Uścisnął moją dłoń, lekko się uśmiechając. Wyglądał na ważniaka i tak też się przy nim czułam. Wydawało mi się również, że słyszałam to nazwisko. Zainteresowanie trupem było dla mnie nieco dziwne, ale jego argument miał sens. Ewentualnie wie coś więcej na ten temat, ale to jedynie moje spekulacje. I tak nie zależało mi na tym, aby się tego dowiedzieć. Czasem cisza i kłamstwo to jedyny ratunek. W tym wypadku dla naszego miasta. Kolejna wojna nie byłaby tak łaskawa dla nas - ludzi.
- Wybacz, ale muszę już iść. - przełknęłam ślinę, zapominając o wizjach, które zajęły myśli. - Praca wzywa. Do zobaczenia!
Spojrzałam mu w oczy, minimalnie pokłoniłam głowę i odwróciłam na pięcie. Ruszyłam truchtem w stronę sklepu zielarskiego, a już po kilku minutach dotarłam na miejsce. Zrobiła się już dość spora kolejka, więc natychmiast rozpoczęłam pracę.
Kiedy zbliżało się późne popołudnie, przybyła ostatnia klientka. Była to starsza już ledwo poruszająca się kobieta. Miała sporego garba, ale na twarzy promieniała. Jej pozytywne nastawienie zawsze mnie intrygowało. Nie mogłam sobie wyobrazić siebie na jej miejscu, starość jest przerażająca.
Okazało się, że ma do mnie nieco więcej próśb. Oprócz standardowego pakunku ziół, potrzebowała kilku materiałów na sukienkę wnuczki oraz coś na prezent. Nie miałam wyjścia, jak tylko pomóc kobiecie. W końcu taka jest teraz moja praca.
- Zrobię co w mojej mocy. Niech przyjdzie pani jutro. - powiedziałam, żegnając ją.
Wiedziałam do kogo się zwrócić, akurat dzisiaj wpadłam na handlarza i od razu muszę coś od niego kupić. Nie pałałam do tej profesji miłością, raczej byli wkurzający. Przeważnie mocno obnosili się ze swoim majątkiem i niezbyt dobrze ich kojarzyłam. William również wyglądał na mocno pewnego siebie i raczej nie na takiego, który daje komuś fory.
Spojrzałam na zegar, szybko się zebrałam i wybyłam w kierunku miejsca, w którym rano leżał jeszcze podejrzany trup. Dotarłam tam chwilę później i rozpoczęłam poszukiwania magazynu, o którym William mówił. Znalazłam go dopiero po dłuższym czasie, ale na moje szczęście był otwarty!
Zapukałam ostrożnie w drzwi, ale nikt nie odpowiedział. Kiedy nacisnęłam klamkę, okazało się otwarte i ostrożnie wślizgnęłam się do środka.
- Czemu się zakradasz? - usłyszałam lekki śmiech i spojrzałam w jego stronę.
- Pukałam, ale nikt nie odpowiadał. - wzruszyłam ramionami i posłałam przepraszający wzrok. - Mogę przeszkodzić? Potrzebuję materiały dla mojej klientki oraz jakaś ciekawą ozdobę. Ani ona ani ja się nie znamy, więc potrzebuję pomocy.
Wyprostowałam się, ostrożnie uśmiechając.
< Will? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz