W pierwszej chwili chciałem zaprzeczyć, gdy jego słowa dotarły do mnie, on nie ma za co przepraszać, powinienem być świadomy, że to tylko zabawa, gdy mu się znudzi znów będę musiał polegać na sobie.. Chwila co ja też opowiadam Sorey nie chciał się mną bawić chciał pomóc uratował świat od złego pana, który stał się taki z mojej winy, to ze mną jest coś zdecydowanie nie tak, może powinienem odejść? Nic mnie już tu nie trzyma, jestem wolny, dlaczego więc wciąż tu jestem? Chyba dlatego, że go kocham, wciąż jednak mam wrażenie, że mi nie wierzy tym bardziej teraz po tym, co mu powiedziałem, powinienem kontrolować głupi język, miałem przecież nic mu nie mówić miał się nigdy nie dowiedzieć o tym, jak czuje się po zerwaniu paktu to moja sprawa mam radzić sobie z tym sam tylko i wyłącznie sam, kiedy wreszcie zakuje to sobie do tej głupiej głowy? Stworzono mnie, abym służył ludziom, nie obarczać swoimi problemami nigdy nie powinienem mówić mu jak się czuje, nigdy nie powinienem pozwolić mu się tak zbliżyć, dlaczego więc to zrobiłem? Ja naprawdę go pokochałem i jakie są tego efektu? Może Yuki ma rację, jeśli wróciłem, aby krzywdzi lepiej, abym nigdy nie wracał, wciąż mogę odejść, co ja mówię to właśnie teraz, nic mnie już nie trzyma przy nich, nic prócz uczuć miłości w bijącym we mnie sercu. A może i to nie jest prawdą? Sorey już raz zadał mi bardzo ważne pytanie, skąd mogę wiedzieć, czy go kocham, jeśli nic nie czuje? Właśnie skąd mogę wiedzieć? Tak naprawdę już nic nie wiem, pozostawiony sam sobie chyba zaczynam się gubić, krzywdząc jednocześnie istoty, które powinienem chronić.
- Nie masz za co przepraszać. To moja wina, wiedziałem, na co się pisze zgadzając się na ten pakt - Sam nie wiem co teraz próbuje zrobić, najpierw na niego krzyczę, za wszystko obwiniając, a teraz co robię? Przepraszam, go mówiąc, że to jednak moja wina kogo ja próbuje oszukać?
- Powinienem był wiedzieć, powinieneś mi posiedzieć - Szepnął, od czasu do czasu zerkając na mnie kątem oka.
Położyłem głowę na swoich kolanach, przyglądając się wodzie raz spokojna i łagodna raz rwąca i nie do opanowania, jeśli taki się właśnie stanę on sam prędzej czy później będzie chciał, abym odszedł.
- Powinienem nie wracać - Nieświadomie powiedziałem to głośno czy musiałem bardzo zaskoczyć swojego męża, tak wciąż męża ciekawe, jak szybko i ta historia dobiegnie końcu.
- Miki co ty mówisz? - W głosie Soreya usłyszałem zaskoczenie i chyba strach, strach przed tym, co może się stać, jeśli odejdę? Nie chce, abym odszedł? Przecież chyba dlatego zerwał pakt prawda? Czyżbym rozumiał coś zupełnie inaczej, niż on by tego chciał?
- Nie dlatego zerwałeś ze mną pakt? - Spytałem, pierwszy raz odkąd jestem na ziemi, okazując zaskoczenie, widziałem jak ono wygląda i jak idealnie je powtórzyć, aby choć trochę ułatwić mężowi kontakt ze mną.
- Nie dlatego, przecież mówiłem ci, że nie chce, abyś się więcej dla mnie poświęcał - I znów go nie rozumiałem lub – co gorsza – to on nie rozumiał mnie.
Milczałem dłuższą chwilę, zaciskając dłonie na kolanach, jestem głupi, jak mogłem pomyśleć, że on mnie nie chce? Słabo mi coś idzie, ostatnio komunikowanie się z nim chce zrobić wszystko, aby go nie skrzywdzić, a i tak wychodzi, jak zawsze.
Gdy tak o tym wszystkim myślałem, nawet nie zwróciłem uwagi, gdy z oczu zaczęły płynąć łzy, wciąż nie potrafiłem tego kontrolować przeklęte serce podejmujące za mnie decyzję.
Poczułem dłoń na policzku, gdy tylko podniosłem głowę z kolan, zaskoczony spojrzałem na męża, dopiero teraz bardziej skupiając się na łzach płynących z moich oczu.
Bez słowa, które i tak nie były ważne, wtuliłem się mocno w ciało męża, w tej chwili bardzo go potrzebując, pragnąc jednocześnie być potrzebny tylko komu? Nikt mnie tu nie potrzebował, mogłem tu być, ale tak dziwnie niepotrzebny, przecież miałem problem z okazywaniem emocji, miałem problem ze zdrowymi relacjami z mężem i dzieckiem, miałem problem tak naprawdę ze sobą i – co gorsza – nie wiedziałem jak sobie z tym poradzić.
- Przepraszam, jest mi naprawdę wstyd. Nie miałem prawa się na tobie wyżywać z powodu własnych niezrozumiałych emocji, może gdybym nie wrócił, nie czułbyś się tak okropnie z mojej winy.... - Mógłbym przepraszać go całymi dniami za to, co mu powiedziałem, za to, co zrobiłem, ja naprawdę powinienem zniknąć z jego życia, byłoby mu zdecydowanie lepiej beze mnie. Ja to wiem, on to wie, może powinienem więc to zrobić? Sam powiedział, że na mnie nie zasługuje, a może to ja nie zasługuje na niego? Więc może to on powie mi odejdź, nim sam dojdę do tego, jak bardzo mnie nie potrzebuje i zdążył za coś znienawidzić.
<Sorey? C:>
- Nie masz za co przepraszać. To moja wina, wiedziałem, na co się pisze zgadzając się na ten pakt - Sam nie wiem co teraz próbuje zrobić, najpierw na niego krzyczę, za wszystko obwiniając, a teraz co robię? Przepraszam, go mówiąc, że to jednak moja wina kogo ja próbuje oszukać?
- Powinienem był wiedzieć, powinieneś mi posiedzieć - Szepnął, od czasu do czasu zerkając na mnie kątem oka.
Położyłem głowę na swoich kolanach, przyglądając się wodzie raz spokojna i łagodna raz rwąca i nie do opanowania, jeśli taki się właśnie stanę on sam prędzej czy później będzie chciał, abym odszedł.
- Powinienem nie wracać - Nieświadomie powiedziałem to głośno czy musiałem bardzo zaskoczyć swojego męża, tak wciąż męża ciekawe, jak szybko i ta historia dobiegnie końcu.
- Miki co ty mówisz? - W głosie Soreya usłyszałem zaskoczenie i chyba strach, strach przed tym, co może się stać, jeśli odejdę? Nie chce, abym odszedł? Przecież chyba dlatego zerwał pakt prawda? Czyżbym rozumiał coś zupełnie inaczej, niż on by tego chciał?
- Nie dlatego zerwałeś ze mną pakt? - Spytałem, pierwszy raz odkąd jestem na ziemi, okazując zaskoczenie, widziałem jak ono wygląda i jak idealnie je powtórzyć, aby choć trochę ułatwić mężowi kontakt ze mną.
- Nie dlatego, przecież mówiłem ci, że nie chce, abyś się więcej dla mnie poświęcał - I znów go nie rozumiałem lub – co gorsza – to on nie rozumiał mnie.
Milczałem dłuższą chwilę, zaciskając dłonie na kolanach, jestem głupi, jak mogłem pomyśleć, że on mnie nie chce? Słabo mi coś idzie, ostatnio komunikowanie się z nim chce zrobić wszystko, aby go nie skrzywdzić, a i tak wychodzi, jak zawsze.
Gdy tak o tym wszystkim myślałem, nawet nie zwróciłem uwagi, gdy z oczu zaczęły płynąć łzy, wciąż nie potrafiłem tego kontrolować przeklęte serce podejmujące za mnie decyzję.
Poczułem dłoń na policzku, gdy tylko podniosłem głowę z kolan, zaskoczony spojrzałem na męża, dopiero teraz bardziej skupiając się na łzach płynących z moich oczu.
Bez słowa, które i tak nie były ważne, wtuliłem się mocno w ciało męża, w tej chwili bardzo go potrzebując, pragnąc jednocześnie być potrzebny tylko komu? Nikt mnie tu nie potrzebował, mogłem tu być, ale tak dziwnie niepotrzebny, przecież miałem problem z okazywaniem emocji, miałem problem ze zdrowymi relacjami z mężem i dzieckiem, miałem problem tak naprawdę ze sobą i – co gorsza – nie wiedziałem jak sobie z tym poradzić.
- Przepraszam, jest mi naprawdę wstyd. Nie miałem prawa się na tobie wyżywać z powodu własnych niezrozumiałych emocji, może gdybym nie wrócił, nie czułbyś się tak okropnie z mojej winy.... - Mógłbym przepraszać go całymi dniami za to, co mu powiedziałem, za to, co zrobiłem, ja naprawdę powinienem zniknąć z jego życia, byłoby mu zdecydowanie lepiej beze mnie. Ja to wiem, on to wie, może powinienem więc to zrobić? Sam powiedział, że na mnie nie zasługuje, a może to ja nie zasługuje na niego? Więc może to on powie mi odejdź, nim sam dojdę do tego, jak bardzo mnie nie potrzebuje i zdążył za coś znienawidzić.
<Sorey? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz