Podejrzewałem, że po dwóch nieprzespanych nocach nie będę czuł się najżywiej, ale nie spodziewałem się, że będzie aż tak źle. Mój czas reakcji był bardzo opóźniony, nie za bardzo zwracałem uwagę na to, co się wokół mnie dzieje, a w głowie miałem tylko jedną myśl: spać. Nie pomogła mi nawet mocna, czarna kawa zrobiona do śniadania przez mojego męża. Na szczęście w ostatniej chwili zorientowałem się, że Mikleo dotyka mojej torby, dzięki czemu zdążyłem zareagować. Naprawdę nie chciałbym aby przedwcześnie ujrzał swoją niespodziankę, którą mu podaruję… nie wiem kiedy, ale kiedyś na pewno. Chyba powinienem być jeszcze bardziej ostrożny, niż dotychczas, pół biedy, gdyby Mikleo to znalazł, on doskonale wiedział, po co to, ale jak bym m się wytłumaczył Yuki’emu, to nie mam pojęcia.
Podczas przygotowań do podróży bardzo, ale to bardzo chciałem pomóc Mikleo, ale wyszło na to, że nie zrobiłem niczego pożytecznego. Próbowałem, ale zanim się ogarnąłem, mój mąż zrobił już wszystko. Czułem się z tym głupio, oczywiście wcześniejszego dnia podejrzewałem, że będę potrzebował jego pomocy, a zamiast tego odwalał czarną robotę. Powinienem naprawdę się ogarnąć, nie mogłem się tak wyzyskiwać Mikleo. Muszę go za to przeprosić, pewnie było mu ciężko, w końcu spędził noc na moim ramieniu i pewnie był obolały. Mnie prawił morały, że krótka drzemka w siodle jest szkodliwa dla zdrowia, a sam spał w sposób, który na pewno nie jest wygodny oraz zdrowy.
Coraz bardziej byłem za pomysłem Mikleo, odnośnie spędzenia jednej nocy w jakiejś gospodzie. Lub dwóch. Chyba faktycznie przydałoby mi się nieco dłuższy odpoczynek w zwykłym łóżku, dawno nie miałem okazji do spędzenia tak wygodnej nocy. Czy jednak chwila wygody jest warta tak wysokiej ceny? Będę musiał wynająć pokój z dwoma łóżkami – jedno dla mnie i Miki’ego, drugie dla Yuki’ego. Wcześniej ja i Yuki mieściliśmy się na jednym, ale coś czuję, że tak we trójkę byłoby nam trochę ciasno. Do tego jeszcze dochodzą opłaty za wierzchowca, no i oczywiście dochodzą jeszcze zwierzaki… chociaż one mogłyby spać w stajni? Yuki nie byłby zadowolony, on i Codi byli praktycznie nierozłączni, co jeszcze nie tak dawno temu mnie dziwiło. Ponad dwa lata temu, przed śmiercią Mikleo, byłem przekonany, że z czasem zainteresowanie chłopca psem zmniejszy się, a obowiązek opieki spadnie na mnie, w końcu Mikleo bał się psów, ale miło się zaskoczyłem. W sensie, i Yukim, i Mikleo. Yuki dobrze opiekuje się swoim czworonożnym przyjacielem, uczy go posłuszeństwa i dba, aby chodził czysty, a jego sierść była wyczesana, ja jedynie go karmiłem, ponieważ musiałem odpowiednio rozdzielać jedzenie, by starczyło na jak najdłużej i jednocześnie by psiak nie chodził głodny.
Mikleo też poczynił duże postępy, jeżeli chodzi o jego strach wobec psów. Może nadal odczuwał strach wobec niektórych psiaków, ale zauważyłem, że bardzo polubił Codi’ego, a ten wcale takim małym psiakiem nie był. Biorąc pod uwagę, jak bardzo na samym początku bał się szczeniaczka, nawet się na mnie śmiertelnie obraził i zagroził, że odejdzie, jeśli jeszcze raz zbliżę się do niego z tym niewinnym stworzonkiem. Może i akceptuje tylko tego jednego psa, ale coś czuję, że gdybyśmy przypadkiem spotkali jakiegoś psiaka, nie zareagowałby tak źle. Znaczy, może przestraszyłby się jakiegoś wielkiego wilczura, ale nie byłby przerażony szczeniaczkami i mniejszymi osobnikami.
To były dalekie i piękne czasy, za którymi odrobinkę tęskniłem. Od tamtej pory moje dwa anioły naprawdę się zmieniły, i to najlepsze. Tylko ja, zamiast czynić progresy, robię wręcz odwrotnie.
Próbowałem przespać się odrobinkę w siodle, ale jakoś mi to nie wychodziło. Może byłem bardzo zmęczony, ale jakoś nie potrafiłem odpocząć, ale też nie skupiałem się na otoczeniu; myślami byłem zupełnie gdzie indziej. Nie wiem, jak wytrzymam kolejne kilka godzin stojąc na warcie, ale będę musiał sobie dać jakoś radę. Będę musiał poprosić męża, aby pierwszy stanął na warcie i aby mnie obudził, by on również mógł się przespać.
Wkrótce zaczynało się ściemniać i zatrzymaliśmy się, aby rozbić mały obóz w niewielkiej jaskini, która skutecznie chroniła nas przed chłodnym wiatrem. Yuki uprzedził nas, że idzie poćwiczyć niedaleko wraz z Codim, na co się zgodziłem. Ważne, aby byli blisko, by w razie niebezpieczeństwa móc szyko zareagować.
- Przepraszam, że zostawiłem cię tak z tym wszystkim samego – powiedziałem cicho do męża, rozkładając koce. Chciałem się odrobinkę dzisiaj do czegoś przydać, już i tak do tej pory byłem wystarczająco bezużyteczny.
- W porządku, przecież to nie jest nic trudnego – powiedział, uśmiechając się do mnie lekko. – Możesz teraz trochę odpocząć, widziałem, że chyba nie udało ci się przespać.
- Zaraz, najpierw ci pomogę, i jeszcze później muszę się ogolić – ostatnią część zdania powiedziałem pod nosem, bardziej do siebie niż do niego.
- Czemu to robisz? – przyznam, jego pytanie trochę zbiło mnie z tropu. Skąd mu się to wzięło?
- Co? Golę się? – odparłem, musząc się upewnić, że dobrze zinterpretowałem jego słowa. – Cóż, by nie przeszkadzać tobie i sobie – powiedziałem cicho, kompletnie nie rozumiejąc jego pytania. To nie było jasne, że robiłem to dla niego? Myślałem, że mu to przeszkadza, w końcu to nie jest nic przyjemnego, kiedy coś drapie cię po twarzy. Poza tym, zarost sprawiał, że wyglądałem na znacznie starszego niż w rzeczywistości, co pewnie dodatkowo musiało mu przeszkadzać.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz