sobota, 24 października 2020

Od Mikleo CD Soreya

Naburmuszyłem się jak kot, z oburzeniem dostrzegając, że przegrałem tę walkę. To niesprawiedliwe ja nie byłem w stanie się przed tym obronić, doskonale wie, że ma mnie w garści i bezczelnie to wykorzystuje. To on miał jechać nie ja, faktem było to, że czułem zmęczenie bardziej niż nieprzespaną nocą to aurą unoszącą się w powietrzu, która skutecznie osłabiała moje ciało, gdyby nie to czułbym się fantastycznie i nic ani nikt nie wmówiłby mi, że tak nie jest. Ja doskonale wiem, jak się czuje i kiedy potrzebuję odpocząć Sorey trochę za bardzo się mną przejmuje. To fakt zostałem raz zabity, wróciłem właśnie wtedy do domu, przez chwilę nie czułem nic żadnego bólu i smutku a później, później znów byłem na ziemi, nie czując dosłownie nic, wszystkie moje emocje zostały mi odebrane, nie odróżniałem radości od smutku, złości od irytacji. To wszystko było dziwne i choć pamiętałem, czym były dane emocje, nie potrafiłem ich pojąć, to dlatego teraz tak bardzo nie chce zawieść ani Soreya, ani Yuki'ego.
Lekko irytowany burknąłem coś pod nosem, jadąc na klaczy, już nawet nie próbowałem zejść, to nic by nie dało, a Sorey jedynie bardziej zacząłby mnie pilnować, abym nie zmęczył się, Nie przypominam sobie, abym był chory, kobietą też nie jestem, więc ciąża odpada, dlaczego więc obchodzą się ze mną jak z jajkiem? Nie planuje umierać ponownie, chyba że i tego będzie wymagała ode mnie, zaistniała sytuacja nie ma mowy, abym chociaż na chwile zwątpił to mój obowiązek, aby chronić istoty, które kocham.
Zamyślony nawet nie dostrzegłem, gdy Yuki znów zaczął mówić o jakieś grze, rany, jeśli znów będzie tak zabawna, jak ta poprzednia to chyba tu zasnę dziwne, bo w sumie, teraz gdy tak nie muszę skupiać się na chodzeniu ani myśleniu o niczym konkretnym moje ciało staje się takie słabe strasznie senne. Złem pomysłem było, abym siadał na klacz, przecież zaraz odlecę i tyle będzie z obserwowania terenu. A no właśnie obserwowanie terenu może tym się zajmę? W razie czego będę w stanie ich obronić teraz tym bardziej, gdy nie mamy już paktu mam znacznie więcej roboty, przedtem Sorey mógł walczyć za pomocą moich mocy, a teraz to ja muszę walczyć za nas dwóch, aby nie stała mu się krzywda.
Zacząłem więc obserwować, okolicę dzielnie stróżując przynajmniej do momentu, w którym mój mózg się na chwilę odłączył a ja, choć tylko na kilka chwil straciłem łączność z rzeczywistością.
Gdy otworzyłem oczy, wybudzając się z krótkiej drzemki, zauważyłem spojrzenie męża na sobie ten jego zwycięski uśmiech, ach jak on mnie irytował, kiedyś mu za to się oberwie, obiecuję sobie to.

W milczeniu trwałem aż do wieczora, wciąż udając obrażonego, nawet gdy Yuki zabrał psa, z którym poszedł bawić się nad wodę w lesie trzy minuty od obozowiska, wciąż nie odezwałem się słowem. Dziecko nawet nie prosiło mnie, o to bym mu towarzyszył. Twierdząc, że jestem zmęczony, rany jak oni mnie irytują, nie jestem zmęczony dam sobie radę.
- Miki odezwiesz się do mnie? - Sorey w końcu nie wytrzymał, najwidoczniej biedaczkowi była potrzebna uwaga, jak mi przykro koteczkowi brakuje atencji? Kto by się spodziewał.
- Nie - Burknąółem, odwracając głowę w bok, czując jak mój mąż, siada za mną, całując mój kark.
- Ale już się odezwałeś - Zaśmiał się cicho tuląc do moich pleców jak do zabawki.
- To twoja wina, nie chciałem jechać - Mryknąłem, wciąż obrażony.
- Byłeś zmęczony zasnąłeś na grzbiecie konia - No i tu mnie miał zasnąłem, ale to nie oznaczało, że byłem zmęczony absolutnie nie.
- Ja tylko na chwilę zamknąłem oczy, twoja wina, gdybym szedł, nie zasnąłbym, jutro ty jedziesz nie dam się podejść drugi raz - Ostrzegłem co ewidentnie rozbawiło mojego męża, no tak bardzo zabawne, śmiech to zdrowie.
- Dobrze, dobrze tylko się już nie gniewaj - Poprosił, przymilając się do mnie.
- Zastanowię się, czy zasłużyłeś sobie na moje wybaczenie - W tej chwili byłem złośliwy, dlaczego tylko mój mąż mógł tak grać, nie byłem gorszy i mu to właśnie udowadniam.
 
<Sorey? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz