Było mi dobrze, naprawdę dobrze i chyba dla tego tak bardzo mnie poniosło, biedna poduszka nie zasłużyła sobie na to, co jej uczyniłem.
- Tak, chyba troszeczkę mnie poniosło - Przyznałem, uśmiechając się delikatnie do męża, odczuwając satysfakcję po naszym zbliżeniu. Sorey zrobił ze mną, co chciał i chociaż boli mnie trochę pupa, jestem zadowolony i usatysfakcjonowany, mając pewność, że teraz moje ciało znów stanie się chłodne, a ja będę czuł się znacznie lepiej.
Sorey pokręcił z niedowierzaniem głową, kładąc się obok mnie na poduszce, przytulając delikatnie do siebie co i ja sam uczyniłem, przytulając się do niego.
- Kocham cię Sorey - Wyszeptałem, chowając głowę w jego ramionach, wciąż czując się tak błogo, to było naprawdę przyjemne doznanie, którego przyznam, ostatnio w naszym związku mi trochę brakowało. Sorey może i tego nie potrzebuje, ale mnie roznosi, gdy nie mogę zaspokoić swoich żądzy.
- I ja ciebie kocham moja mała owieczko - Wyszeptał, całując mnie w czubek głowy.
- Nie jestem mały - Wyszeptałem, cicho ziewając pod nosem zmęczony dzisiejszym doznaniami.
- To prawda, jesteś malutki - Zażartował sobie ze mnie, a ja w odpowiedzi prychnąłem cicho pod nosem, nie zgadzając się z jego opinią. - Dobranoc owieczko - Wyszeptał, głaszcząc po głowie, co przyznam, podobało mi się jeszcze bardziej, takie wieczory to ja mogę spędzać zawsze.
- Dobranoc Sorey - Odpowiedziałem, nim odpłynąłem do krainy morfeusza.
Dnia następnego obudził mnie zapach przygotowanego przez mojego cudownego męża śniadanie.
- Dzień dobry owieczko - Przywitał się, stawiając tace z jedzeniem na łóżku.
- Dzień dobry kochanie, pięknie pachnie - Przyznałem, zadowolony łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, mając zdecydowanie lepszy nastrój. Jak niewiele mi potrzeba, abym był zadowolony, a moje ciało znów było chłodne jak zawsze.
- Znów jesteś zimy - Zauważył, a w jego głowie dało się usłyszeć ulgę, a mówiłem mu przecież, że jestem napalony, a nie rozpalony, zaspokoił mnie to i zaspokoił moje ciało, które teraz szaleć nie będzie, a przynajmniej nie do pełni.
- Tak wiem, mówiłem, że potrzebuję odrobinkę czułości nic więcej - Przypominałem mu, uśmiechając się przy tym zadziornie, mając doskonały nastrój, wystarczy zaspokoić moje ciało i od razu staje się łagodny jak owieczka, dosłownie i w przenośni.
Mój mąż zaśmiał się cicho, siadając obok mnie na łóżku, jedząc wraz ze mną pyszne przygotowane przez niego śniadanie.
- Musimy coś zrobić z poduszką - Przypominał mi, wyciągając z włosów pierze.
- Zaszyje tę biedną dziurkę - Obiecałem, mając zamiar uczynić to jeszcze dzisiaj, gdy tylko zjemy wspólne śniadanie..
I tak jak obiecałem, tak też zaszyłem dziurę w poduszce, uzupełniając ją o piętrze, które rozsypały się po całym łóżku. Przyznam, miałem troszeczkę roboty, ale gdy już to zrobiłem, zadowolony odłożyłem, poduszkę na swoim miejscu wychodząc z pokoju, powoli idąc do męża i dzieci, które wyjątkowo się z powodu czegoś cieszyły.
- Co się dzieje? - Dopytałem, ciekawy ich radości. Mając wrażenie, że coś mnie właśnie omija i raczej tak właśnie jest.
- Tata obiecał, że pójdziemy na dwór po obiedzie - Słysząc słowa dzieci, kiwnąłem delikatnie głową, ciesząc się ich szczęściem, pozostawiając ich w salonie, aby nadal się bawiły, gdy ja od razu poszedłem do męża, który coś tam sobie przygotowywał.
- Co robisz pysznego na obiad? - Dopytałem, wtulając się w jego plecy.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz