Jak łatwo zgubić naszyjnik? Bardzo łatwo, ale żeby zgubić całe pudło to już sztuka. Rozglądałem się po mieszkaniu. Kątem oka spojrzałem na Key. Patrzyła na ten obraz z kochankami. Chyba jej się podobał. Znalazłem w końcu opaskę i podszedłem do kobiety.
-I jak? - powiedziałem, wręczając przedmiot
-Ciekawy.
-Niby się kochają, ale giną, mordując się nawzajem.
-Wiesz, może nie mogą być ze sobą. Wolą zginąć niż żyć osobno.
-Bardziej przypomina kłótnię małżeńską. - uśmiechnęła się - a teraz czas zapłacić
Wydęła policzki i oczywiście zaczęła się targować. Po dłuższej chwili udało się dojść po porozumienia. Zeszliśmy na dół i odprowadziłem ją do drzwi. Na zewnątrz było już dość ciemno. Wyszliśmy na ulicę.
-Polecam się na przyszłość.
-Jak nie będę co miała, zrobić z pieniędzmi, to przyjdę.
-Tak, tak zapraszam. Dam Ci najdroższy materiał.
Mój wzrok z uśmiechniętej twarzy kobiety przeniósł się za jej plecy. W ciemnej uliczce naprzeciwko magazynu stał kolejny klient. Tylko ten nie przyszedł coś kupić, tylko po te cholerną kartkę.
-Coś nie tak?
Chciała odwrócić wzrok i spojrzeć w tamtym kierunku, ale położyłem na jej barku rękę, przez co skupiła się na mnie.
-Uważaj po drodze.
-yy tak
Niepewnie się pożegnała i poszła. Odprowadziłem ją wzrokiem, a gdy znikła za rogiem, wróciłem do środka. Zamknąłem głównie wejście i poszedłem do biura. Ogarnąłem wzrokiem ten chaos i wyciągiem z jeden z szuflad kopertę. Otworzyłem tylne wejście i wszedłem na zaplecze budynku.
-Ładna. Twoja dziewczyna?
-Znasz zasady. Ty nie pytasz, ja też. - podałem mężczyźnie kopertę
-Stawka?
-40K plus dodatkowe 10K za żonę.
-Wolałbym więcej.
-Ma wyglądać na włamanie, co zabierzesz to twoje. Biorę 15% jak zawsze.
-Zgoda biorę. Gdy wrócę, ma być kasa White.
-Po robocie i nigdy więcej nie stój przed budynkiem, bo nic ci nie załatwię.
Wróciłem na górę. Wredna kupa mięsa. Ona należy do mnie i lepiej niech tak zostanie. Bardzo mnie ciekawi jak smakuje.
<Keya? >
-I jak? - powiedziałem, wręczając przedmiot
-Ciekawy.
-Niby się kochają, ale giną, mordując się nawzajem.
-Wiesz, może nie mogą być ze sobą. Wolą zginąć niż żyć osobno.
-Bardziej przypomina kłótnię małżeńską. - uśmiechnęła się - a teraz czas zapłacić
Wydęła policzki i oczywiście zaczęła się targować. Po dłuższej chwili udało się dojść po porozumienia. Zeszliśmy na dół i odprowadziłem ją do drzwi. Na zewnątrz było już dość ciemno. Wyszliśmy na ulicę.
-Polecam się na przyszłość.
-Jak nie będę co miała, zrobić z pieniędzmi, to przyjdę.
-Tak, tak zapraszam. Dam Ci najdroższy materiał.
Mój wzrok z uśmiechniętej twarzy kobiety przeniósł się za jej plecy. W ciemnej uliczce naprzeciwko magazynu stał kolejny klient. Tylko ten nie przyszedł coś kupić, tylko po te cholerną kartkę.
-Coś nie tak?
Chciała odwrócić wzrok i spojrzeć w tamtym kierunku, ale położyłem na jej barku rękę, przez co skupiła się na mnie.
-Uważaj po drodze.
-yy tak
Niepewnie się pożegnała i poszła. Odprowadziłem ją wzrokiem, a gdy znikła za rogiem, wróciłem do środka. Zamknąłem głównie wejście i poszedłem do biura. Ogarnąłem wzrokiem ten chaos i wyciągiem z jeden z szuflad kopertę. Otworzyłem tylne wejście i wszedłem na zaplecze budynku.
-Ładna. Twoja dziewczyna?
-Znasz zasady. Ty nie pytasz, ja też. - podałem mężczyźnie kopertę
-Stawka?
-40K plus dodatkowe 10K za żonę.
-Wolałbym więcej.
-Ma wyglądać na włamanie, co zabierzesz to twoje. Biorę 15% jak zawsze.
-Zgoda biorę. Gdy wrócę, ma być kasa White.
-Po robocie i nigdy więcej nie stój przed budynkiem, bo nic ci nie załatwię.
Wróciłem na górę. Wredna kupa mięsa. Ona należy do mnie i lepiej niech tak zostanie. Bardzo mnie ciekawi jak smakuje.
<Keya? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz