poniedziałek, 26 października 2020

Od Soreya CD Mikleo

 Oparłem się wygodniej o chłodną skałę i wyciągnąłem  z plecaka jedną z ksiąg, którą nabyłem podczas mojej dwuletniej podróży. Musiałem czymś zająć myśli, aby przypadkiem nie zasnąć, to było ostatnie, czego teraz chciałem. Jak już się zadeklarowałem, że będę stał na warcie, to nie mogę zasnąć, jak by to wyglądało? Może i Mikleo miał trochę racji, jeżeli chodzi o Codi’ego, ale dla pewności wolałem jeszcze samemu stanąć na warcie. Już raz zostaliśmy zaatakowani podczas odpoczynku, Codi obudził nas w ostatniej chwili, wolałem uniknąć na przyszłość tego typu sytuacji. Zdawałem sobie sprawę, że Mikleo był jedynym, który w tej chwili mógł nas obronić, ja bez paktu jestem jedynie zbędnym balastem, nie nadaję się już do niczego. Jestem pewien, że nawet Yuki zrobiłby więcej ode mnie, a jest jeszcze dzieckiem. Mogłem jedynie obudzić Mikleo w miarę najwcześniej, by mógł się przygotować. Przynajmniej do tego się nadaję. 
Naciągnąłem kaptur na głowę i szczelniej okryłem się peleryną, czując chłodny wiatr na skórze. Podłożyłem trochę patyków do ognia nie chcąc, aby przypadkiem zgasł, może i Yuki oraz Mikleo chłód nie przeszkadzał, ale mnie i zwierzakom a i owszem. Nim otworzyłem książkę, wziąłem na kolana Lucjusza, który nie wydawał się być zbytnio zadowolony, ale jego obraza na mnie trwała parę sekund. Już po chwili kociak wtulił się w moje ciało i zaczął przyjemnie mruczeć, a ja dałem ponieść się lekturze, w regularnych odstępach czasu podnosząc głowę i rozglądając się po otoczeniu upewniając się, że wszystko jest w porządku. 
W końcu przyłapałem się na tym, że wsłuchiwałem się w oddech Mikleo. Miałem wrażenie, że Serafin nie spał – a może miał jakiś niespokojny sen? Od czasu do czasu wzdychał cichutko, prawie że ledwo słyszalnie, albo wiercił się na swoim posłaniu, ale nie odwracał się w moją stronę. Był na mnie zły za to, że mu dzisiaj odmówiłem? Poczułem się źle z tym faktem, ale co miałem zrobić? Zgodzić się? Fakt, uwielbiałem się z nim kochać, seks z nim był cudowny, ale robiłem się po nim tak strasznie senny, a dzisiaj nie mogłem sobie pozwolić na odpoczynek. Poza tym, pewnie nie raz i nie dwa będziemy mieli okazję, aby nadrobić zaległości, a wtedy odwdzięczę mu się za to czekanie. 
- Miki, śpisz? – spytałem cicho, odkładając książkę na bok i wpatrując się z plecy męża. 
- Jak mam spać, jak ciągle mówisz? – burknął, przekręcając się na drugi bok, dzięki czemu mógł na patrzeć. Wyglądał uroczo, tak naburmuszony i z roztrzepanymi włosami. 
- Nie odzywam się już od dobrej godziny – zauważyłem, uśmiechając się do niego łagodnie. – Chodź do mnie – dodałem, klepiąc miejsce obok siebie. 
Chłopak przez moment wpatrywał się we mnie w zamyśleniu, jakby rozważał, czy wykonać moją prośbę, czy nie. Finalnie jednak podniósł się z posłania wraz z kocem i przyczłapał w moją stronę. Usiadł na wskazanym wcześniej przeze mnie miejscu i położył głowę na mojej klatce piersiowej, okrywając nas obu – oraz kota – ciepłym kocem. Objąłem go jedną ręką w talii, przysuwając go bliżej siebie i ucałowałem go w czoło ciesząc się, że do mnie przyszedł. Było nieco raźniej, kiedy znajdował się obok mnie, no i miałem pewność czy śpi czy tylko udaje sen. 
- Połóż się, niepotrzebnie czuwasz – powiedział cicho, przyglądając mi się z uwagą i chyba ze zmartwieniem. Czyli się na mnie nie gniewał, to chyba dobrze. To była ostatnia rzecz, której chciałem. 
- Wydaje mi się, że jest to bardzo potrzebne – odparłem łagodnie, opierając policzek o jego głowę i na powrót skupiając się na czytanym przeze mnie tekście. – Jutro prześpię się trochę w siodle. 
- To nie jest zdrowe dla ludzkiego ciała – burknął i wydawało mi się, że stał się bardziej śpiący niż jeszcze chwilę temu, kiedy to leżał na posłaniu. 
- Dla anielskiego też nie, a mimo tego zasnąłeś – zauważyłem uszczypliwie, nie chcąc tak szybko dać mu zapomnieć, że miałem rację i jednak był zmęczony. Poza tym, chciałem odsunąć tym samy temat mojej osoby, zdawałem sobie sprawę, że to było nie do końca dobre dla mojego zdrowia, ale przecież nic z tym nie mogłem zrobić. Skoro tak bardzo nie chciał, mogłem nie spać, co to dla mnie za różnica…? W sumie, duża. Zawsze odrobinkę bym wypoczął, a to już coś dla organizmu.
- Nie zasnąłem, a jedynie przymknąłem na chwilę oczy, to jest duża różnica – bąknął chyba nie do końca zadowolony z moich słów. 
- Nie przypominam sobie, aby była to chwila, odpłynąłeś na całkiem długo – nie odpuszczałem i dalej się z nim przekomarzałem, czując się naprawdę cudownie. Miło było, kiedy miało się rację, a druga osoba nie chciała tego przyznać. Gdybym mógł, męczyłbym go przez całą, ale przecież to ja miałem czuwać, nie on. 
- To chyba tobie się coś przyśniło, wcale tak nie było – chyba zaczął się lekko irytować, dlatego finalnie postanowiłem przestać, nim moja księżniczka całkowicie się na mnie obrazi. 
- Jeżeli ktoś z nas śnił, to ty, skarbie – powiedziałem, unosząc rozbawiony kąciki ust do góry. – Już dosyć, idź spać, bo rano będziesz markotny i niewyspany – dodałem, całując delikatnie jego skroń. Już się trochę podroczyliśmy, a teraz czas na to, aby w końcu się położył i odpoczął. Rano ja sam będę czuł się marnie, a Yuki trochę uwagi potrzebował. Miki będzie musiał sobie poradzić beze mnie i naprawdę na niego liczyłem.

<Mikleo? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz