poniedziałek, 5 października 2020

Od Keyi CD Willa

Zbliżało się późne popołudnie, a mój organizm powoli zaczął to odczuwać. Powieki same się zamykały, a umysł domagał odpoczynku. Niestety ostatnimi czasy musiałam zarywać nocki i nie wysypiałam się tak jak należy. W lecie zawsze jest najwięcej urazów. Być może przez żniwa oraz zapał do zabaw dzieci. Moja praca była nudna i żmudna, dopiero od niedawna zaczęłam odczuwać z niej brak satysfakcji. Mimo tego mogłam słuchać plotek i poznawać nowych ludzi.

Dzisiaj wykonywałam pracę w mieście, więc było jej nieco więcej niż zazwyczaj. Kiedy skończyłam i posprzątałam, w końcu mogłam odetchnąć. Postanowiłam jednak odwiedzić jeszcze karczmę i nieco pomyśleć, poobserwować. 
Piękna pomarańcz wypłynęła na niebo, pokrywając nieboskłony tajemną atmosferą. Wglądało to tajemniczo i nieziemsko, dawno nie widziałam tak pięknego zachodu.
W drodze do karczmy skręciłam w drogę boczną, schodząc po stromiźnie. Tu nie docierały ostatnie promienie, więc ciemność ogarnęła wszystko dookoła. Kiedy ponownie wróciłam na główną ulicę, ktoś we mnie wpadł. A raczej to ja weszłam w stojącego mężczyznę.  Był nieco wyższy ode mnie, ale niebieskie oczy momentalnie mnie zmierzyły, wysyłając oschłe i nieufne spojrzenie. Był ubrany bardzo elegancko, więc od razu oceniłam go jako handlarza. Ewentualnie to jakiś koleś od zabójców. 
- Wybacz, moja wina. Zagapiłem się. – powiedział spokojnie, a jego blond włosy opadły na policzki. 
Było w nim coś tajemniczego. Nie chcąc jednak niepotrzebnych konfliktów, jedynie pokłoniłam się delikatnie i przeprosiłam. Kiedy odchodził obserwowałam jego plecy i pewny chód. Wydawał mi się znajomy. Znikając mi całkowicie z zasięgu wzroku, wróciłam na własną ścieżkę.
W karczmie było dość sporo osób. Zamówiłam alkohol i wygodnie się rozsiadłam, spędziłam tam pół nocy, ale było warto. Odstresowałam się i miałam okazję poznać pikantne ploteczki. Uwielbiałam też uczucie, kiedy w końcu mogłam położyć się w łóżku i zasnąć.

Kolejny dzień zaczął się dość szybko, a niewyspanie dawało się dość mocno we znaki. Praca jednak musiała zostać wykonana. Kiedy przybyłam do sklepu zielarskiego, dość szybko wezwano mnie na oględziny zwłok. Podobno było to dziwne zabójstwo i miał grasować w mieście wampir. Nie wątpiłam w to, wręcz przeciwnie. Znam zbyt dużo wygnańców, żeby wątpić w to, że dość licznie zamieszkują to miasto. 
Docierając do miejsca zbrodni, woń rozkładającego się truchła mocno mnie obrzydziła. Zabrałam swój koszyk z ziołami i rozpoczęłam balsamowanie. Kiedy dotarłam do szyi pojawiły się dwie zastanawiające rany. Były tam dziurki, a zwłoki nie posiadały niemal w ogóle krwi. Postanowiłam to jednak zignorować, nie chcąc wzbudzać dodatkowej paniki. 
Kiedy skończyłam, wychodząc z dobrze ukrytej bocznej drogi, ponownie wpadłam na mężczyznę z wczorajszego wieczora. 
- Co tam się stało? – zapytał mimochodem. 
Nie dziwiły mnie takie pytanie, każdy uwielbiał cierpienie drugiego. Być może tak zabijali nudę.
- Trup. – podsumowałam. - Nic ciekawego.
Posłałam lekki uśmiech, mierząc wzrokiem nieznajomego.

< Will? Początku trudno mi rozkręcić ;p >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz