Przez moment siedzieliśmy w milczeniu, a ja wyczuwałem, że Mikleo tylko czeka, aż coś powiem.
- Przepraszam. Nie wiedziałem, że cię krzywdzę. Po prostu chciałem dla ciebie lepiej – powiedziałem cicho, wbijając wzrok w spokojną taflę jeziora. Poczułem nagle bardzo mocną chęć przytulenia się do niego, ale powstrzymałem się od tego, nie chcąc denerwować go jeszcze bardziej.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz