Wkrótce zostałem w pokoju sam, z czarną koszulą w ręce i własnymi rękami. Uważałem, że to wszystko było kompletnie niepotrzebne, przecież wróciłbym sobie spokojnie do domu. Co prawda, zanim dotarłbym do domu byłbym przemoczony do suchej nitki, ale szybko bym się przebrał. Może minęłoby trochę czasu, zanim znalazłbym się w ciepłym łóżku, bo musiałbym po sobie posprzątać, a pewno zostawiałbym za sobą duże kałuże, no ale przynajmniej byłbym w swoim domu i nie robił problemów jemu.
Rozłożyłem koszulę podarowaną przez chłopaka, miałem spać tylko w niej? Przyłożyłem ją do swojego ciała, aby spojrzeć, dokąd będzie mi sięgać – bez problemu sięgała do połowy ud. Owszem, zakrywała wszystko, co było potrzebne, ale nie zmieniało to faktu, że będę czuł się nieswojo. Kto by się w końcu czuł? Inaczej przebywać tu w gości, a inaczej spać. I to jeszcze jedynie w samej koszuli. Czemu Taiki musiał być tak bardzo uparty i tak bardzo utrudniać sobie życie?
Ruszyłem do łazienki, by zażyć ciepłej kąpieli i zmyć z siebie brud z całego dnia. Kiedy jednak skończyłem, nie wyszedłem od razu; najpierw upewniłem się, że chłopaka nie było na korytarzu. Nie chciałem, aby mnie w swojej własnej koszuli, nie potrafiłbym mu po tym spojrzeć w oczy. Nie wiedzieć czemu, ale czułem, że to byłoby zbyt intymne. Co prawda, nigdy nie miałem żadnych doświadczeń w tym temacie, nie miałem nawet żadnych sposobności, aby zawrzeć jakąkolwiek znajomość, a tym bardziej jakąś bliższą. Mogłem mieć tylko przeczucie, co jest „normalne”, a co intymne, nic poza tym.
Upewniwszy się, że Taiki krząta się w kuchni, przemknąłem do swojego pokoju… znaczy, gościnnego, on nie był mój. Nawet nie przypominał mojego kąciki w moim domu, był mały, ale bardzo przytulny. Dawno nikt tutaj nie spał, nie wyczuwałem żadnego charakterystycznego zapachu, poza tym należącymi do mnie i Taiki’ego. Odłożyłem swoje równo poskładane ubrania na małą komódkę, a następnie wsunąłem się pod kołdrę. Nie zasnąłem jednak od razu, byłem jeszcze lekko zestresowany i z braku innych możliwości nasłuchiwałem tego, co się dzieje wokół mnie. Deszcz za oknem coraz bardziej przybierał na sile, zagłuszając większość dźwięków, ale nawet pomimo tego doskonale słyszałem, jak Taiki jeszcze jest w kuchni i coś robi. Pewnie wycierał i układał naczynia z powrotem w szafkach… O rany, to przeze mnie musi jeszcze siedzieć. Przygotowałem jedzenie i nie posprzątałem, a przecież to do mnie należał ten obowiązek, w końcu nabałaganiłem, powinienem teraz być w kuchni i mu pomagać. Nawet przez moment chciałem wstać z łóżka i pójść tam do niego, ale zawahałem się; miałbym do niego wyjść w takim stroju? Albo raczej w jego braku.
W końcu jednak Taiki wrócił do swojego pokoju; to słyszałem doskonale, jego sypialnia znajdowała się tuż za ścianą tej, w której spałem ja. Westchnąłem cicho i zamknąłem oczy, wtulając się w przyjemnie puchową poduszkę. Z miłym zaskoczeniem zauważyłem, że w takim mniejszym łóżku leży się o wiele wygodniej niż w takim dużym i pustym. Nim się zorientowałem zasnąłem, wsłuchując się w szum deszczu za oknem.
***
Obudził mnie głośny huk, jakby ktoś zrzucił coś metalowego na podłogę. Poderwałem się do siadu, przerażony i z głośno bijącym sercem, coś się stało? Nastawiłem uszy i napiąłem wszystkie mięśnie, gotów do ucieczki. Nie wyczułem jednak żadnego nieznanego i niepokojącego zapachu, tylko z kuchni dobiegały ciche przekleństwa, które niewątpliwe należały do Taiki’ego. Chyba musiał coś zrzucić. Westchnąłem cicho i przeczesałem dłonią włosy, powoli się rozbudzając. Na zewnątrz było szaro i ponuro, ale przynajmniej nie padało. Od wschodu słońca minęły jakieś dwie godziny, rany, w życiu tak późno nie wstałem, zawsze budziłem się wraz ze słońcem. Może to przez tę pogodę…? Albo to wygodne łóżko.
Mimo wszystko ruszyłem cichutko w stronę kuchni chcąc zobaczyć, co się stało. I tak bym już nie zasnął, a teraz przynajmniej dowiem się, czy coś jest nie tak. Kiedy dotarłem do kuchni, zauważyłem bardzo ciekawy widok; Taiki chyba próbował zrobić omlety, te same co ja. Wywnioskowałem to z tego, że na blacie były te same składniki, z których korzystałem wczoraj ja.
- Dzień dobry, może w czymś pomóc? - powiedziałem nieśmiało, podchodząc do niego bliżej. Chłopak, usłyszawszy mój głos, podskoczył lekko i natychmiast odwrócił się w moją stronę. To była jednak chwila, bo zaraz skupił swoją uwagę na tym, co tam przygotowywał.
- Rany, strasznie cię przepraszam, pewnie cię obudziłem – odezwał się chłopak patrząc na mnie jedynie kątem oka.
- To nic takiego, i tak bym niedługo wstał, zawsze wcześnie się budzę – powiedziałem przyjaznym tonem, podchodząc do niego i oparłem się o blat. - Może pomóc? Wiesz, mógłbym przygotować coś innego, nie tylko omlet. Rano bardzo dobrze smakują naleśniki – dodałem, uśmiechając się łagodnie.
- Nie, możesz usiąść, jesteś gościem i muszę cię odpowiednio… - Taiki odwrócił się w moją stronę i kiedy jego wzrok spoczął w na mnie, zamilknął nagle. Zmarszczyłem brwi, coś było nie tak? Może miał chwilowe zawieszenie? Czasem mu się tak zdarzało.
A może to ze mną jest coś nie tak? Zerknąłem w dół, by spojrzeć na siebie i upewnić się, ze wszystko jest dobrze, ale… nie było dobrze, nadal byłem przecież w prowizorycznej piżamie. Od razu poczułem, jak moje policzki okropnie czerwienieją; jestem przekonany, że ten pomidor leżący na blacie w porównaniu z moją skórą wydawał się blady.
- Przepraszam, pójdę się przebrać – wymamrotałem szybko i wyszedłem z kuchni, nim chłopak zdążył cokolwiek powiedzieć.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz