Byłem już naprawdę zmęczony głupimi pomysłami mojego męża, czy on się z małpami na rozum zamienił myśląc, że zgodzę się na jego wyjście z domu? Chociaż nie, małpki są mądre i nie ma co ich obrażać, a już na pewno nie ma co porównywać ich do mojego głupiutkiego męża, którego kocham nad życie, ale czasem naprawdę brak mi na niego słów.
- Oczywiście, nie widzę w tym żadnego problemu - Moja odpowiedz, była sarkastyczna i jeśli tylko mój mąż myśli na pewno wyłapie tę ironię.
- Naprawdę? Mogę? - Zapytał pełen entuzjazmu, kładąc dłoń na gardło, które chyba go bolało, no kto by pomyślał, że wciąż nie doszedł jeszcze do siebie, no ja w życiu bym nie przypuszczał, że tak właśnie jest.
- A wiesz, co to jest sarkazm? - Dopytałem, mimo iż doskonale wiedziałem, że zdaje sobie z tego sprawę, tylko w tej chwili nie do końca był w stanie wyczuć ten sarkazm, naiwnie wierząc, w moją pozytywną odpowiedz.
- Wiem i w ogóle mi się on nie podoba - Burknął, obrażony na mnie za to, co powiedziałem, no cóż, jest mi z tego powodu bardzo wszystko jedno. Najważniejsze, aby leżał w łóżku, dochodząc do siebie, bo jeśli nie będzie mnie słuchał, znów przywiąże go do łóżka i nie będzie mnie obchodziło to, że musi iść do toalety. Ma już serdecznie dość użerania się z mężem, dziećmi i zwierzakami, jestem zmęczony i do tego strasznie poirytowany i chodziarz strasznie chciałem pozbyć się tych wszystkich negatywnych emocji, nie potrafiłem ich z siebie wyrzucić, mimo że bardzo tego chciałem, wewnętrznie cierpiąc i nienawidząc tego stanu, mimo że był on niezmienny i dla mnie naturalny.
- Jest mi z tego powodu tak przykro, że aż wcale - Odpowiedziałem, niewzruszony patrząc na męża, który wydawał się bardzo zaskoczony moimi słowami.
- Od kiedy jesteś taki zobojętniały? - Dopytał zaskoczony jednocześnie chyba odrobinę zmartwiony moimi słowami, które nie były za często, a raczej nigdy nie były przez mnie używane.
Na jego pytanie wzruszyłem ramionami, skontrolowałem jego stan zdrowia, każąc mu zostać w łóżku, wychodząc z pokoju. Znów musząc ubierać Merlina, zabierając go ze sobą, odbierając Misaki, która opowiadała mi o organizowanym w szkole balu z powodu zakochanych i Nori zaprosił ją, aby poszli na niego razem, jak miło zawsze lepiej mieć towarzystwo niż go nie mieć.
Ciesząc się radością naszej córki, obiecałem, że pójdzie na bal, ale zanim do niego dojdzie, ma jeszcze trzy dni nauki dla tego musi zabrać się do pracy, pozwalając jej najpierw zerknąć do taty, trzymając odpowiednią odległość, aby nie zarazić się od niego, samemu zajmując się codziennymi obowiązkami. Sprzątanie, gotowanie, opieka nad dziećmi, zwierzakami i zerkanie do męża, który już chciał wstać, ale nie mógł, co drażniło jego, bo nie mógł wstać i mnie, bo ciągle narzekał.
Wieczorem, gdy wreszcie nastała cisza a dzieci poszły spać, usiadłem na parapecie w kuchni, trzymając w dłoniach kubek z gorącą czekoladą, z utęsknieniem wpatrując się w księżyc, czując pojedyncze łzy spływające z moich oczu. Pełnia, jak bardzo mi jej brakowało, czasem chciałbym znów poczuć ten dreszcz, zapomnienia jednak ze względu na rodzinę nie mogę tego zrobić i chyba najwyższa pora się z tym pogodzić..
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz