Obudziłem się późnym rankiem, z okropną suchością w gardle i równie okropnym samopoczuciem. Doskonale pamiętałem wszystko z poprzedniego wieczoru, albo przynajmniej znaczną większość, a już a pewno moment, w którym zostałem przyprowadzony do pokoju. Westchnąłem cicho i przeczesałem dłonią włosy, zapewne powodując na głowie jeszcze większy bałagan niż który powstał przed całą noc. Nie bolała mnie głowa, nie byłem nawet za bardzo zmęczony, czułbym się świetnie gdyby nie ta okropna suchość w gardle. Tak powinno być po alkoholu? Nie wiem, ale jeśli tak, to wcale nie było tak źle. Ogólnie wieczór był naprawdę udany, a może byłby taki, gdyby nie to, co stało się później, w domu, w tym pokoju.
Naprawdę go pocałowałem. Rany, naprawdę to zrobiłem, i to było… cudowne i dziwne zarazem, ale dziwne w tym pozytywnym znaczeniu. Obawiałem się z początku, że Taiki będzie na mnie zły, ale kiedy odwzajemnił pocałunek i zainicjował kolejny, poczułem się naprawdę szczęśliwy. Jego dotyk na mojej skórze to było coś niesamowitego, nigdy w życiu nie było mi tak przyjemnie i kiedy zaczynało mi być jeszcze lepiej, on nagle... przestał. Tego nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego to zrobił? Taiki stwierdził, że dnia następnego bym tego żałował, ale jak na razie żałuję jedynie tego, że nic się nie stało. Przecież ja tego chciałem, on chyba też tego chciał, więc co mogło być w tym złego? Nie skrzywdziłby mnie, tego byłem pewien.
A może to była jedynie wymówka? Może to ze mną było coś nie tak? Odsunął się ode mnie dopiero po tym, jak wsunął swoją dłoń pod moją koszulkę. Może to przez to, że byłem za bardzo chudy? Pewnie nie byłem w jego typie, ale chciał mi tego powiedzieć wprost, by mnie nie obrazić. Rany, na pewno nie byłem w jego typie, przecież jak ja wyglądałem, a jak on, przecież to niebo a ziemia. Co ja sobie w ogóle myślałem? Byłem mały, chudy, i ogólnie jakiś taki beznadziejny. To oczywiste, że nigdy nie spojrzy na mnie tak, jak ja od niedawna patrzę na niego. To odtrącenie naprawdę mnie zabolało.
Opadłem z powrotem na poduszki, czując zażenowanie oraz smutek jednocześnie. Nie dość, że jestem beznadziejny, to jeszcze wyjątkowo głupi. Pewnie po tym już Taiki nie będzie chciał mnie znać, albo zacznie traktować mnie chłodniej, bym nie zaczął sobie wyobrażać nie wiadomo czego. Naprawdę mi na nim zależy, więc czemu muszę to wszystko psuć?
Poczułem, jak coś wskakuje na mój brzuch i zaraz zrozumiałem, że jest to Vivi. Nim się zorientowałem, zaczęła lizać mnie po policzkach, powodując tym samym śmieszne łaskotanie. Zaśmiałem się cicho i odsunąłem ją do siebie, po czym podniosłem się do siadu. Widok cieszącego się na mój widok zwierzaka, przynajmniej ona jedna ma mnie za kogoś wartościowego.
- Dzień dobry, piękna – powiedziałem cicho, głaszcząc jej cudownie miękką sierść. – Daj mi moment, ogarnę się i będziemy mogli wracać do domu – dodałem, nie przestając drapać jej za uchem. Tak chyba będzie najlepiej. Cichutko się ogarnę, poprawię po sobie łóżko, a potem równie szybko wyjdę, nie chcąc przeszkadzać Taiki’emu i jego cudownej cioci, a zwłaszcza Taiki’emu. Już wystarczająco się popisałem. Nie żałuję pocałunku, z chęcią powtórzyłbym go jeszcze raz, ale coś czuję, że to już nie będzie możliwe… rany, co się ze mną dzieje? Kiedy on mnie pocałował, nie byłem w stanie spojrzeć mu w oczy, a teraz sam chcę to zrobić. Już powoli przestaję rozumieć samego siebie.
Postawiłem Vivi na podłodze i sam ruszyłem do łazienki. Byłem cicho, nie chcąc przeszkadzać Taiki’emu i jego cioci, którzy byli w kuchni i rozmawiali między sobą. Po piętnastu minutach, kiedy już wychodziłem, usłyszałem zamykanie się frontowych drzwi; najwidoczniej ktoś musiał wyjść. To był chłopak, czy może jego ciocia? Cóż, niedługo się dowiem, sam również będę wychodził.
Wróciłem do pokoju, gdzie spędziłem noc, gdzie zastałem leżącą na łóżku Vivi, która na mój widok zeskoczyła na podłogę i podbiegła do mnie, wesoło merdając rudą kitą. Chyba wyczuwała, że potrzebuję małego pocieszenia, bo moje samopoczucie było naprawdę kiepskie. Poklepałem ją po łebku i zacząłem poprawiać łóżko. Słysząc ciche pukanie od razu przestałem i odwróciłem się w stronę drzwi, wpatrując się w nie wyczekująco. Kiedy do pokoju wszedł uśmiechnięty Taiki, poczułem się trochę dziwnie. Czyli zachowuje się tak, jak gdyby nic się nie stało…? W sumie, nic się stało, do niczego nie doszło. Próbowałem zrobić dobrą minę do złej gry, ale chyba nie najlepiej mi to wychodziło.
- Hej, słyszałem, że wstałeś. Jak się czujesz? – spytał łagodnie, wchodząc do środka. Ciekawiło mnie, kiedy wspomni o tym, co wczoraj zrobiłem, albo czy w ogóle o tym wspomni.
- Całkiem dobrze – odparłem, posyłając mu lekki uśmiech i odwracając się znów, chcąc dokończyć to, co wcześniej zacząłem. – Właściwie, mogę już wychodzić, nie chciałbym kłopotać ciebie i twojej cioci – drugie zdanie powiedziałem już z nieco zachrypniętym głosem, to wszystko przez tą głupią suchość w gardle.
- Przecież nie musisz od razu wychodzić, nie jesteś żadnym kłopotem , nigdy nie byłeś i nie jesteś – odpowiedział chłopak i usłyszałem, jak podchodzi do mnie. – Przyniosłem ci wodę i coś na ból głowy, pomyślałem, że możesz czuć się po wczorajszym piciu nie najlepiej, trochę cię wzięło.
- Nie boli mnie głowa – zauważyłem, odwracając się do niego i przyglądając się mu uważnie. Dopiero teraz ujrzałem, że faktycznie, trzyma coś w dłoniach, wcześniej kompletnie nie zwróciłem na to uwagi, skupiłem się tylko na jego twarzy. – Ale dziękuję, to bardzo miłe z twojej strony – dodałem po chwili zdając sobie sprawę, że to, co powiedziałem, mogło zabrzmieć niegrzecznie.
- Nie musisz tego ukrywać, widzę, że nie wyglądasz najlepiej – nadal uparcie trzymał się swojego. Westchnąłem cicho, słysząc jego słowa. Czyli zauważył? Jestem chyba beznadziejny w udawaniu tego, że wszystko jest ze mną w porządku. Albo po prostu nie chcę udawać przy nim.
- Ale to nie z tego powodu – powiedziałem cicho, po chwili wbijając wzrok w podłogę. Chyba nie ma sensu, aby dłużej to ukrywać. – Pamiętam, co się wczoraj wydarzyło i co zrobiłem.
- Och – wyrwało się mu z piersi. – Cóż, nie przejmuj się tym. Alkohol czasem tak działa na ludzi, nie musisz się o to martwić. Wiem, że gdyby nie to, nigdy byś tego nie zrobił.
- A gdybym ci powiedział, że tak? Że zrobiłbym to jeszcze raz, nawet nie będąc pod wpływem alkoholem? – wymamrotałem nawet nie podnosząc wzroku. Poczułem, że lepiej, aby to wiedział, chociaż to było dla mnie trochę bardzo zawstydzające.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz