Zadowolony z faktu, że Miki tak po prostu zgodził się na wspólną kąpiel, od razu chciałem pójść do łazienki, by zająć się przygotowaniami do kąpieli, ale Mikleo chwycił mój nadgarstek, uniemożliwiając mi tego. Nie rozumiałem, dlaczego to zrobił, przecież ktoś musi przygotować nam kąpiel, a że on ostatnio czuł się gorzej, to jest to zadanie dla mnie. Poza tym, zawsze to ja mu przygotowywałem kąpiel, więc tym bardziej to ja powinienem się tym zająć.
- Najpierw może wypij czekoladę, co? – zaproponował, patrząc na mnie lekko rozbawiony i jednocześnie tak jakby trochę smutny. Ale czemu miałby być smutny, jak był szczęśliwy...? A przynajmniej mi mówił, że był szczęśliwy. Może jednak tylko tak powiedział, by mi nie było przykro...? To niedobrze, w końcu moim zamysłem było to, by był szczęśliwy, bo jak on był szczęśliwy, to i ja byłem, bo w końcu co lepszego mogło być od szczęścia ukochanej osoby?
- Albo mogę ją wypić, jak już będę sobie leżał z tobą w balii wypełnionej gorącą wodą – zauważyłem, szczerząc się do niego głupkowato.
- Z twoją pamięcią prędzej o niej zapomnisz i się zmarnuje, a to byłaby wielka szkoda – słusznie stwierdził. Tak, moja pamięć była wręcz żałosna, ale w swojej obronie mogę dodać, że jego też nie była najlepsza. Się dobraliśmy po prostu idealnie...
- Nie zmarnowałaby się, bo przecież mam ciebie – powiedziałem beztrosko, dalej się szczerząc jak głupi do sera. Czasem takie głupkowate rzeczy działały pozytywnie na mojego męża, a ja już przywykłem do robienia z siebie idioty. – Ale już niech ci będzie – dodałem, powoli pijąc gorący napój. Tak właściwie, to po co ja to sobie robiłem, to nie mam pojęcia, to Miki był zmarznięty, nie ja. – Na noc zaplotę ci warkocze – powiedziałem, patrząc na jego spuszone i suche włosy. Czemu je wysuszył tak wcześnie? Myślałem, że lubił, kiedy były one wilgotne, a i mi one nie przeszkadzały. Chyba, że idziemy do łóżka, wtedy faktycznie, to troszkę mogło być niewygodne, no ale jeszcze spać nie idziemy.
- Jeśli tego chcesz – powiedział, jakby myślami był gdzieś indziej. Aż znowu zacząłem się o niego martwić, myślałem, że już wszystko było w porządku, albo że przynajmniej będzie potrafił skupić uwagę na chociaż jednej rzeczy.
- Hej, ale na pewno jest wszystko w porządku? – dopytałem, poprawiając jego grzywkę i zaraz po tym pogładziłem go po policzku.
- Zastanawiam się, co robię nie tak – powiedział po krótkiej chwili wahania, czym mocno mnie zaskoczył.
- A skąd taka zagwozdka? – dopytałem, zmartwiony jego odpowiedzią.
- No bo powiedziałeś, że kocham cię mniej – jego kolejne słowa także mocno mnie zaskoczyły. Przecież ja tylko żartowałem, myślałem, że o tym wie, w końcu dosyć często tak się przekomarzaliśmy...
- Owieczko, nic nie robisz źle. Jesteś najwspanialszym, co mi przytrafiło w życiu i uważam, że w ogóle na ciebie nie zasługuję. Kocham cię najbardziej na świecie, jakikolwiek byś nie był – powiedziałem, mając nadzieję, że w końcu to do niego dotrze. Niektóre jego zachowania były dla mnie niezrozumiałe, czasem był on dla mnie troszkę męczący, no ale niezależnie od tego, jaki by nie był, kocham go i kochać będę. – Nigdy więcej już o tym nie myśl, dobrze? – poprosiłem, kładąc dłonie na jego policzkach chcąc mieć pewność, że mam jego pełną uwagę, by każde moje słowo do niego dotarło. Muszę się pilnować, by jakoś za bardzo nie żartować, bo najwidoczniej mój Miki za bardzo bierze wszystko do siebie.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz