Nie byłem do końca uspokojony, jeżeli dzieci się kłócą oznacza to, że Miki i jego mama mają problemy, a skoro oni mają problemy, to oznacza, że potrzebują dodatkowej osoby do pomocy, czyli mnie. A skoro mnie potrzebują, to nie mogę tutaj tak po prostu sobie leżeć i wypoczywać, tylko wstać i im pomóc zapanować nad tymi potworkami. Doskonale wiedziałem, o jakie głupotki nasze dzieci potrafiły się pokłócić, więc tym bardziej powinienem się znaleźć na dole tam przy nich, ignorując cały ten ból gardła i głowy, kaszel, niewyspanie, niezdolność do mówienia... cóż, trochę tych przypadłości w moim przypadku się nagromadziło, ale nadal nie uważałem, bym był chory. Czułem się dzisiaj troszkę gorzej przez to, że nie spałem w nocy, ale i tak nie mam prawda narzekać, bo Miki na pewno czuł się gorzej. Widać było po nim, że potrzebuje odpoczynku... dzisiaj w nocy idę kaszleć na kanapę.
- Powinienem wstać i wam pomóc z nimi – wychrypiałem, próbując podnieść się z kanapy, ale z jakiegoś nieznanego mi powodu było to dla mnie niemożliwe. Jakbym nie miał na to siły... a przecież powinienem ją mieć, bo nic nie robiłem całą noc.
- Jeżeli spróbujesz to zrobić, przywiążę cię do łóżka – powiedział po raz kolejny raz tego dnia, czy się nie za bardzo przejąłem. Już wiedziałem, że tego nie zrobi, tylko tak mi grozi, bym robił to, co chciał, to po pierwsze, a po drugie, nie mógł mi tego zrobić, nawet jakby bardzo chciał. Czy mu się podobało czy nie, musiałem wstawać z łóżka chociażby do łazienki. Gdyby to on był na moim miejscu, mógłbym spełnić takie groźby.
- Musisz odpocząć, bo nie spałeś całą noc – wymamrotałem, wyciągając rękę w stronę herbaty, z której cieszyłem się nawet bardziej, niż gdyby to była kawa. Herbata z miodem i cytryną zdecydowanie lepiej działała na moje podrażnione gardło, niż kawa. Ten jeden raz herbata wygrywa, ale tylko w tej konkurencji. Szkoda tylko, że kubek z nią był ciężki, no ale pić samodzielnie mogłem, więc źle ze mną nie było.
- To samo mogę powiedzieć o tobie. Aż się dziwię, że sobie płuc nie wyplułeś – powiedział zmartwiony, podchodząc bliżej i siadając obok mnie, ze zmartwieniem w oczach poprawiając moje kosmyki. – Wyglądasz okropnie – dodał, cicho wzdychając.
- Zawsze tak wyglądam, nawet nie będąc przeziębionym. Długo ci zajęło uświadomienie sobie tego, że masz brzydkiego męża – zażartowałem sobie po czym zakasłałem lekko, nie mając za bardzo siły na mocniejszy kaszel mimo, że strasznie drapało mnie w gardle.
- Więc sugerujesz mi, że mam zły gust? – spytał, unosząc rozbawiony jedną brew.
- Jesteś ze mną, nie możesz mieć dobrego gustu – odpowiedziałem, siląc się na delikatny uśmiech.
- A może po prostu mam dobre serce? Pomyślałem sobie, że z takim wyglądem nikogo sobie nie znajdziesz, więc już powiedziałem ci tak – powiedział rozbawiony, gładząc mnie po włosach.
- Wiedziałem, że mam za wielkie szczęście, byś ze mną był na poważnie – wymamrotałem, starając się utrzymać przytomność, co było trudne, bo jednak byłem troszkę zmęczony.
- Prześpij się trochę, później do ciebie zajrzę – usłyszałem, jakby mój mąż gdzieś był daleko i ostatkiem świadomości wyczułem, jak zabiera kubek z moich rąk. Chciałem powiedzieć, że wcale nie chcę spać, ale jakoś tak zasnąłem szybciej, niż zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć...
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz