Na słowa mojego męża uśmiechnąłem się delikatnie, niezwykle zadowolony z jego odpowiedzi. A więc jednak miałem rację, Mikleo potrzebował kontaktu z wodą, no ale po co mnie słuchać... No nic, najważniejsze, że w końcu się przemógł, od razu widać było po nim tę zmianę, zwłaszcza w wyglądzie. Nie wiem, czy był tego świadom, ale przez cały czas się uśmiechał, nawet teraz, kiedy się na mnie patrzył. Bardzo przyjemny widok. Póki skutki tego rytuału są widoczne, muszę pilnować, by wychodził więcej nad wodę mimo tego, że mówił mi, iż nie chce, bo i tak wiem, że chce. Nie wiem, jak uda mi się tego dopilnować, jak będę w pracy... cóż, jakoś znajdę na to rozwiązanie.
Pomimo padającego deszczu wyszedłem z domu i podszedłem do niego, by pocałować go w to mokre i okropnie zimne czoło, ale w tym momencie chłód jego ciała absolutnie w niczym mi nie przeszkadzał, a przynajmniej na ten moment. Później, jak będziemy się kłaść spać, będzie musiał odrobinkę podnieść temperaturę swojego ciała, bym mógł zasnąć wtulony w moją Owieczkę. No chyba, że Mikleo nie będzie tego chciał, wtedy taka niska temperatura jego ciała będzie mu na rękę.
- Spędź tu tyle czasu, ile tylko potrzebujesz, byle nie całą noc. Zostawię ci ręczniki blisko drzwi – wyjaśniłem, uśmiechając się do niego delikatnie i zaraz wchodząc do domu. Jemu te krople nie przeszkadzały, no ale mnie już trochę bardziej, zwłaszcza, kiedy nie miałem żadnego płaszcza z kapturem.
Jako, że mieliśmy wolny dom, bo Merlin był u ukochanej cioci, Misaki nie została przyprowadzona, a Miki siedział na zewnątrz, miałem teraz dużo wolnego czasu. Nie mogłem nawet posprzątać, bo już nic nie było do posprzątania, a też było za wcześnie na sen... trochę szkoda, że lało jak z cebra, bo w przeciwnym razie wziąłbym mojego męża na spacer. Zdziadziałem ostatnio, owszem, ale z jednej strony, ileż można było siedzieć w domu? Powinienem zabrać całą rodzinę na spacer, ale to może jak będzie trochę cieplej i przyjemniej. Misaki i Mikleo nie będą narzekali, owszem, ale ja i Merlin już niekoniecznie. I już wkrótce trzeba będzie zastanawiać się nad szykowaniem urodzin dla naszego najmłodszego dziecka. Co prawda, jeszcze mamy te dwa miesiące na przygotowanie się do tego wydarzenia, no ale lepiej wcześniej o tym myśleć, niż za późno.
Zadowolony z tego, że Mikleo w końcu troszkę mógł się troszkę odstresować, rozpaliłem ogień w salonie i usiadłem w fotelu, zaczynając czytanie. Mimo, że ten dzień najchętniej spędziłbym z mężem, nie chciałem go wyganiać z dworu. Już wolę, by siedział szczęśliwy na dworze niż tutaj smutny ze mną. Ja sobie ze sobą sam jakoś poradzę.
Pozwoliłem więc sobie na pogrążenie się w czytaniu, nie przejmując nikim i niczym. Z tego małego transu wyrwał mnie dopiero Cosmo, który nagle wstał spod moich nóg i skierował się w stronę drzwi. Moje oczy podążyły za nim i dzięki czemu ujrzałem mojego męża, który wszedł do salonu jak gdyby nigdy nic, ociekając wodą, na co w duchu jęknąłem cicho. Ja wiem, że można to wytrzeć wszystko, ale po to zostawiłem mu ręcznik przy drzwiach, aby się wysuszył na tyle, by nie zostawiać za sobą mokrych plam...
- Miki... – wymamrotałem, wstając z fotela i odkładając książkę na bok. – Mówiłem ci, że zostawiłem ręcznik blisko drzwi.
- Nie zauważyłem. Przestało padać – dodał, ewidentnie zmartwiony tym faktem.
- I nawet dobrze, bo jeszcze spędziłbyś tam całą noc, a już jest bardzo późno – bąknąłem, biorąc do rąk ręcznik i zabierając się za dokładne wycieranie jego włosów. Niby by mógł jednym ruchem ręki sprawić, że nie będzie w jego włosach i ubraniach za wiele wody, ale wiedziałem, że taka niewielka ilość wody blisko niego sprawia, że psychicznie czuje się dobrze, a mi aktualnie zależało tylko na tym, by nie zostawiał za sobą mokrych plan. Dopóki nie położy się do łóżka, może sobie chodzić z wilgotnymi włosami. – Przebierz się, albo osusz ubrania, bardzo proszę. Zrobię ci gorącą czekoladę, co ty na to? Może na coś jeszcze masz ochotę? – dopytałem, już powoli zabierając się do zmycia tej wody z podłogi ciesząc się, że w końcu mogę coś porobić. – I jak się w ogóle czujesz? Lepiej jest? – dopytałem, oczywiście chcąc wiedzieć, jak moja mała Owieczka się czuje, skoro tak bardzo wzbraniała się od wyjścia na dwór.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz