środa, 1 lutego 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Niezbyt rozumiałem tej całej złości Mikleo na mnie, podczas kiedy nie zrobiłem niczego złego. Cały czas staram się pilnować i jego, i dzieci, bo byłem pewien, że gdybym choć na trochę spuścił go z oczu, zrobiłby sobie krzywdę. Może trochę momentami przesadzałem i byłem wobec niego zbyt nadopiekuńczy, ale miałem ku temu swoje powody. Byłem powodem, przez który mój mąż był w takim stanie, a nie innym, i nie chciałem, aby przeze mnie czuł się jeszcze gorzej. Był taki delikatny, obawiałem się, że gdybym tylko mocniej go przytulę, zrobię mu jakąś krzywdę i naruszę jeszcze delikatny obszar wokół rany... ostatnimi czasy za często Mikleo znajdował się na granicy śmierci, i to głównie z mojej strony, a to nie świadczy o mnie dobrze. 
- Nie nie chcę z tobą przebywać, po prostu nie mam na to czasu. Mam na głowie dom, zwierzaki, dzieci... – zacząłem spokojnie pomimo tego, że już byłem podirytowany całą tą sytuacją. Staram się dla niego, opiekuję się nim, i co mam w zamian? Jeden wielki foch. 
- Jestem w stanie cię odciążyć, ale ty uparcie nie chcesz mnie dopuścić do żadnego poważnego zadania – burknął, powracając do czytania książki, irytując mnie tym jeszcze bardziej. Pewnie, bo najlepiej schować się za książką i twierdzić, że to wszystko moja wina. 
- Ponieważ nie powinieneś jeszcze nadwyrężać swojego ciała... 
- Sorey, minęły dwa miesiące, czuję się lepiej i jest ze mną lepiej, nie musisz mnie traktować jak porcelanowej lalki – przerwał mi, patrząc gniewnie na mnie zza książki. 
- Więc co, miałem ci pozwolić, byś otworzył sobie tę ranę? Albo byś teraz sobie uszkodził jakieś organy? Muszę cię pilnować, bo ty o siebie zadbać nie potrafisz. 
- Nie traktuj mnie jak dziecko... 
I w ten sposób niby to spokojna rozmowa, którą rozpoczęła radosna nowina – bo jak wieść o narodzeniu królewskiego potomka miałaby nie być radosna, zakończyła się małą kłótnią pomiędzy nami. Ja twierdziłem, że Mikleo zachowuje się nieodpowiedzialnie i gdyby nie ograniczenia, jakie mu narzucałem, nie zdrowiałby tak szybko, a mój mąż z kolei uważał, że przesadzam, nie traktuję go poważnie i na koniec – nie wiem, czy naprawdę tak uważał, czy może to przez te wszystkie negatywne emocje, jakie się w nim nagromadziły podczas naszej kłótni – powiedział, że nie chcę z nim spędzać czasu, bo pewnie znalazłem sobie kogoś innego. Ja wiem, że w przeszłości strasznie go skrzywdziłem, czego żałuję strasznie, co chyba już nie raz mu udowodniłem, ale żeby teraz mi to wypominać? Nie dałem mu żadnego powodu, dla którego mógłby mnie o coś takiego oskarżyć... czasem ledwo mam siłę, by zwlec się z tej kanapy i normalnie funkcjonować, a co dopiero mieć siłę na jakiekolwiek romanse. Oczywiście, w życiu bym nie wdał się w żaden romans, nie, póki to ja mam kontrolę nad ciałem, bo za tego drugiego odpowiadać nie mogę...
Zły na męża za jego słowa, wyszedłem z pokoju, trochę za mocno trzaskając drzwiami, ale jak tu się nie denerwować? Staram się, by mój mąż po prostu wrócił do pełni zdrowia, pilnuję, by miał wszystko, czego tylko potrzebował i co jednocześnie nie zrobiłoby mu krzywdy, i o to, co mam w zamian...
- Wszystko w porządku, tato? – spytała Misaki, która nagle pojawiła się w kuchni. Chyba byliśmy trochę za głośno... cholera, dzieci nie powinny tego słuchać, to są sprawy, które powinny pozostać tylko pomiędzy dorosłymi. 
- Oczywiście, księżniczko. Co tam chowasz? – zapytałem, poświęcając w pełni uwagę mojej malej córeczce, starając się ignorować na ten moment delikatne kłucie w klatce piersiowej. Za bardzo się zdenerwowałem, ale za chwilę powinno mi przejść, jeżeli się oczywiście uspokoję.
- Zadanie domowe, chciałam, żebyś mi je sprawdził... pomiędzy tobą, a mamą wszystko w porządku? – dopytała, czym zmartwiła mnie jeszcze bardziej. Usłyszała zdecydowanie za wiele... 
- Nie musisz się martwić o relację pomiędzy mną, a mamą, słońce. A teraz pokaż mi to zadanie – poprosiłem, siadając przy stole, musząc położyć jedną rękę na klatce piersiowej, gdyż to kłucie nie słabło. Za bardzo się zdenerwowałem i teraz mam za swoje... pewnie muszę wziąć kilka głębokich wdechów i w końcu powoli mi przejdzie. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz