Mówią, że nad chaosem można panować, tyle że nie nad moim. Wszystko leżało tam, gdzie leżeć nie powinno. Gdzie papiery dostaw a gdzie te od pośredników. Znaleźć coś tu to cud. Przeszukiwałem biuro, starając się znaleźć te jedną głupią kartkę. To pomieszczenie i tak wyglądało jakby przeszło tu tornado. Westchnąłem i poszedłem w stronę miejsca z kartonami. Idąc w kierunku drzwi, zauważyłem jak powoli, się otwierają. Za nich wysunięty się rude włosy panny Keyi . No proszę, tak szybko wróciła. Może znalazła kolejnego trupa i przyszła się pochwalić.
-Czemu się zakradasz? - choć bardziej to wyglądało, jakby wiewiórka wyglądała ze swej dziupli. Taki obraz wywołał u mnie śmiech.
-Pukałam, ale nikt nie odpowiadał. - dziwne, a nie niedziwne przecież jestem tu tylko ja dziś. - Mogę przeszkodzić? Potrzebuję materiały dla mojej klientki oraz jakaś ciekawą ozdobę. Ani ona, ani ja się nie znamy, więc potrzebuję pomocy.
A czyli interes. Szansa na zarobek. Od razu spoważniałem.
-Rozumiem. - poprawiłem włosy za ucho i skrzyżowałem ręce - Dobrze pomogę.
-Genialnie! To dla dziewczynki.
-To ile ma ona lat? Lubi jaśniejsze czy ciemniejsze kolory? Może jakiś wzór.
Gdyby to była mała dziewczynka, to jasny błękitny z haftowanym wzorem były dobry. Złota opaska świetnie by ją uzupełniała, choć nie lepiej srebrna...
-Co? - wyglądała jakby, nie zrozumiała, co powiedziałem
-Pytałem ile ma lat i... - kobieta zaczęła się dziwnie uśmiechać, czekaj czy ona - Oj chyba wiesz tak podstawowe rzeczy?
-No wiesz, nie pytałam o szczegóły.
-Jak ty prowadzisz ten biznes?! Bierzesz zamówienie, a nie wiesz na co, nie wyczaruje tu czegoś, co będzie pasować do wszystkiego. - trochę mnie poniosło, ale momentalnie się uspokoiłem i wziąłem głęboki wdech - Wybacz, dobrze co wiesz?
Keya chwilę stała, nim coś powiedziała. Musiała być nieco... zaskoczona moją reakcją albo wkurzona nie wiem szczerze, co to był za wyraz twarzy. Zaczęła bawić się kosmykiem włosów i odpowiedziała.
-To dziewczynka, chce materiał na sukienkę i ozdobę na prezent. Może to jakieś urodziny?
-Faktycznie to może być jakaś impreza.
W myślach przeglądałem kolory, wzory i rzeczy, jakie mogą pasować. W końcu znalazłem.
-Dobra mam. Dam Ci jasny fioletowy materiał, ze wzorem drobnych kwiatów na bokach i złotą prostą opaskę. Skoro i tak będzie to sukienka, to zarówno będzie pasować na elegancko, jak i a co dzień.
-Niezły jesteś. - i z czego jesteś taka dumna, gdybym wiedział więcej, byłoby lepiej
-Dziękuję za komplement, choć wciąż mnie zaskakuje, jak ty jeszcze nie zbankrutowałaś.
-To było niemiłe - nadeła policzki
-Może - odwrocilem wzrok od kobiety
Po chwili szukania, podałem Keyi materiał i zacząłem szukać wzrokiem pudła z opaską.
-Coś się stało?
-Zapomniałem, tej opaski tu nie ma na magazynie, jest na górze.
-Dobrze poczekam.
-Nie, idziesz ze mną. Jeszcze nie zapłaciła, a cena jest adekwatna do fatygi.
-Czyli drogo - westchnęła
Weszliśmy schodami na górne piętro. Zapomniałem znieść tego pudła. Był w nim bardzo ładny naszyjnik i chciałem go mieć.
-A jaki by mi pasował? No wiesz kolor.
Odwróciłem się do niej. Rude włosy, niebieskie oczy, smukłe ciało.
-Czerń z domieszką ciemnego błękitu i złote dodatki najlepiej z perłami.
Otworzyłem drzwi do mieszkania, nie zobaczyłem jej miny. Nie wiem, czy jej się spodobało, czy nie. Gdy tylko węzłem od razu pojawił się Filo i wskoczył na blat. Pogłaskałem go i poszedłem po opaskę. Nie był przyzwyczajony do nadmiernych czułości.
-To... To... Kot - usłyszałem za sobą
-Ma na imię Filo.
<Keya?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz