czwartek, 22 października 2020

Od Mikleo CD Soreya

Nie byłem pewien czy powinniśmy co jeśli chłopiec się obudzi? Z drugie strony bliskość mojego męża doprowadzała mnie do wewnętrznego szaleństwa, nie potrafiłem, a nawet nie chciałem się mu opierać. Jeden raz chyba nie zaszkodzić.
Odwrociłem się w stronę męża, łącząc nasze usta w namietnym pocałunku, dając mu zielone światło. Rozpływając się pod wpływem jego dotyku którego tak strasznie mi brakowało. Ciężko było mi zachować milczenie, gdy jego gorące wargi dotykały mojego ciała, drżącymi dłońmi zasłaniałem usta, aby nie obudzić dziecka, oddając się całkowicie przyjemności, której nie mogłem być dłużny mężowi. Nasze ciała doskonale się zgrały, a usta zachłannie się pożerały, przez chwilę świat przestał istnieć, liczyliśmy się tylko my, nic więcej nie miało znaczenia...

***

Dość wczesnym rankiem obudził nas Yuki, który zdążył się wyspać, gdy my cóż nadrabialiśmy zaległości, których było dość sporo. Niechętnie wybudzeni ze snu musieliśmy zacząć nowy dzień. Mimo wszystko było warto, chwilę upojenia pozwoliły nam na nowo bardziej zbliżyć się do siebie, choć na chwilę zapomnieć o wszystkim tym, co się wydarzyło.
- Coś się stało? - Yuki przyglądał nam się kilka dłuższych chwil, zauważając nasze zmęczenie i radość jednocześnie pojawiające się na twarzach.
- A coś się miało stać? - Spytałem jako pierwszy, nie rozumieją jego zmartwienia.
- Nie wyspaliście się? - Yuki ciągnął dalej temat, stanowczo nie odpuszczając. Jak dziwnie poczułem się, gdy zadał to pytanie a co jeśli coś usłyszał lub zobaczył? Nie raczej nie inaczej zachowałby się w takiej sytuacji..Chyba.
Zamyślony nawet nie dostrzegłem, gdy Sorey jakoś wybronił nas z tej sytuacji a chłopiec, wiedząc już wszystko, co wiedzieć chciał, poszedł pobawić się z psem nad wodę, nim ruszymy w drogę.
- Czym się tak przyjmujesz? - Głos chłopaka sprowadził mnie na ziemię, odwróciłem głowę w jego stronę, nie mając szans od razu odpowiedzieć, czując jego miękkie usta na swoich.
- Boje się, że mógł coś usłyszeć lub zobaczyć - Wydukałem cicho odsuwając się od jego warg.
- Wątpię, byłeś bardzo grzecznym chłopcem - Wymruczał uśmiechając się zadziornie, wyłapałem to natychmiast, grając w jego grę, drocząc się z mężem, nie ukrywając zadowolenia, które pojawiło się na mojej twarzy.
Nie rozumiałem tak wiele rzeczy, nie odróżniałem jeszcze więcej, potrafiłem natomiast świetnie naśladować, ucząc się poszczególnych emocji, nie wszystko jednak było tak, jak być powinno. Starałem się mimo to, najlepiej jak potrafię, odbudować to, co zostało utracone.
Nasze słowne przekomarzania dość szybko przybrały postać drobnych przepychanek, koniec końców mój mąż leżał na ziemi, gdy ja przyciskałem go skutecznie do ziemi, siedząc na jego brzuchu. Doskonale wiedziałem, że daje mi wygrać może i byłem silny, lecz nie tak silny, jak on moją siłą były moje moce, a ich nie używałem podczas naszych zabaw.
- Wygrałem - Rozbawiony położyłem dłonie po obu stronach głowy męża, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku.
- Nie mogłoby być inaczej - Mój mąż, bawiąc się doskonale, położył dłonie na moich biodrach, znów tak pięknie uśmiechając się do mnie.
Już otwierałem usta, aby coś mu odpowiedzieć, gdy to znikąd pojawił się przy nas Yuki wracając ze spaceru.
- Co robocie? - Zaciekawiony spojrzał na nas, przechylając głowę w bok.
- Siłujemy się, wiesz twój tato się starzeje - Delikatna złośliwość wystarczyła, aby mój mąż ruszył się, przywracając mnie na plecy i skończyło się dawanie forów.
- Coś mówiłeś o starzeniu się? - Przewróciłem oczami, pusząc policzki, co rozbawiło całe towarzystwo.
- Też chcę się pobawić - Zawołał rozbawiony chłopiec i tym o to sposobem zmarnowaliśmy trochę czasu na zabawę, a następnie jedzenie śniadania, którego też trochę pozwoliłem sobie zakosztować. Nie muszę jeść, a mimo to lubię czasem potowarzyszyć mężowi przy posiłku, gdy mam na to ochotę.
Nadszedł w końcu czas na powrót do drogi najwyższa pora już i tak straciliśmy dużo czasu na wygłupach, nie ma co bardziej tego przeciągać.
- Miki wskakuj - Dziś tak jak wczoraj Sorey chciał, abym jechał konno, kiedy ja nie widziałem takiej potrzeby, byłem zmęczony po naszej wspólnej nocy, ale to chłopak był człowiekiem i to on powinien jechać.
- Nie, już ci mówiłem coś na ten temat - Uparcie trzymałem przy swoim, nie jestem człowiekiem, dam sobie radę niech on lepiej pomyśli o sobie, to nie o mnie się trzeba martwić.

<Sorey? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz