środa, 21 października 2020

Od Shōyō CD Taiki

 Zmarszczyłem brwi na jego słowa, nie za bardzo wierząc w jego słowa. Ktoś tu był, jakaś kobieta i ta kobieta była czymś bardzo zdenerwowana. Nie potrafiłem zrozumieć pełnych zdań, co najwyżej pojedyncze słowa, które niewiele mi mówiły – pokój, w którym spałem, znajdował się zbyt daleko od wejścia do domu, a zamknięte drzwi nie ułatwiały sprawy. Miałem także nieodparte wrażenie, że i sam Taiki był zirytowany tą poranną wizytą, ale jakby cała ta złość wyparowała, kiedy mnie ujrzał: nie wydawało mi się, aby jego szeroki uśmiech, którym mnie obdarował, był fałszywy, mogłem nawet rzec, że wręcz przeciwnie. Zastanawiało mnie tylko jedno; dlaczego nie chciał mi powiedzieć o tej wizycie i czemu chciał utrzymać to w tajemnicy? 
Głupku, skoro ci tego nie mówi, to pewnie nie jest nic, co by ciebie dotyczyło, zganiłem siebie w myślach, czując się trochę głupio. Nie musiał mi mówić wszystkiego, miał prawo do zachowania pewnych rzeczy dla siebie, przecież i ja nie zwierzam mu się ze wszystkiego… a nie, stop, przecież ostatnio zacząłem obarczać go swoimi troskami i zmartwieniami. Moja sytuacja jest jednak zupełnie inna, ja jestem słaby i beznadziejny, i wbrew samemu sobie chyba jednak czasem potrzebuję wsparcia, ale Taiki jest znacznie silniejszy ode mnie, zarówno pod względem fizycznym jak i psychicznym. Postanowiłem jednak uszanować jego decyzję i nie naciskać na niego, jeśli nie chce mi powiedzieć  prawdy, to musi mieć w tym jakiś interes. 
- Mógłbym pójść z tobą – zaproponowałem, uśmiechając się do niego ładnie. Jak na mnie godzina ósma była bardzo późna, biorąc pod uwagę, że zazwyczaj wstawałem wraz ze wschodem słońca. Zresztą, chciałem z nim spędzić trochę więc czasu nim wrócę do domu. 
- Nie trzeba, możesz jeszcze trochę pospać – zapewnił mnie Taiki, machając lekko ręką.
 Jego pies, który notabene obudził mnie swoim szczekaniem, był chyba innego zdania, bo zaraz do mnie podbiegł, wesoło merdając ogonem. Uklęknąłem przy nim, lekko wychylając się za drzwi, które mnie zasłaniały. Nie chciałem się pokazać jego cioci jedynie w samej, za dużej koszuli, która jeszcze dodatkowo nie była moja, a Taiki’ego, co dodatkowo mnie peszyło, ale skoro jej nie było, czułem się odrobinkę lepiej. Co prawda, nadal nie czułem się za swobodnie będąc w jego obecności w takim stroju, ale ciągle staram się sobie wmówić, że to przecież nic takiego, bo w końcu już widział mnie tak nie raz i jeszcze mówił, że wyglądam w niej bardzo dobrze. Cokolwiek to znaczy. 
- I tak już nie będę w stanie zasnąć – powiedziałem cicho, drapiąc to wielkie psisko za uchem. Trochę przekonałem się do Kody, ale wcale nie oznaczało to, że mam taki sam stosunek do innych mu podobnych istot. Koda był po prostu wielkim, uwielbiającym pieszczoty misiem. Naprawdę miłe doświadczenie, kiedy pies się do ciebie łasi, a nie szczerzy kły. – Vivi też przyda się mały spacerek. Dajcie mi dwie minuty i jestem gotowy – dodałem, wstając z kucek i posyłając chłopakowi delikatny uśmiech. 
Nim Taiki zdążył jakkolwiek zaoponować, zniknąłem za drzwiami przydzielonego mi pokoju. Nie chciałem, by długo na mnie czekali, dlatego w lekkim pośpiechu zacząłem ubierać się w swoje przyjemnie ciepłe rzeczy, mimowolnie ciesząc się z tego, że mogłem ubrać coś, co zakrywałoby moją skórę. Nigdy nie zakładałem rzeczy z krótkimi rękawami, nawet w lecie, więc chodzenie w za dużej koszuli chłopaka tylko wzmagało moją niepewność. 
Vivi leżała rozwalona na łóżku i przyglądała mi się z zaciekawieniem, chyba niespecjalnie chętna na opuszczenie ciepłego miejsca. Cóż, będzie miała problem, bo już zapowiedziałem, że i ona wychodzi na spacer. Kiedy już byłem gotowy, a koszulę chłopaka ładnie i równo złożyłem odkładając na komodę, wygoniłem lisicę z łóżka, by je pościelić. Nie mogłem tak po prostu zostawić po sobie bałaganu, już i tak nadużywam jego dobroci, nie chciałbym być jeszcze większym problemem, niż jakim jestem już teraz. 
Kiedy byłem już gotowy, wziąłem do rąk moją piżamę i wyszedłem z pokoju, a Vivi mi towarzyszyła. Rozejrzałem się po korytarzu, poszukując wzrokiem Taiki’ego licząc na to, że jednak postanowił na mnie poczekać. Ku mojej uldze zauważyłem, że Koda czekał pod drzwiami sypialni swojego właściciela, co oznaczało tylko jedno – ciemnowłosy był w środku. Kiedy tylko pies zauważył rudą kulkę kręcącą się przy moich nogach, od razu rzucił się w jej kierunku, chcąc się bawić, a Vivi z chęcią przyjęła to zaproszenie. Nie chcąc, aby zwierzaki przypadkowo coś rozwaliły, wypuściłem je na podwórko. Cieszyłem się, że Vivi ma jakiegoś towarzysza do zabawy i może się trochę wyszaleć, brakowało jej towarzystwa czegoś jej podobnego, a ja nie mogłem jej tego zapewnić. 
Wróciłem pod sypialnię Taiki’ego, pukając ostrożnie do drzwi, nie wypadałoby tak wchodzić do czyjejś sypialni bez pukania. Po usłyszeniu łagodnego „proszę”, niepewnie wszedłem do jego pokoju. Kiedy tylko zamknąłem za sobą drzwi i uniosłem wzrok, zauważając mojego przyjaciela odwróconego w moją stronę i zakładającego koszulę. Na moment moje spojrzenie padło na nagi tors chłopaka i poczułem się dziwnie… mój boże, co się ze mną dzieje? Przecież wcześniej już go takiego widziałem, w końcu uczył mnie pływać, ale wtedy nie czułem niczego podobnego. To jest w ogóle normalne? 
Starałem się zignorować szybsze bicie serca, miękkie nogi i wypieki na policzkach, uniosłem wzrok trochę wyżej, na jego twarz, decydując się na niej skupić, i uśmiechając się do niego łagodnie. Było to trudne, ale nie miałem większego wyboru. Nie chciałem, aby Taiki wziął mnie za dziwaka, to i tak pewnie nie było normalne zachowanie. 
- Dziękuję jeszcze raz za możliwość przenocowania – powiedziałem cicho, wyciągając w jego stronę dłonie z jego koszulą. 
- Mówiłem ci, że to żaden problem, możesz tutaj nocować, kiedy tylko masz na to ochotę – odparł z wesołym uśmiechem, odbierając swoją rzecz i odkładając ją na łóżko, pewnie aby później ją wyprać. – Jeszcze tylko się uczeszę i możemy wychodzić – dodał, zapinając przedostatni guzik uwalniając mnie tym samym od pokusy zerkania na jego tors, za co w duchu byłem mu wdzięczny. 
- Po co układasz włosy? Przecież chyba nie będziemy iść do ludzi – zauważyłem, siadając na łóżku i obserwując, jak uważnie układa włosy pilnując, aby nie odstawało żadne pasemko. Zrozumiałbym, chociażby związał włosy, by mu nie przeszkadzały, ale od razu tak starać?
- Ponieważ chcę wyglądać dobrze – odparł, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie, nadal skupiony na swoim odbiciu. 
- Jak dla mnie już wyglądasz bardzo dobrze, nawet bez tego układania włosów – powiedziałem lekko, wzruszając ramionami. Taka była prawda, Taiki niezależnie od tego, co zrobił, i tak wyglądał… cudownie, inaczej nie da się go określić. A  ja… cóż, niezależnie od tego, czy poprawię włosy, założę inne ubranie, i tak będę wyglądać, jak dziecko. To momentami potrafiło być bardzo irytujące. 

<Taiki? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz