wtorek, 21 lutego 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Nie miałem nic przeciwko wyjściu na świeże powietrze, które bardzo przecież lubiłem, faktycznie ostatnio przez rytuał nie okazywałem tej emocji, jak i wielu innych co nie oznacza, że ich nie czułem na swój sposób.
- Mamo proszę - Nim zdążyłem nawet otworzyć ust, a Misaki radośnie podbiegła do mnie chwytając za dłoń, skacząc w miejscu jak mała małpka.
- Oczywiście, że możemy iść pod warunkiem, że zjecie coś przed wyjściem, nie chce później słuchać, że jesteście głodni - Szczerze bardziej chodziło mi o dzieci niż męża, on nie narzeka, że jest głodny a z rana i tak nic nie jada, z powodu czego nie ma sensu do niczego go przymuszać.
- Dobrze mamo - Szczęśliwa dziewczynka pobiegła do łazienki, aby najpewniej przygotować się do wyjścia wywołując na moich ustach ciepły uśmiech.
- Lubię, gdy się tak uśmiechasz - Usłyszałem, co zwróciło moją uwagę na męża.
- Już zawsze będę - Obiecałem, podchodząc bliżej niego, łącząc nasze usta w pocałunku. - Kocham cię Sorey- Dodałem, kiedy to nasze usta oderwały się od siebie, a my mogliśmy spojrzeć sobie głęboko w oczy.
- Ja ciebie bardziej kocham moja owieczko - A on znów zaczyn, tym razem nie dam się mu już podpuścić, rytuał nie blokuję moje prawidłowego rozumienia jego słów, dla tego wiem jak mam to odebrać.
- No chyba w twoich snach - Wszedłem w tę grę z uśmiechem pełnym rozbawienia i miłości.
- W snach to robię z tobą inne rzeczy - Dogryzł mi, czym wywołało cichy śmiech z mojej strony.
- Oj Sorey, Sorey, z ciebie już nic nie będzie - Rozbawiony cmoknąłem go w usta, idą powoli w stronę kuchni, gdzie miałem zamiar przygotować dzieciom śniadanie.
- Już za późno na reklamacje, wiedziały gały co brały - Stwierdził, idąc za mną z zamiarem pomagania mi w szykowaniu śniadania, skoro tak bardzo mu na tym zależy, niech już mu będzie. Kłócić się przecież z nim nie będę, bo i po co i o co?
- Nie zamierzam składać reklamacji - Zapewniłem, z łagodnym uśmiechem wspólnymi siłami przygotowując śniadanie, które zjedliśmy wspólnie, przygotowując dzieci do spaceru, od którego nie było już odwrotu, z resztą, po co miałbym zmieniać zdanie? Byłem już sobą, a ja przecież uwielbiam spacery tak jak każde z naszych dzieci i czasem kto wie może nawet mój mąż, wszystko zależy od temperatury na dworze, która była zdradliwa.
Spacer okazał się strzałem w dziesiątkę, dzieci miały okazję, aby trochę się pobawić a my odetchnąć świeżym powietrzem.
- Brakowało mi tego - Przyznałem, trzymając dłoń Soreya, uśmiechając się do niego szczerze.
- A mi brakowało właśnie mojego aniołka - Powtórzył to dziś drugi raz, całując mnie w czoło, palcem głaszcząc wierzch dłoni.
Rozbawiony stanąłem na palcach, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku, którego dostrzegły nasze dzieci.
- Tato, Mamo nie przy nas - Zawołała mała Misaki, najwidoczniej zniesmaczona tym, co zobaczyła, no cóż, kiedyś i ona nie będzie widziała w tym problemu, a na razie trzeba jej to po prostu wybaczyć.
Sorey na te słowa zaśmiał się cicho, na co ja pokręciłem jedynie głową z uśmiechem na ustach.
- Idziemy odwiedzić jezioro? - Zapytałem, całkowicie zmieniając temat, nie specjalnie przejmując się dzieckiem, które widziało, jak całuję się z jej tatą, to raczej nie jest zakazane, a tym bardziej nie ma powodu, abyśmy czuli się z tym źle.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz