Wpatrywałem się w znikającą dziewczynę, czując… sam nie wiem, co czułem, chyba szok, nie mogłem uwierzyć w słowa nieznajomej. Nawet nie wiem, skąd ona się wzięła, przyznam, że na samym początku nieźle mnie przestraszyła. Wcześniej zdawało mi się, że ktoś jest w pobliżu, ale nie miałem pewności. Jak się później okazało, kroki były bardzo ciche, wręcz ledwie słyszalne i z góry założyłem, że to po prostu jakieś stworzonko, w końcu zapachu również nie poznawałem. Jak bardzo się przestraszyłem, kiedy najpierw usłyszałem warczenie Vivi, a później kroki nasiliły i obok mnie pojawiła się nieznajoma dziewczyna. W pierwszym momencie chciałem uciec, ale czy można mnie winić? W środku lasu, z dala od wszelkiej cywilizacji, pojawia się przy mnie dziewczyna, która ewidentnie nas śledziła, a jej zamiary były mi nieznane. Powstrzymały mnie przed tym tylko jej słowa o tym, że znała Taiki’ego i że muszę coś o nim koniecznie wiedzieć.
Nie sądziłem jednak, że to, czego się dowiedziałem, tak mną wstrząśnie. Nigdy nie podejrzewałbym Taiki’ego o takie rzeczy… przecież on taki nie był. On był taki miły, pomagał mi, pocieszał, kiedy tego potrzebowałem… nie mógł tego robić tylko po to, aby mnie wykorzystać, prawda…? I jeszcze ta informacja odnośnie jej brata. Taiki mi o nim mówił, owszem, ale całkowicie pominął fakt, że on się zabił.
- To, co ona mówiła… czy to była prawda? – spytałem cicho, odwracając się w jego stronę i unosząc głowę, by móc na niego spojrzeć. Nie za bardzo potrafiłem określić, jakie emocje nim targają. Chyba było to coś w rodzaju paniki i rezygnacji naraz.
- Zależy, co mówiła – odparł chłopak, spuszczając wzrok z sylwetki dziewczyny i przenosząc go na mnie.
- Że uwodzisz innych, wykorzystujesz ich, a później porzucasz. Że twoja dobroć i bezinteresowność są udawane i jesteś dla mnie taki miły tylko dlatego, że chcesz mnie wykorzystać. I że jej brat zabił się przez ciebie, bo… zabawiłeś się nim, nie patrząc na jego uczucia – kiedy to wszystko mówiłem, miałem cichą nadzieję, że nic z tego nie było prawdą. To wszystko brzmiało strasznie, zupełnie nie tak, jak ten Taiki, którego znałem. Nie potrafiłem sobie wyobrazić, aby tak przedmiotowo traktował ludzi, to nie mogła być prawda. Jak tylko sobie pomyślę, że Taiki jest dla mnie taki miły tylko i wyłącznie w wiadomym cellu, zimne dreszcze przebiegają po moim ciele. Coś sprawiło, że od razu uwierzyłem tej nieznajomej, co wcale nie ułatwiało mi patrzenia trzeźwo na całą tę sytuację.
- To nie jest do końca prawda… - zaczął niepewnie, co ani trochę mnie nie uspokoiło. Skoro sam tak twierdził, to w słowach dziewczyny musiała być jakaś prawda. – Nie uwodzę nikogo, już na samym początku przedstawiam sprawę jasno i mówię, że nie szukam związku. A wobec ciebie nigdy nie byłem nieszczery, naprawdę się o ciebie martwię i nigdy niczego bym ci nie zrobił.
- A jej brat…? – spytałem po minucie milczenia, przez którą analizowałem jego słowa.
- Nie żyje, ale nie czuję się winny jego śmierci.
Na jego słowa zamarłem, ponieważ brzmiał, jakby ten fakt go w ogóle nie ruszał. Może i nie był jakoś blisko z nim związany, ale jednak coś go z nim łączyło. A teraz już go nie ma, a Taiki nie wydaje się ani trochę tym przejęty. Nie wiedziałem, jak powinienem zareagoać, moje myśli wręcz szalały, a intensywne spojrzenie chłopaka ani trochę mi niczego nie ułatwiało. Byłem naprawdę zmieszany i nie wiedziałem, co o tym wszystkim sądzić. Nieznajoma, która przedstawiła mi się jako Nadia, poniekąd miała rację. To wszystko było takie dziwne, straszne, i… chyba obrzydliwe…? Nie umiałem nazwać emocji, które mną w tym momencie targały.
- Myślę, że lepiej będzie, jak wrócę już do domu – powiedziałem cicho, spuszczając wzrok z chłopaka i utkwiwszy go w leśnej ściółce.
- Jeżeli uważasz, że tak będzie lepiej – odparł, a moje czujne uszy wychwyciły ból w jego głosie. Uniosłem niepewnie wzrok i w jego oczach ujrzałem podobne emocje, które wyczułem w tonie jego głosu. Poczułem się źle, ponieważ chyba przeze mnie tak się czuł. Musiałem jednak wszystko przemyśleć, w spokoju i ciszy.
- Do zobaczenia – uśmiechnąłem się lekko do niego mając nadzieję, że to mu choć odrobię poprawi humor, ale wyraz jego twarzy ani trochę się nie zmienił. – Chodź, Vivi, wracamy do domu – dodałem do mojej towarzyszki, odwracając się w kierunku, który prowadził do mojej posiadłości. Usłyszałem jeszcze za sobą, jak Taiki każe zostać swojemu olbrzymiemu przyjacielowi. Vivi też nie była specjalnie zadowolona z tego, że musieliśmy się rozdzielić i co chwila przystawała w miejscu, zerkała za siebie i później mnie doganiała.
***
Minęło trochę czasu, odkąd ostatni czas widziałem Taiki’ego. Nie planowałem aż tak długiej przerwy, już na drugi dzień byłem gotów, aby się z nim spotkać i przeprosić za swoje zachowanie, w końcu zabrzmiałem tak, jakbym nie chciał go nigdy więcej widzieć… ale wtedy trochę tak się czułem. Teraz już mam całkowicie inny pogląd na tę sprawę.
W dnu tygodnia, w którym zawsze Taiki z chłopakami miał mecz, mogłem wyjść z domu i spotkać się z nim. Od razu ruszyłem w stronę boiska, chociaż miałem lekkie wątpliwości. W końcu było zimno, a kiedyś przez porę roku na pewno wstrzymają mecze, ale mam nadzieję, że to nie będzie akurat ten dzień. Odczuwałem naprawdę silną potrzebę porozmawiania z Taikim już od kilku dni i miałem nadzieję, że w końcu nam się uda.
Już z daleka usłyszałem męskie głosy i odbijającą się od ziemi piłkę, dlatego wewnętrznie się ucieszyłem i przyspieszyłem kroku. Będąc całkiem blisko boiska, ale poza zasięgiem ich widzenia, zmieniłem swoją formę na tę ludzką. Chwilę po tym usiadłem na małym wzniesieniu, z którego zawsze obserwowałem ich mecze, ale tym razem się nie ukrywałem, w końcu nie miałem po co. Vivi nie czuła się już tak pewnie, dlatego zwinęła się w kulkę przy moim boku, obserwując spod przymrużonych ślepi to, co się dzieje na boisku.
Zostałem zauważony po kilku sekundach i przyznam, nieco zdziwiłem się na ich radość, z jaką mnie powitali, przecież aż tak dobrze ich nie znałem, tylko czasem z nimi grałem, ale to wszystko. Oczywiście, również się z nimi przywitałem i grzecznie odmówiłem gry z nimi. Widząc ich jedynie w krótkich koszulkach momentalnie robiło mi jeszcze zimniej, rozumiem, że oni się ruszali dzięki czemu było im cieplej, ale ja bym chyba tak nie potrafił. Zresztą, chciałem porozmawiać z Taikim, który wydawał się być bardzo mocno zaskoczony moim widokiem. Rzuciłem mu szybkie spojrzenie, które na szczęście zrozumiał i już po chwili przeprosił swoich kolegów i zaczął iść w moją stronę. Na jego widok Vivi podniosła łebek i zaczęła radośnie merdać ogonem. Nie sądziłem, że przekona się ona do niego tak bardzo.
- Przepraszam, że zostawiłem cię samego na tak długo bez praktycznie żadnego słowa, ale musiałem to wszystko przemyśleć i nie mogłem się wcześniej urwać z domu – powiedziałem od razu, kiedy tylko Taiki usiadł obok mnie. Vivi od razu zaczęła się do niego przymilać, a chłopak bez oporu dał jej to, czego tak bardzo pragnęła, czyli pieszczot i małej uwagi.
- Nic się nie stało. Tak właściwie to myślałem, że już cię nie zobaczę – odparł, przyglądając mi się z uwagą, a z jego twarzy nie znikał delikatny uśmiech. Chyba cieszył się, że mnie zobaczył.
- Przepraszam – dodałem raz jeszcze. – Myślałem nad tym, czego się o tobie dowiedziałem. I doszedłem do wniosku, że póki nikogo nie krzywdzisz ani do niczego nie zmuszasz, to chyba jest w porządku… Znaczy, ja nie potrafię tak postępować, ale to nie jest nic złego – wyjaśniłem swój punkt widzenia, wpatrując i bawiąc się swoimi palcami. Nie podzielałem również zdania Nadii odnośnie tego, że Taiki jest winny śmierci jej brata. Ludzie nie robią sobie krzywdy z takich powodów, jej brat był chory, a Taiki nie był temu winien. – Nie jesteś zły? – spytałem cicho, podnosząc głowę i patrząc wprost na niego, by móc odczytać emocje z jego twarzy, chociaż chyba byłem w tym słaby. Miałem nadzieję, że Taiki nie miał mi za złe tego, że znów tak długo mnie nie było. I jeszcze za moją reakcję, zachowałem się jak głupek, przecież to jego życie, nie moje, i tylko on ma prawo o nim decyduje. Jeżeli odczuwa potrzebę, aby tak często spotykać się z innymi na przygodny seks, i oni nie mają nic przeciwko temu, to wszystko było w porządku. Przecież to nie zmienia jego charakteru, pewnie odkąd się poznaliśmy zdążył się przespać z niejedną osobą, a i tak traktuje mnie tak samo.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz