środa, 28 października 2020

Od Keyi do Yra'i

 Przymknęłam powieki, kiedy tylko napotkałam pierwsze tego dnia promienie wschodzącego dopiero słońca. Wygięłam usta w lekki uśmiech, wdychając woń porannego powietrze. Mimo zimna, chętnie wkroczyłam w znany teren, jakim była stajnia. Znajdowała się kilka minut drogi od mojego domu, a właściciel znał Lorena i mogłam gościć się tu kiedy tylko miałam ochotę.
Dzisiejszym wierzchowcem okazał się dzielny wałach Baron, na którym zaraz potem ruszyłam w stronę lasu. Minęło sporo czasu odkąd siedziałam ostatni raz na koniu. Praca całkowicie zabierała mój czas, a jesienna pogoda wcale nie zapowiadała zmniejszenia chorych na dość popularne w tym okresie choroby. 
Zielarstwo to ciężki orzech do zgryzienia, ale zaczynało mi się to coraz bardziej podobać. Możliwość zdobycia nowych znajomości i bycie szanowanym raczej budziło we mnie pozytywne emocje.
Spięłam łydki, popędzając zwierzę i przechodząc do kłusu. Kiedy tylko wjechałam w bór, uderzył mnie przyjemny zapach drzew i budzącej się ziemi. Liście powoli zaczęły zmieniać barwę i przyozdabiać okolicę. Zamknęłam oczy, wciągając powietrze w płuca. Nagle wałach zatrzymał się, a kiedy tylko podniosłam powieki ujrzałam nieznajomą dziewczynę.
Od razu rzucił mi się w oczy jej niespotykany wygląd. Ciemna skóra, mocno błękitne oczy i odmienny strój. Wlepiła we mnie wzrok, z którego wyczułam niepokój, ale i determinację. Siwy prychnął, niespokojnie przebierając nogami, a ja mocniej przywarłam do siodła. Białe włosy, które mocno kontrastowały z jej karnacją falowały z wiatrem, a między nami zapadła napięta atmosfera.
- Zejdź mi z drogi. – powiedziałam łagodnie. - Chyba, że masz do mnie jakiś interes to masz jedyną szansę na rozmowę. Trochę mi się śpieszy.
Zacisnęłam dłonie na wodzach, zmuszając do łagodnego uśmiechu. Dawna profesja wciąż zmuszała do zachowania wszelkiej ostrożności w stosunku do nowo poznanych osób. Nigdy nie mogłam wykluczyć, że ktoś właśnie planuje zemstę. 


<Yra?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz