Trochę się wygłupiłam idąc zamawiać towar i nic o nim nie wiedząc. Ale byłam tylko pośrednikiem, to i tak nie leżało w moich kompetencjach jako zielarki. Robiłam to z własnej nieprzymuszonej woli.
- Czerń z domieszką ciemnego błękitu i złote dodatki najlepiej z perłami. - odpowiedział, wchodząc do mieszkania.
Wślizgnęłam się zaraz za nim, rozmyślając nad tego typ tkaniną. Podobała mi się jego koncepcja i chyba dobrze bym w czymś takim wyglądała. Z pewnością William nie należał do amatorów.
W pomieszczeniu pojawiło się zwierzę, które właściciel pogłaskał po głowie.
- To... To... Kot. - powiedziałam bez namysłu.
Bardziej niż obecność zwierzęcia, dziwił mnie fakt, że miał kota. Po prostu moja osoba nie potrafiła dopisać ten rodzaj zwierzęcia do tego rodzaju człowieka. A jak to mówią, jaki pan taki kram.
- Ma na imię Filo. - rzucił, udając się do drugiego pokoju.
Stanęłam obok mruczka i posłałam mu uśmiech. Kiedy wyciągnęłam dłoń, kot szybko skulił uszy, jasno dając we znaki, że nie chce czułości.
- Zadziorny. - zaśmiałam się.
- Indywidualista. - poprawił mnie handlarz.
Przytaknęłam, obserwując jak wchodzi i wychodzi, wyraźnie czegoś szukając. Filo za to wydawał się niewzruszony i chyba nawet niezadowolony na fakt, że zaburzyliśmy mu spokój, a do tego przybyłam ja. Był zupełnym przeciwieństwem mojego Czarnuszka, a wyglądali niemal identycznie.
- Może w czymś pomóc? - zapytałam, ale William przecząco pokiwał głową.
Westchnęłam, przechodząc nieco dalej do środka. Mieszkanie było bogato zdobione i z pewnością odzwierciedlało duszę właściciela. Utrzymane w staro modnym stylu robiło ciekawy klimat.
Jeden obraz szczególnie przykuł moją uwagę. Przedstawiał kochanków, którzy jednak wbijają sobie nawzajem ostrza w brzuch. Myślę, że takie wyrażenie miłości ma dużo sensu.
Zerknęłam na białowłosego, przyglądając mu się uważnie. Jego białe włosy falowały z każdym ruchem, a zamyślona twarz nie zdradzała uczuć.
< Will? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz