Nie dużo było trzeba Karotce, dwa piwa może nawet niecałe rozwiązały mu język, zabawnie było słychać go, gdy tak śmiesznie plątał mu się język, a policzki tak ślicznie się czerwieniły. Wyglądał jak taki mały słodki chłopiec kosztujący zakazany owoc. Nie powinniśmy go upijać, był nieletni, co doskonale wiedzieliśmy, kiedyś jednak trzeba zacząć a im wcześniej, tym lepiej będzie miał doświadczenie, które mają już dzieciaki w jego wieku. Ja sam mając piętnaście lat, zacząłem kosztować zakazanych owoców, zaczęło się od alkoholu, imprez do rana a później kobiety, mężczyźnie i sex, bez którego nie mogłem żyć. Na początku to była zabawa teraz już wiem, że uzależnienie, z którym po dzień dzisiejszym wygrać nie potrafię, a może inaczej, wygrać nie chcę.
Na szczęście chłopak jest zdecydowanie mądrzejszy i spokojniejszy ode mnie on nie wpakuje się w takie bagno, w które ja się wpakowałem. Moja ciocia chyba na zbyt wiele mi pozwoliła, nie mam do niej o to żalu to nie jej a moja wina, chciałem być dziki i wolny, a to doprowadziło mnie do tego, gdzie teraz jestem, nikt mnie nie uchwycić w sidła miłości nikt nie mówi mi jak mam żyć i to powoduje, że czuje się cudownie do czasu. Każdy chyba tak ma, że chciałby poznać osobę, z którą zostanie już na zawsze bez względu na to, co mogłoby się wydarzyć, tak bardzo chciałem wolności, że chyba zapomniałem, co mogłoby dać mi szczęśliwe życie, z kimś u boku już na zawsze.
Zamyślony obserwowałem Katotkę cicho śmiejąc się co jakiś czas z jego zachowania. Podejrzewałem, że może być zabawnie, nie widziałem jednak, że aż tak.
- Chyba ci już wystarczy - Zauważyłem, gdy poprosił następną butelkę procentowego napoju.
- Nie prawda - Napuszył policzki co spowodowało, że wyglądał jeszcze zabawnie niż przedtem.
- Daj mu nic mu przecież nie będzie - Moi koledzy wzięli jego stronę, co więc mogłem zrobić? Musiałem się zgodzić, bo jakoś tak innego wyjścia nie było.
Podałem mu piwo, pozwalając mu się napić, jeszcze jednego postanowiłem, że nie zgodzę się na czwarte, bo nasze spotkanie trwało z dwie godziny, a chłopak upił się, mówiąc o wszystkim. Pierwszy raz chyba widziałem go tak rozgadanego, zazwyczaj powiedział to, co powiedzieć miał milczeć, gdy nie miał nic do powiedzenia, a dziś proszę, alkohol ujawnił jego drugą twarz, może Shōyō wcale nie jest taki, jakim miałem go przed dzisiejszym ogniskiem, on naprawdę potrafi, się dobrze bawi, potrzebuje jednak pomocy, aby wszystkim to udowodnić.
Nasze spotkanie rozkręciło się na dobre, bawiliśmy się świetnie do momentu, w którym Karotka zaczął mi odwoływać, alkohol zrobił swoje, pierwszy raz plus większa ilość równa się upiciem i kacem dnia następnego.
Już mu współczuję, jutro będzie umierał i nie ma w tym niczego śmiesznego. Wiem, jak to jest nic przyjemnego.
Cicho westchnąłem, gdy rozbawiony chłopak oparł głowę na moim ramieniu. Zauważyłem, że ma dość a żeby odciągnąć go od dalszej zabawy, po prostu musiałem zabrać go do domu. Lepiej, teraz gdy sam jestem wstawiony niż później, gdy będę w stanie takim jak on.
- Zabieram go do domu, nie obraźcie się, ale on ma już dość - Chłopaki zgodzili się ze mną, doskonale to zauważając. Przewiesiłem więc młodego przez ramię, wracając z nim do domku.
- Gdzie idziemy? - Spytał rozbawiony, alkohol naprawdę zrobił swoje, jeszcze nigdy aż tak pozbawionego go nie widziałem.
- Do domu - Wyjaśniłem, nie wypuszczając go z rąk aż do chwili, w której znaleźliśmy się w domu, a raczej pokoju gościnnym, w którym miał spać.
- Kładź się i śpij dziś już wystarczy ci atrakcji - Posadziłem go na łóżku głaszcząc go po głowie.
<Katotka? C:>
Na szczęście chłopak jest zdecydowanie mądrzejszy i spokojniejszy ode mnie on nie wpakuje się w takie bagno, w które ja się wpakowałem. Moja ciocia chyba na zbyt wiele mi pozwoliła, nie mam do niej o to żalu to nie jej a moja wina, chciałem być dziki i wolny, a to doprowadziło mnie do tego, gdzie teraz jestem, nikt mnie nie uchwycić w sidła miłości nikt nie mówi mi jak mam żyć i to powoduje, że czuje się cudownie do czasu. Każdy chyba tak ma, że chciałby poznać osobę, z którą zostanie już na zawsze bez względu na to, co mogłoby się wydarzyć, tak bardzo chciałem wolności, że chyba zapomniałem, co mogłoby dać mi szczęśliwe życie, z kimś u boku już na zawsze.
Zamyślony obserwowałem Katotkę cicho śmiejąc się co jakiś czas z jego zachowania. Podejrzewałem, że może być zabawnie, nie widziałem jednak, że aż tak.
- Chyba ci już wystarczy - Zauważyłem, gdy poprosił następną butelkę procentowego napoju.
- Nie prawda - Napuszył policzki co spowodowało, że wyglądał jeszcze zabawnie niż przedtem.
- Daj mu nic mu przecież nie będzie - Moi koledzy wzięli jego stronę, co więc mogłem zrobić? Musiałem się zgodzić, bo jakoś tak innego wyjścia nie było.
Podałem mu piwo, pozwalając mu się napić, jeszcze jednego postanowiłem, że nie zgodzę się na czwarte, bo nasze spotkanie trwało z dwie godziny, a chłopak upił się, mówiąc o wszystkim. Pierwszy raz chyba widziałem go tak rozgadanego, zazwyczaj powiedział to, co powiedzieć miał milczeć, gdy nie miał nic do powiedzenia, a dziś proszę, alkohol ujawnił jego drugą twarz, może Shōyō wcale nie jest taki, jakim miałem go przed dzisiejszym ogniskiem, on naprawdę potrafi, się dobrze bawi, potrzebuje jednak pomocy, aby wszystkim to udowodnić.
Nasze spotkanie rozkręciło się na dobre, bawiliśmy się świetnie do momentu, w którym Karotka zaczął mi odwoływać, alkohol zrobił swoje, pierwszy raz plus większa ilość równa się upiciem i kacem dnia następnego.
Już mu współczuję, jutro będzie umierał i nie ma w tym niczego śmiesznego. Wiem, jak to jest nic przyjemnego.
Cicho westchnąłem, gdy rozbawiony chłopak oparł głowę na moim ramieniu. Zauważyłem, że ma dość a żeby odciągnąć go od dalszej zabawy, po prostu musiałem zabrać go do domu. Lepiej, teraz gdy sam jestem wstawiony niż później, gdy będę w stanie takim jak on.
- Zabieram go do domu, nie obraźcie się, ale on ma już dość - Chłopaki zgodzili się ze mną, doskonale to zauważając. Przewiesiłem więc młodego przez ramię, wracając z nim do domku.
- Gdzie idziemy? - Spytał rozbawiony, alkohol naprawdę zrobił swoje, jeszcze nigdy aż tak pozbawionego go nie widziałem.
- Do domu - Wyjaśniłem, nie wypuszczając go z rąk aż do chwili, w której znaleźliśmy się w domu, a raczej pokoju gościnnym, w którym miał spać.
- Kładź się i śpij dziś już wystarczy ci atrakcji - Posadziłem go na łóżku głaszcząc go po głowie.
<Katotka? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz