Na początku ciocia wcale nie krzyczała, ale wyczułem, jak bardzo zła jest. Cicho kazała mi zanieść siostrę do pokoju, co posłusznie wykonałem. Położyłem Natsu do łóżka, uprzednio na chwilę ją budząc, bym mógł ją przebrać. Dziewczynka wykonała moją prośbę niechętnie, ale na wpół śpiąca przebrała się w swoją piżamkę. Kiedy już przypilnowałem, aby zasnęła wtulona w puchatą poduszkę, cicho wyszedłem z pokoju i z niechęcią oraz strachem skierowałem się ku kuchni, gdzie czekała na mnie ciocia.
Nigdy nie sądziłem, że można cicho krzyczeć, ale po tym wieczorze definitywnie zmieniam zdanie. Po raz pierwszy w życiu ciocia na mnie krzyczała i wytykała błędy, a nie pocieszała i mówiła, że wszystko będzie dobrze. Nawet nie usiadłem na krześle, a jedynie oparłem się o ścianę ze wzrokiem wbitym w stół, w milczeniu słuchając jej słów. W duchu przyznawałem jej rację za każdą wytkniętą niedoskonałość: byłem głupi, niesłowny i nieodpowiedzialny, naraziłem moją siostrę na niebezpieczeństwo… Była tylko jedna rzecz, z którą się nie zgadzałem; nie rozumiałem, czemu Taiki był tym niebezpiecznym. Przecież gdyby nie on, po-wrót do domu byłby jeszcze bardziej niebezpieczny. Nie odważyłem się jednak odezwać, coraz bardziej kuląc się po każdym negatywnym słowie z jej ust.
W końcu ciocia nakazała mi pójście do swojego pokoju, aby „przemyśleć swoje zachowanie”, co oczywiście wykonałem bez szemrania. Nie mając siły ani ochoty nic, przebrałem się w ciepłą piżamę, wpuściłem czekającą na zewnątrz Vivi, zgasiłem powoli palącą się świeczkę i położyłem się do łóżka. Po kilku sekundach poczułem, jak na materac wskakuje Vivi. Bez wahania i zbędnego czekania poklepałem miejsce tuż obok siebie. Kiedy tylko poczułem jej ciepłe i mięciutkie futerko, przytuliłem się do niej, czując, jak w kącikach oczu zaczynają zbierać się łzy. Ten dzień był naprawdę beznadziejny, jak dobrze, że to już koniec.
***
Z powodu swojego braku odpowiedzialności miałem dożywotni zakaz wychodzenia z Natsu poza nasze podwórko. I ja spędziłem te kilka dni w domu, czując, że tak będzie lepiej i chcąc tym samym udobruchać ciocię. To jednak nie przyniosło efektu, który pragnąłem.
Te dni, które spędziłem w domu, były okropne. Ciocia była ewidentnie na mnie zła i odzywała się do mnie tylko wtedy, kiedy musiała. Najgorzej było z Natsu; dziewczynka bardzo polubiła Taiki’ego i co rusz pytała, idziemy się z nim spotkać, albo kiedy chłopak nas odwiedzi. Za każdym razem musiałem wymyślać jakieś kłamstwo i przyznam, że do dzisiaj czuję się z tym źle. Ale co miałem zrobić, powiedzieć jej prawdę? Nie chciałem, aby zaczęła gniewać się na ciocię, poza tym, była jeszcze jedynie dzieckiem, nie rozumiała tak wielu rzeczy… podobnie jak ja. Znaczy, nie to, że byłem dzieckiem, bo wcale nie byłem dzieckiem, tylko to, że nie rozumiałem. Myślałem nad tym, czy moja ciocia ma jakikolwiek po-wód, przez który mogłaby znielubić Taiki’ego i nie potrafiłem niczego takiego znaleźć. Nie był dla mnie niemiły, a wręcz przeciwnie – traktował mnie jak kogoś równego sobie, co było dziwnym doświadczeniem, aczkolwiek bardzo przyjemnym.
Atmosfera w domu zaczęła być naprawdę ciężka i przytłaczająca, dlatego któregoś wieczora po prostu nie wytrzymałem. Ubrałem się w ciepłe rzeczy, ponieważ na zewnątrz w ostatnich dniach zrobiło się naprawdę głośno. Z jednej strony nie chciałem opuszczać mojego ciepłego pokoiku, gdzie w kominku wesoło trzaskał przyjemny ogień, ale z drugiej miałem dość ciągłego milczenia i tej duszącej atmosfery.
Cicho i dyskretnie wymknąłem się z domu, kierując się w stronę już dobrze znanego mi wieczora. W tej małej przygodzie towarzyszyła mi Vivi, która wyczuła, że w ostatnim czasie chodzę przybity i bardzo często po prostu dotrzymywała mi towarzystwa, co i tak bardzo dużo dla mnie znaczyło. Kiedy znalazłem się nad brzegiem, wróciłem do swojego ludzkiego ciała i usiadłem na chłodnej ziemi, zaczynając delikatnie drżeć. Temperatura musiała być poniżej zera, bo na tafli wody utworzyła się cienka warstwa lodu. Zdecydowanie jednak poczułem się lepiej, kiedy znalazłem się na świeżym powietrzu, nawet jeśli dłonie zaczynają mi kostnieć, a policzki piec od zimnego wiatru. Naciągnąłem bardziej kaptur swojego płaszcza na głowę i zacząłem chuchać w dłonie, by choć odrobię się ogrzać. Przy każdym oddechu z moich ust wydobywał się biały obłoczek pary. Zamarzyło mi się wyjście w akurat najmroźniejszy dzień, jaki wypadł. Nie chciałem jednak szybko wracać do domu, nie miałem po co, ciocia nadal się do mnie nie odzywała, a Natsu została zabrana przez tatę na kolejną wycieczkę. Wolałem posiedzieć tutaj i trochę pomarznąć, by pooddychać świeżym, orzeźwiającym powietrzem.
Najpierw wyczułem charakterystyczny i dobrze znany mi zapach piżmu, a dopiero później usłyszałem świst powietrza i cichy huk. Na przeciwległym brzegu wylądował Taiki w swojej smoczej postaci, powodując delikatne drżenie ziemi. Nie byłem pewien, czy on widział mnie, ponieważ miałem na sobie ciemne rzeczy i raczej siedziałem w ukryciu, ale ja jego doskonale widziałem.
Rany, jak ja dawno go nie widziałem…! Szczerze mówiąc, stęskniłem się za nim, bardzo. Brakowało mi jego towarzystwa. Miałem nadzieję, że nie jest na mnie zły za to, jak potraktowała go moja ciocia tamtego wieczoru. Nawet nie zdążyłem go za to przeprosić, może powinienem zrobić to teraz…? Albo lepiej nie, z jakiegoś powodu jest tutaj sam, pewnie nie chce, aby ktoś mu przeszkadzał. Nie chcąc sprawić mu kłopotu oraz niepotrzebnie zajmować mu czas, zdecydowałem się pozostać na swoim miejscu. Już pewnie i tak zaznał wystarczająco przykrości ze strony mojej i mojej rodziny.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz