piątek, 30 października 2020

Od Mikleo CD Soreya

Zadowolony prowadziłem męża w stronę wielkiego starego drzewa, z gatunku wierz, chcąc pokazać mu, co dostrzegłem, gdy znaleźliśmy się w tym miejscu.
- Jesteśmy - Odparłem, nawet nie ukrywając swojego zadowolenia.
- Woda? Nie jest na to za zimno? - Sorey jeszcze nie podszedł, a już wyciągał pochopne wnioski, to prawda to była woda, ale nie taka zwykła woda, była bowiem zdecydowanie cieplejsze jak przystało na gorące źródła, najwidoczniej kiedyś w przeszłości wulkan miał swoją sporą aktywność, a to, co pozostało po nim to przyjemnie ciepła woda, w której nawet mój mąż będzie czuł się dobrze.
- To nie byle jaka woda, no chodź przecież gdyby była zimna nie ciągnąłbym cię tu - Zdjąłem swoje ubrania wchodząc do wody, która tak przyjemnie rozgrzewała i tak już gorące ciało. Mój mąż, wierząc mi na słowo, zrobił to samo, zdjął swoje ubrania, wchodząc do wody, która była zdecydowanie przyjemniejsze od zimnego powietrza poza nią.
Sorey przyznał mi rację, stwierdzając, że woda naprawdę jest przyjemna. A nie mówiłem, lepiej było od razu mnie posłuchać.
- To, na czym skończyliśmy? - Lekko rozbawiony zbliżyłem się do męża, uśmiechając się zadziornie.
- Niech no pomyślę - Zaczął się zastanawiać przez chwilę, kładąc dłonie na moich biodrach. - Ach no tak już wiem - Wpił się w moje usta co chętnie odwzajemniłem, już wcześniej chciałem trochę po psocić, ale nasz maluch naprawdę nas ogranicza. No nic z tym można poczekać lepiej w końcu mieć czas na sex niż uprawiać sex na czas..
Dzięki odległości, którą mieliśmy od jaskini, mogliśmy pozwolić sobie na więcej, nie musząc całkowicie milczeć, mogłem trochę głośniej okazywać swoje zadowolenie, pozostawiając po sobie wiele śladów na plecach męża, który dotykiem potrafi przejąć nade mną kontrolę.
Zadowolony odczuwałem lekkie zmęczenie a przede wszystkim ogromne zadowolenie, mógłbym tu zostać na zawsze ciepła woda, relaksując mięśnie mężczyzna, którego kocham, do szczęścia brakuje tylko dziecka śpiącego w jaskini.
- Jak się czujesz? - Sorey przyglądał mi się kilka chwil, kierując się do wyjścia z wody. Czas, aby i on odpoczął.
- Doskonale - Przyznałem, idąc w ślady męża, wystarczy już wody i zabawy, choć przyznam, było naprawdę cudownie.
Sorey naprawdę się cieszył, dziś nie udawał radości, on po prostu był radosny, ta pełnia każdemu z nas się przydała Yuki trochę odpoczął, ja wyszalałem się aż do następnej pełni a Sorey, choć na chwilę przestał się martwić. Wszystko jest tak jak być powinno.
- Dobranoc - Wymruczał mi do ucha zadowolony ostatni raz łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Dobranoc, śpij dobrze - Z łagodnym uśmiechem i wielkim zadowoleniem stanąłem na warcie, pilnując moją rodzice, robiąc wszystko, aby wydobyć z siebie ostatnie opary energii.

***

Rano, gdy słońce wstało, czułem się do niczego, ledwo siedziałem oparty o ścianę jaskini, moje oczy piekły, a ciało nie miało siły wstać, pełnia budzi we mnie radość i nadmierną ekscytacją, która wykańcza mnie dnia następnego.
Czując się jak żywy trup, nawet już nie wiedziałem co dzieje się wokół mnie, zazwyczaj w takich momentach ukrywałem się na jeden czasem dwa dni, w zależności jak szybko byłem w stanie używać mocy, które męczyłby jeszcze bardziej moje ciało.
Wszyscy już zdążyli wybudzić się ze snu, gdy ja dopiero co odpływałem, zmęczony ledwo trzymałem się na nogach, łapią wszystko z wielkimi opóźnieniem.
Rany, jakie było to irytujące, gdy jako jedyny nie miałem na nic siły.
- Dobrze się czujesz? Wyglądasz fatalnie - Sorey wcale mi nie pomógł, mówiąc to, co było wręcz oczywiste.
- Czuję się tak jak wyglądam - Przyznałem, dłonią pocierając twarz, aby się obudzić. - Mogę dziś cię wykorzystać? Nie będę w stanie wiele zrobić, dlatego proszę wezwij mnie do środka - Wydukałem, zakrywając usta, aby nie ziewać.
- Na pewno? Nie lubisz przecież być zamykanym - Kiwnąłem głową, nie lubię, ale to lepsze niż meczenie się ze mną, poza tym znacznie bezpieczniejsze i dla niego i dla mnie, jeśli ktoś go zaatakuje, będzie chroniony przez moją obecność wewnątrz niego, a i ja nie będę się męczył drogą.
- Po prostu to zrób - Burknąłem, byłem zmęczony i markotny chciałem tylko pójść spać, jeszcze trochę i usnę tu na siedząco, nie mając z tym problemów.

<Sorey?c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz