Zrobiłem coś, co sprawiłoby, że pomyślałby, że go nie chcę? Może to przez to, że traktuje go z dystansem? Nie chciałem zbyt bardzo na niego naciskać, zwłaszcza, że jestem powodem, przez który cierpiał i przez który zginął. Chciałem dobrze, dać mu czas, a zamiast tego chyba jeszcze bardziej niszczę już i tak kruchą relację. Miałem również wrażenie, że nie spodobał mu się pomysł z zerwaniem paktu. Na pewno był zaskoczony, czułem to nawet pomimo tego, że Mikleo nie pokazywał swoich emocji. Każdy z Serafinów był zaskoczony i musiałem im tłumaczyć swoją decyzję. Teraz będę musiał wytłumaczyć to i Mikleo, zwłaszcza jemu, musi zrozumieć, że to nie on jest problemem, a ja.
- Chciałbym, abyś był wolny i każda twoja decyzja należała w pełni do ciebie, a nie aby zostawały narzucone przez pakt – mówiłem cicho, wpatrując się w jego twarz. Była niesamowicie piękna, jak i przerażająca. Po opowieści Aleksandra luki w mojej pamięci zostały wypełnione i teraz pamiętałem wszystko, nawet to, czego pamiętać nigdy nie chciałem. Tak puste spojrzenie miał tylko chwilę przed tym, jak poddał się złu z mojej winy. Może mi mówić, że to nie moja wina, że przemienił się w smoka, ale ja wiedziałem swoje. Pamiętałem, co mu zrobiłem i zdawałem sobie sprawę z tego, że odpowiedzialność za jego cierpienie ponoszę tylko i wyłącznie ja.
Gdybym tak nad tym pomyślał, Mikleo jeszcze nigdy nie był w aż tak złym stanie, nawet po tym, jak rozdzieliliśmy się w dzieciństwie. Prawda, po tych wydarzeniach nie był za bardzo wylewny w emocjach, ale często potrafił się uśmiechnąć kącikiem warg, a w jego oczach mogłem dostrzec chociażby iskierki, które podpowiadały mi, jakie emocje targają moim wtedy jeszcze jedynie przyjacielem. A teraz…? Nic. Kompletnie nic. A to wszystko moja wina. Emocje, których się nauczył, wszystkie progresy, które poczynił… odebrałem mu szczęście, na które w zupełności zasługiwał, bardziej ode mnie.
- Więc uważasz, że zmuszam się do czegoś – podsumował chłopak, a ja westchnąłem cicho .
- Wiem, że się zmuszasz. A przynajmniej podświadomie, pakt każe ci mnie chronić, sam mi to mówiłeś. Nie chciałbym, abyś mnie chronił, chciałbym, abyś w pierwszej kolejności pomyślał o Yukim, i o sobie. Chcę tylko twojego bezpieczeństwa, nie zniósłbym, gdybyś znowu ucierpiał przez moją głupotę – ostatnie zdanie wypowiedziałem cicho, wpatrując się w swoje żałosne odbicie. Przy nim wyglądałem strasznie, wręcz odpychająco.
- Nie czuję się, jakbym był do czegoś zmuszany – odparł Mikleo, a ja wyczułem na sobie jego badawcze.
- A czujesz cokolwiek? Właśnie – uśmiechnąłem się cierpko, podnosząc głowę i zerkając na niego kątem oka. Nawet jeśli go uraziłem, nie było po nim tego widać. Czy już zawsze, ilekroć spojrzę na Mikleo, będę widział te puste, bezdenne oczy? Nie mam już nawet pewności, czy jeszcze mnie kocha, mówił, że tak, ale czy to prawda? Mógł to powiedzieć po to, bym się nie załamał. Teraz już nigdy nie będę miał pewności, czy Mikleo mówi prawdę, czy może mówi tylko to, co chciałbym usłyszeć.
- Więc chcesz zerwać pakt? - odezwał się Mikleo po dłuższej przerwie, a ja pokiwałem głową. Już dawno powinniśmy go zerwać, a konkretniej po tym, jak poddałem się złu. Nigdy nigdy nie zasługiwałem na to, aby być jego naczyniem. Bez tego paktu nie dość, że będzie mu lepiej, to i będzie bezpieczniejszy.
- Nie wiem, dlaczego pomyślałeś, że chciałbym, abyś odszedł, ale… nie chcę cię stracić. Naprawdę cieszę się, że wróciłeś, jak się dowiedziałem, że ty to ty, a nie jakiś potwór… poczułem, jak z mojej piersi znika wielki ciężar, który dusił mnie od chwili twojej śmierci. Po prostu po tym wszystkim czuję, że nie zasługuję na ciebie – wytłumaczyłem cicho, czując, że chyba tego potrzebuje. Nie chciałbym, żeby Mikleo kiedykolwiek pomyślał, że jego tu nie chcę. Chcę, bardzo, nigdy nie pragnąłem innej rzeczy. Nie wiem, dlaczego tak pomyślał i musiałem mu wybić tę myśl z głowy jak najszybciej. To nie on powinien zastanawiać się nad tym, czy nie chcę jego, ale odwrotnie; to ja powinienem zadawać sobie pytanie, czy on chce mnie.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz