Zadowolony nawet nie miałem ochoty wstawać z łóżka, Sorey dziś naprawdę mnie rozpieścił, a ja nie mogąc się mu oprzeć, pozwoliłem mu na robienie, że mną wszystkiego, na co tylko miał ochotę.
Co jak co ale on najlepiej wiedział jak doprowadzić mnie do istnego szaleństwa.
- Dobrze z wielką przyjemnością tam do ciebie przyjdę - Wyznałem zgodnie z prawdą, mimo wszystko potrzebując troszeczkę czasu na dojście do siebie. Nie pamiętając już, kiedy ostatni raz mój mąż był taki władczy, zapominają o bożym świecie, pokazując mi, kogo powinienem się słuchać w tym domu.
Sorey na dźwięk moich słów kiwnął łagodnie głową, opuszczając naszą sypialnię, w której zostałem sam, starając się pozbierać do kupy, co nie było tak proste, jak na samym początku myślałem, na szczęście w końcu mi się to udało, dzięki czemu wydostałem się z łóżka, zakładając na ramiona koszulę męża, aby w razie jakieś nieprzewidzianej pobudki żadne z dzieci nie zobaczyło mnie nago, mogąc spokojnie pójść do łazienki, gdzie mój mąż już skończył przygotowania do wspólnej kąpieli.
- Już jesteś - Uśmiechnął się do mnie ciepło, podchodząc bliżej, całując delikatnie w czoło, zdejmując swoją koszulę z mojego ciała. - Zapraszam - Jednym gestem ręki zaprosił mnie do kąpieli, która tylko czekała już na nas.
Ach i właśnie tego brakowało mi do pełni szczęścia, to naprawdę przyjemny dzień, mimo że połowy z niego nawet nie pamiętam, ale czy to tak od razu źle? To zależy, nie chce, aby rodzina gniewała się na mnie za tą utratę kontaktu, jednak jeśli tym sposobem jestem w stanie uchronić ich przed samym sobą, jestem w stanie znieść wszystko, o ile to wszystko tylko nie doprowadzi moich bliskich do szaleństwa..
- Przyjemnie ci? - Usłyszałem głos Soreya, wchodząc za mną do ciepłej wody.
- Bardzo - Wyznałem, zgodnie z prawdą opierając się o jego klatkę piersiową, relaksując się w jego objęciach i ciepłej wodzie mogąc spędzić czas tylko z mężem, którego kochałem i będę kochał ponad własne życie...
Przyjemna kąpiel w końcu musiała dobiec końcu a my, aby nie wychłodzić nagrzanych ciał, musieliśmy wyjść z wody porządnie wytrzeć ciała, ubrać się i pójść spać, tylko tego było nam teraz trzeba, po tak przyjemnej końcówce dnia aż miło było przytulić się do osoby, którą się kocha i wspólnie odpłynąć do innego świata..
Dni miały a my ani się obejrzeliśmy, a już nadszedł dzień balu powitalnego małego księcia. Nareszcie go zobaczymy już, nie mogę się doczekać.
Z niecierpliwością wyczekiwałem nadejścia mojej mamy, która miała zaopiekować się naszymi dziećmi, tak dziećmi. Misaki mimo początkowej chęci zrezygnowała z pójścia z nami na bal, zdecydowanie bardziej woląc pozostać z babcią w domu.
- Miki - Zaśmiał się mój mąż, widząc moją dziecięcą radość, nad którą nie byłem w stanie lub po prostu nie chciałem zapanować.
- Tak? - Zapytałem, jak gdyby nigdy nic się nie stało, patrząc na męża, już nie mogąc się doczekać wyjścia i zapoznania się z nowym księciem.
- Spokojnie, do balu jest jeszcze sporo czasu - Zauważył, starając się mnie uspokoić.
- Wiem, tylko tak bardzo nie mogę się już tego doczekać - Wyznałem, przytulając się do mojego męża, na chwilę wyciszając się w jego ramionach.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz