Kiedy tylko wszedłem do domu, zostałem powitany głośnym i pełnym radości okrzykiem siostry i zaraz poczułem, jak jej drobne rączki oplatają się wokół mojej szyi. Uśmiechnąłem się do niej i zaraz podniosłem ją z ziemi, obracając się wraz z nią kilkakrotnie wokół własnej osi. Z gardła Natsu wydobył się śmiech, na dźwięk którego kąciki moich ust uniosły się same, na chwilę zapominając o tej całej żenującej sytuacji w domu Taiki’ego. I ja miałem tak po prostu stąd odejść i zostawić ją z tatą, by stała się taka jak on? Nie mogłem na to pozwolić.
- Gdzie byłeś? Obiecałeś, że będziesz się dziś ze mną bawił – powiedziała z pretensją w głosie, kiedy odstawiłem ją na ziemię.
- I będę, później nawet pójdziemy na spacer – odparłem, czochrając jej włoski. Najwidoczniej dopiero co wstała, bo jeszcze miała na sobie uroczą, różową piżamkę, a jej kosmyki żyły własnym życiem, zupełnie jak moje, z tą różnicą, że ją dało się uczesać i wyglądała uroczo, w przeciwieństwie do mnie.
- A Vivi pójdzie z nami? - spytała z iskierkami podekscytowania w brązowych oczkach.
- Oczywiście, że tak – odpowiedziałem, uśmiechając się szeroko.
Dziewczynka uśmiechnęła się radośnie i złapała mnie za nadgarstek, ciągnąc w stronę kuchni i mówiąc , że ciocia przygotowuje śniadanie. Pozwoliłem się poprowadzić wiedząc, że będę musiał odmówić. Po tym, jak Taiki spalił omlety – zapewne tylko i wyłącznie z mojej winy, gdybym pojawił się ubrany, nic takiego by się nie stało – nie chciałem za bardzo zostawiać go bez przygotowanego śniadania, widziałem, że jego zdolności kulinarne nie są na zbyt wysokim poziomie. Nie, żebym uważał to za coś złego, przecież to całkowicie normalne, że nie potrafi się wszystkiego, w końcu ja też nie potrafię wielu rzeczy. Jakby się nad tym zastanowić, więcej rzeczy nie potrafię niż potrafię, nie mam zatem prawa oceniać innych.
Kiedy znalazłem się w kuchni, od razu zostałem powitany przez moją radosną rudą kuleczkę. Uklęknąłem i z uśmiechem zacząłem się z nią bawić, naprawdę stęskniony po tej całej długiej nocy. Przy okazji wytłumaczyłem cioci, gdzie byłem poprzedniej nocy i dlaczego nie wróciłem, z czego moja ciocia nie była za bardzo zadowolona. Nie wiedziałem czemu, ale nie ciocia nie wydawała się szczęśliwa z faktu, że zacząłem przyjaźnić się z Taikim, albo raczej powinienem rzec: ze smokiem. Czyżby nasze rasy się nie dogadywały? Nie wiem, nie znam się na takich sprawach, ale jeżeli tak, to jest to czystą głupotą. Wygnańcy powinni trzymać się razem, a nie walczyć nie tylko z ludźmi, a jeszcze z samymi sobą.
Poczekałem, aż moja siostra spokojnie zje śniadanie, a następnie pomogłem cioci w sprzątaniu, a następnie zająłem się Natsu. Jeżeli nie chciałem się spóźnić na mecz, musieliśmy wyjść znacznie wcześniej. Musiałem także przypilnować, aby ubrała się odpowiednio ciepło, później związać jej włoski w dwa kucyki i jeszcze z nią porozmawiać na temat tego, gdzie idziemy i poprosić ją o dyskrecję.
Tak jak podejrzewałem, dziewczynka była bardzo podekscytowana informacją, że pójdziemy do miasta, i jeszcze będzie patrzeć, jak jej duży braciszek gra. Oczywiście obiecała na mały paluszek, że nikomu nie powie o naszym małym wypadzie. Bardzo zależało mi na jej dyskrecji, gdyby tata dowiedział się, że kwestionuję jego zakaz… Nie wiem, jakby zareagował, i wolałbym się nigdy nie przekonać o tym na własnej skórze, to na pewno nie będzie nic dobrego.
Wyruszyliśmy po południu, wcześniej mówiąc cioci, że idziemy na spacer i wrócimy przed zmrokiem. Nie chciałem jej mówić prawdy z powodu jej niechęci do smoków. Przecież Taiki nie był wcale zły, był niesamowity, i dobry, nie wyśmiał mnie ani nie traktuje mnie jak kogoś gorszego po tym, jak mu powiedziałem o swoich ogonach. To przecież bardzo dobrze, prawda?
Droga zajęła nam nieco mniej czasu, niż zakładałem. Kiedy przyszliśmy na boisko, nikogo jeszcze nie było, dlatego usiedliśmy na trawie i po prostu sobie rozmawialiśmy. Po kilkunastu sekundach moja siostra wyczuła, że zbliża się ktoś obcy, ale ja już doskonale wiedziałem, kto to taki. Uśmiechnąłem się na znajomy i charakterystyczny zapach piżmu, ale zaraz przypomniałem sobie, co takiego odwaliłem w jego domu. Co takiego Taiki sobie pomyślał, kiedy ujrzał mnie ubranego jedynie w jego koszulę? Pewnie był zdegustowany, musiałem wyglądać okropnie i obrzydliwie, bo niby jak inaczej?
- To nie jest człowiek – odezwała się cicho Natsu, przyglądając mi się uważnie i może z lekkim strachem. Uśmiechnąłem się do niej uspokajająco, z troską poprawiając rude kosmyki opadające na jej czoło.
- Nie, to jest mój znajomy i jest smokiem. Nie musisz się go obawiać – odparłem, podnosząc się z ziemi i przeciągając się leniwie. Dzisiejszy dzień był o niebo lepszy od poprzedniego, ponieważ nie padało, jednak i tak czułem się troszeczkę ospały. Dziewczynka niepewnie pokiwała głową i również wstała z ziemi, otrzepując z brudu swoje ubranie.
- Cześć, długo czekacie? - usłyszałem za sobą dobrze znajomy głos.
- Nie tak bardzo – odparłem z uśmiechem i lekkimi wypiekami na policzkach, mając w pamięci tę głupią sytuację z rana. Rany, jakim ja jestem idiotą, co mnie podkusiło, aby tak po prostu wyjść z pokoju w samej koszuli? - Więc Taiki, to jest moja siostra Natsu. Natsu, to jest właśnie Taiki, mój znajomy – przedstawiłem ich sobie czując, jak moja siostra ukryła się za mną i niepewnie zza mnie wyjrzała.
- Ale pan jest wysoki – powiedziała cicho Natsu, zadzierając głowę. Doskonale rozumiałem jej onieśmielenie, ja przy nim wyglądałem na liliputa, a co dopiero sześcioletnie dziecko.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz