Zmarszczyłem brwi na jego słowa i przechyliłem delikatnie głowę. Nie musiał przepraszać, on nie zrobił niczego złego. To ja powinienem pilnować czasu, a to, że mnie odprowadził, było bardzo miłym gestem z jego strony. I dzięki niemu nic nam się wtedy nie stało, a przecież mogło, było ciemno, a my byliśmy bezbronni i niezbyt zdolni do ucieczki.
- W porządku, przecież nie masz za co przepraszać, to była moja wina, nie twoja – powiedziałem cicho, posyłając mu łagodny uśmiech chcąc, aby trochę się rozchmurzył. Wystarczy, że ja byłem lekko przybity.
- Ani twoja, że twoja ciocia mnie tak potraktowała – odparł, patrząc na mnie z uwagą. Słysząc jego słowa, spuściłem wzrok czując poczucie winy. Oczywiście, że moja, mogłem coś zrobić, zareagować na jej słowa, a nie siedzieć cicho. Dla Taiki’ego to na pewno nie było miłe uczucie, w końcu komu byłoby miło gdyby usłyszał takie słowa? No właśnie, nikomu.
- Ale nie zareagowałem… - już zacząłem się tłumaczyć i obwiniać siebie za całą tamtą sytuację, ale zaraz poczułem na swojej głowie jego dłoń, czym lekko byłem zaskoczony. Dawno nie czułem tego gestu z jego strony, prawie za nim zatęskniłem. Prawie… albo nie, naprawdę zatęskniłem. I tego zwykłego aczkolwiek nieco irytującego głaskania po głowie mi brakowało.
- Już się tym nie przejmuj, nic takiego się nie stało – powiedział, posyłając w moją stronę szeroki uśmiech, pod wpływem którego sam uniosłem nieco kąciki warg.
Chciałem mu już odpowiedzieć, że to nie prawda, ale zamiast tego kichnąłem cicho, w ostatniej chwili zakrywając nos. Zamrugałem kilkukrotnie sam zaskoczony moją reakcją organizmu mając nadzieję, że to więcej się nie powtórzy. Nie mogłem tak szybko zachorować, nie chciałem być skazany na siedzenie w domu, przecież dopiero co wyszedłem i spotkałem się z Taikim, jeszcze nie zdążyłem nacieszyć się jego towarzystwem. Gdybym został zamknięty w domu na jeszcze parę dni, chyba bym oszalał. Gdybym jeszcze mógł z kimś pogadać, ale byłbym skazany jedynie na towarzystwo Vivi. Nie, żebym na to narzekał, ale czasem lepiej mimo wszystko pogadać z człowiekiem. Zaraz poczułem na sobie dwa zmartwione spojrzenia; jedno należało do chłopaka, a drugie rzecz jasna do mojej czworonożnej towarzyszki. Przecież to wcale nic takiego nie oznaczało, przecież każdemu może się zdarzyć.
- Na zdrowie – odparł grzecznie Taiki, nie przestając mnie mierzyć tym swoim przenikliwym i jednocześnie zmartwionym spojrzeniem. Oczywiście odpowiedziałem „dziękuję”, jak przystało na dobrze wychowane dziecko. – Chyba nie powinieneś wychodzić na zewnątrz, kiedy jest tak zimno – zauważył, a ja w duchu przyznałem mu rację. Przez swoją rasę zimno odczuwałem znacznie bardziej intensywnie niż inne istoty, i w dni takie jak ten po prostu siedziałem w domu, skupiając swoją uwagę na trywialnych rzeczach. Nie chciałem jednak, by Taiki za bardzo się mną przejmował, przecież to nie było nic takiego, mną się wcale nie trzeba przejmować.
- Wszystko jest w jak najlepszym… - nie dokończyłem, ponieważ znowu cicho kichnąłem. Jeszcze nie jest nic przesądzone, wszystko będzie zależeć od tego, czy rano obudzę się z zapchanym nosem.
- Właśnie słyszę. Może wpadniesz do mnie na coś ciepłego? O ile oczywiście chcesz i nie musisz zaraz wracać do domu – zaproponował chłopak, a ja zastanowiłem się nad jego słowami.
Czy muszę wracać do domu? Dobre pytanie, sam nie znałem na nie odpowiedzi. Teoretycznie, ciocia nie zakazywała mi wychodzenia z domu, po prostu wewnętrznie czułem, że lepiej będzie, jak posiedzę te kilka dni w domu. Jedyne, czego mi zakazała, to spotykania się z Taikim, ale nie chciałem zrezygnować z tej znajomości. Zależało mi na niej i wcale z niej łatwo nie zrezygnuję, chyba, że Taiki da mi wyraźnie dać do zrozumienia, że już nie chce mieć ze mną nic wspólnego, a jak na razie robię wszystko, by w końcu tak się stało. Nie wiem, jakim cudem chłopak traktuje mnie tak życzliwie, nie zasługiwałem na tę życzliwość.
Uśmiechnąłem się do niego najładniej jak potrafiłem i pokiwałem delikatnie głową.
- O ile nie będę problemem – powiedziałem łagodnie, wywołując tym samym szerszy uśmiech na twarzy mojego rozmówcy. Polubiłem przebywanie w jego domu, czułem się tam swobodnie, czasem nawet za bardzo swobodnie i nie miałem tego wrażenia, że nikt mnie tam nie chce, które momentami potrafiło mi towarzyszyć nawet we własnym domu.
- Głupoty gadasz, chodź, ciocia bardzo się ucieszy – odparł wesoło, obejmując mnie ramieniem i prowadząc w stronę jego posiadłości. Nie powiem, lekko spiąłem się na ten gest, nie byłem przyzwyczajony do takich gestów, i chyba minie trochę czasu, zanim się do nich przyzwyczaję.
- Wiesz, naprawdę się za tobą stęskniłem – powiedziałem cicho po kilkunastu minutach drogi i jednej długiej rozmowie na temat meczów oraz chłopaków. Nie wiedziałem czemu, ale poczułem nieodpartą ochotę na poinformowanie go o tym i od razu to zrobiłem, nie rozmyślając nad tym za dużo. Dopiero po sekundzie zorientowałem się, co takiego powiedziałem i pewnie bym się zarumienił, gdyby nie to, że moje policzki i tak już były czerwone od zimnego wiatru.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz