wtorek, 21 lutego 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Jak dla mnie Miki trochę przesadzał. Byłem pewien, że Merlin w tym momencie bawił się w salonie za pomocą swoich mocy, a że ostatnio raczej nie robił nic niebezpiecznego, jak chociażby wymierzenie noża w kogokolwiek z nas, raczej tak bardzo się nie martwiłem. No ale dla spokoju męża postanowiłem zajrzeć do salonu, chociaż zdecydowanie bardziej wolałbym zabrać się za obiad. Przygotowanie posiłku wydawało się być bardziej wymagające niż zajmowanie się naszym synem, no ale jak mój Miki mnie o coś poprosił, to trzeba było to wykonać. 
Poszedłem do salonu i tak jak myślałem, Merlin się bawił, korzystając ze swoich mocy, które swoją drogą po kim odziedziczył, to ja nie wiem. Wracając, chłopiec na środku salonu rozstawił wszystkie swoje misie i bawił się chyba w jakiś podwieczorek ulubioną i w sumie to jedyną zastawą Mikleo. Skąd on wziął swoje zabawki, to nie mam pojęcia, bo były one w jego pokoju i nie miałby czasu, by znieść tutaj aż pięć dużych miśków. Może też użył swoich mocy...? I jeszcze te filiżaneczki i dzbanek, które tak po prostu unosiły się w powietrzu... mi to tam specjalnie nie przeszkadzało, ponieważ dla mnie były to zwyczajne naczynia, ale Miki miał na ich punkcie jakąś małą obsesję, co było całkiem urocze i całkowicie dla mnie niezrozumiałe. I tak rzadko z niej korzystamy, bo tylko wtedy, kiedy mamy gości, a tych aż tak często nie mamy. Dla świętego spokoju jednak lepiej mu te filiżanki ostrożnie zabrać, bo jak Miki to zobaczy, to nie będzie zachwycony. 
- W co się bawisz? – spytałem ostrożnie, podchodząc do niego i kucając obok, przyglądając się zabawkom, które kupiłem mu całkiem dawno temu. Rany, jak ten czas szybko leciał...
- Pan Uszatek chciał się napić helbaty – powiedział, odwracając się w moją stronę. 
- Chyba trzeba będzie kupić panu Uszatkowy i innym specjalne filiżanki, byś nie używał tych mamusi, co? – odparłem, mając już pewien pomysł na prezent. Akurat takiego zabawkowego zestawu nie miał w swojej kolekcji różnorakich zabawek... jeszcze może pogadam o tym z Mikim. Ale to później. – Musimy odłożyć zastawę mamy z powrotem do kredensu. 
- Ale czemu? – bąknął, ewidentnie niezadowolony z takiego rozwoju wydarzeń. 
- Bo jak mamusia zobaczy, że bawisz się czymś tak kruchym i delikatnym, będzie zła i na ciebie, i na mnie – wyjaśniłem spokojnie wiedząc, że jak go zdenerwuję, prawdopodobnie będzie po zestawie. – Jeżeli chcesz, mogę ci wyciosać w drewnie te kilka kubeczków dla twoich pluszaków. A ty je pokolorujesz farbkami, jak tylko chcesz, co ty na to? 
- Jak chce? – dopytał, ewidentnie zadowolony z takiego zastępstwa. 
- Jak tylko chcesz – potwierdziłem, a Merlin niezwykle zadowolony z tego faktu sprawił, że zaraz filiżaneczki i dzbanuszek znalazły się na swoim miejscu. Więc teraz mam dodatkowe kilka dni roboty... no nic, ile mi może zabrać czasu tworzenie takich kubeczków? – Chodź, pomożemy mamusi w gotowaniu, co ty na to?
- Tak! – krzyknął zadowolony, wyciągając rączki w moją stronę, dlatego zaraz wziąłem go na ręce. – A kiedy będą kubeczki? 
- Postaram się je zrobić jak najszybciej, dobrze? Możesz już myśleć, jak je pokolorujesz. Przybyła kolejna para rąk do pomocy – tym razem odezwałem się głośniej, wchodząc do kuchni. Teraz będę mógł mu pomóc w szykowaniu obiadu jednocześnie mając na oku Merlina, czyli będę robił to, o co mnie pierwotnie poprosił, więc zły nie powinien być. 

<Owieczko? c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz