piątek, 2 października 2020

Od Taiki CD Shōyō

W lekkim szoku stałem nieruchomo, trawiąc to, co zobaczyłem, ta moja koszula idealnie leżała na jego ciele, chłopak wyglądał w niej przeuroczo, aż by się chciało... O jeny, o czym ja w ogóle myślę, porąbało mnie? Może odrobinkę przecież to jeszcze dziecko nie powinienem nawet tak o nim myśleć to okropne.
Zamyślony kurczę zapominałem o omlecie, który całkowicie mi się spalił, a uświadomił mnie w tym okropny zapach uderzający w moje nozdrza.
Wystraszony i jednocześnie zaskoczony szybko zdjąłem gorące naczynie z ognia, cicho burcząc pod nosem z niezadowoleniem kilka przekleństw.
- No świetnie i co teraz? - Zadałem sobie pytanie, nie wiedząc co mam teraz zrobić, naprawdę jestem głupi, nie znam się na gotowaniu i w takich momentach jak nic to wychodzi.
Karotka wrócił do mnie przebrany w swoje ubrania, przeobrażając mnie ponownie za to, co się wydarzyło, nie miał w sumie za co, nic się nie stało, może trochę zaskoczył mnie, zjawiając się tu tylko i wyłącznie w mojej koszuli, ale to nic takiego każdemu się zdarza, a on nie wyglądał w nich źle wręcz przeciwnie perfekcyjnie.
- Co z omletami? - Chłopak podszedł do spalonego jedzenia, w milczeniu przyglądając mu się uważnie.
- Jak widać dramat - Przyznałem, nie mając co tu kryć, jestem beznadziejny i tyle w tym akurat temacie.
Chłopak nie odzywał się dłuższą chwilę, nad czymś myśląc i tylko ja nie wiedziałem, nad czym jestem głupi czy może nieświadomy. O tak właśnie nieświadomy tego, co ukrywa jego nieobecne spojrzenie ciekawe, o czym myśli na pewno w duchu śmieje się ze mnie z powodu tych spalonych omletów, nic dziwnego też bym się z siebie śmiał, gdyby to nie było tak upokarzającego.
- To nad czym tak myślisz? - Musiałem w końcu zapytać, bo chyba umrę z niewiedzy już i tak było dziwnie najpierw Shōyō w mojej koszuli a później te spalone omlety nic tylko brawa bić nam obu.
- Tak myślę, że powinienem się już zbierać ciocia na pewno się już martwi - Zmarszczył brwi słysząc jego słowa myśląc nad nimi chwileczkę.
- Oczywiście, że możesz wracać ja cię nie trzymam siłą musisz najpierw zjeść ze mną śniadanie a później możesz wracać - Przyznałem, nie mając zamiaru wypuszczać go z mojego domu bez śniadania, które jest najważniejszym posiłkiem całego dnia.
- Mogę zjeść w domu to żaden problem - Najwidoczniej chłopak był wciąż bardzo, ale to bardzo zażenowany zaistniałą sytuacją, która miała miejsce całkiem niedawno, bo nawet nie potrafił spojrzeć mi w oczy, patrząc wszędzie tylko nie tam, gdzie powinien patrzeć.
- Czyżby to, co się wydarzyło, trochę się speszyło? - Spytałem wprost, może jak zacznie o tym mówić, poczuje się lepiej, w końcu nic niestosownego się nie stało, nic też nie widziałem, nie za wiele jedynie miałem okazję zobaczyć koszulę, pięknie zakrywała jego ciało, przysięgam nic nie widziałem, nawet gdybym bardzo tego chciał..
- Nie to nie to - odpowiadając stał się jeszcze bardziej czerwony z nerwów gniotąc swoje ubranie, które miał na sobie założone.
Westchnąłem więc cicho, drapiąc się po głowie, chciał powiedzieć tak, ale bał się chyba mojej reakcji, czego nie rozumiałem, przecież jestem miły, nic złego bym nie zrobił ani tym bardziej bym nie powiedział.
- Okej, okej nic się przecież nie stało wyluzuj, chciałem tylko zjeść z tobą śniadanie, ale jeśli bardzo ci się spieszyć może wracać do domu - Przyznałem, chyba wzbudziłem tym poczucie winy u chłopaka, który stwierdził, że zje ze mną posiłek, a później pójdzie, bo przecież mamy dziś grać w piłkę a on musi porozmawiać o tym z siostrą. W sumie miał rację, przecież dziś jest mecz i musiałem się do niego przygotować najpierw jednak śniadanie. Tym razem Shōyō zrobił jedzenie, a ja tylko na niego patrzyłem, to znaczy nie ma niego konkretnie a na to, co robi, może wreszcie się nauczę czegoś mądrego, nie wiem tylko, czy jestem w ogóle stworzony do tak trudnych rzeczy, jak gotowanie.
Koniec końców zjedliśmy razem pyszne śniadanie, a ja postanowiłem posprzątać, w końcu wypada, jeden gotuje, drugi sprząta, przynajmniej do tego nadaje się perfekcyjnie.
- To ja będę się już zbierać - Shōyō powoli zaczął się zbierać, na co kiwnąłem głową i tak niedługo znów się zobaczymy, przecież czeka nas wspólny mecz.
- Dobrze do zobaczenie - Odprowadziłem go do drzwi, które grzecznie otworzyłem, miałem go odprowadzić, ale w sumie jest dzień, nie muszę się teraz o niebo martwię.
- Jeszcze raz dziękuję - Uśmiechnął się nieśmiało wychodząc z mojego domu.
- Nie ma za co przyjemność po mojej stronie - Machnąłem na to ręką, chciałem być miły poza tym to normalne, że nie puściłbym go na dwór w deszcz, to byłoby z mojej strony potworne.
Chłopak kiwnął głową i tak dziękują jeszcze raz, aby już po chwili zniknąć z mojego pola widzenia, jest sprytny, poradzi sobie z powrotem do domu, a ja w tym czasie powinienem wziąć się wreszcie do roboty i trochę się ogarnąć wyglądam fatalnie. Jak więc pomysłem tak też zrobiłem, musząc całkowicie poświęcić się swojemu wyglądowi, który był dla mnie bardzo ważny...

<Karotka? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz