Zmartwiony wpatrywałem się w męża, nie za bardzo wiedząc, co się mu się dzieje i dlaczego się dzieje. Już od rana widziałem, że jest dzisiaj taki troszkę inny, ale dopiero teraz jestem w stanie w pełni stwierdzić, że coś jest nie tak. Miki już zdążył ponownie zamyślić się i lekko rozmarzony wpatrywał się w jakiś punkt za oknem. Może dzisiaj jest pełnia...? Zawsze wiedziałem, kiedy ona jest dzięki zachowaniu Yuki’ego i Mikleo, ale naszego syna w domu już nie było, a Miki miał inaczej się zachowywać po tym rytuale. Chwyciłem delikatnie dłoń mojego męża, zwracając tym samym jego uwagę na siebie.
- Może się połóż? Zajmę się przez ten czas domem i dziećmi – zaproponowałem, zmartwiony jego zachowaniem. Niby nie zachowuje się źle, ale nie zachowuje się też normalnie. Czasem zdarza mu się tak po prostu zamyślić, ale podczas tej rozmowy zdecydowanie za często się wyłączał.
- Ale ja nie jestem śpiący. Po prostu, no sam nie wiem, trudno mi się na czymkolwiek skupić – przyznał, na powrót kierując swój wzrok na okno. Jak już bardzo chce, to niech tu sobie siedzi, może to nawet lepiej, bo będę miał na niego oko.
- Wybaczcie mamie, dzisiaj trudno jej zebrać myśli – usprawiedliwiłem go przed dziećmi, zabierając puste talerze i wstając od stołu, by zanieść je do zlewu.
- Ale mama nie jest chora? – zapytała zmartwiona Misaki, przyglądając się mamie tym samym spojrzeniem, co ja chwilę temu.
- Nie jest chora, po prostu dużo miała ostatnio na głowie i potrzebuje chwili dla siebie – wyjaśniłem jej, wyciągając Merlina z jego krzesełka i stawiając go na podłodze, by mógł sobie troszkę pochodzić. Pozmywam szybko i postaram się go położyć spać, co nie powinno być trudne. Trochę dzisiaj atrakcji miał, też dużo zjadł, więc długo na nogach stać nie będzie.
Misaki więc poszła na górę do swojego pokoju, gdzie zapewne odrabiała swoje prace domowe, a mnie pozostało zajęcie się synem, który tak nie do końca chciał współpracować. Chłopiec koniecznie chciał do mamy, a mama nadal nie kontaktowała. W końcu jednak udało mi się go położyć spać, ale to trochę mi zajęło. To dziecko jest niemożliwe, i po co mu dzisiaj kupowałem tego misia, to nie mam pojęcia. Znaczy, kupiłem im dzisiaj po jakiejś małej drobnostce, bo dawno im nic takiego nie kupowałem. Nie liczyłem oczywiście tych wszystkich słodkości, bo nie ma co tu porównywać zabawek czy też książek do czekolady.
Po dwóch godzinach wróciłem w końcu do męża, zapalając wszędzie po drodze świeczki, bo już zaczynało się ściemniać, a Miki dalej siedział w tym samym miejscu, co było naprawdę niepokojące. I jak ja mam się o niego nie martwić, jak się zachowuje tak dziwnie? Pewnie nawet nie zauważył, że od dłuższego czasu siedział w ciemności. Usiadłem przy nim i chwyciłem jego dłoń, delikatnie gładząc jej wierzch.
- Namyśliłeś się już? – spytałem łagodnie, kiedy jego cudne oczy zwróciły się w moją stronę.
- No tak trochę... gdzie są dzieci? – spytał, zaskoczony ich nieobecnością.
- Merlin uciął sobie poobiednią drzemkę, a Misaki odrabia swoje zadania. Martwi się o ciebie, tak samo jak ja – wyjaśniłem mu, zaczynając bawić się jego palcami. Dłonie już zdążyły się mu schłodzić i były teraz takie nieprzyjemnie zimne, no to było do przewidzenia jak tak siedział nieruchomo niczym posąg. Przed snem znowu przygotuje mu gorącą kąpiel, by się rozgrzał i bym mógł przytulić się do jego ciepłego ciała.
- Nie ma o co się martwić, nic mi się nie dzieje – przyznał, starając się mnie uspokoić, co tak średnio mu się udało.
- Gdyby się nic nie działo, nie siedziałbyś w miejscu przez dwie godziny jak posąg. Dzieje się coś, o czym powinienem wiedzieć i o czym mi jeszcze nie powiedziałeś? – spytałem, po czym splotłem nasze palce i uniosłem jego dłoń do swoich ust, by złożyć na jej wierzchu delikatny pocałunek.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz