Westchnąłem cicho na jego słowa, a następnie ostrożnie się do niego przytuliłem dając mu tej bliskości, której tak potrzebował. Ostatnio tej bliskości w naszym związku trochę brakowało; najpierw trzeba było uważać na jego ranę, więc z tego powodu przytulanie raczej odpadało, bo bardziej sprawiałoby mu ból niż przyjemność, no a później był obrażony niby to na mnie, ale odbiło się to nawet na dzieciach, a może raczej zwłaszcza na dzieciach. Ja miałem wtedy tyle na głowie i byłem tak zmęczony, że trochę mi to było w tamtym momencie obojętne. Najważniejsze było, że Mikleo siedział w domu, nie przemęczał się i wskutek tego jego rana mogła normalnie się goić.
- Co powiesz na gorącą kąpiel? – zaproponowałem po kilku minutach, delikatnie gładząc go po plecach.
- Nie pogardzę – przyznał, uśmiechając się do mnie delikatnie.
Miałem wrażenie, że od czasu tego rytuału Mikleo był jakiś taki spokojniejszy. Znaczy, zawsze był spokojny, ale bardziej chodzi mi o to, że nie naciskał na żadne zbliżenia, co normalnie miałoby miejsce biorąc pod uwagę to, że ostatnim razem kochaliśmy się... cóż, bardzo dawno temu. Na tyle dawno, że nawet mnie trochę brakowało takiego bliższego kontaktu. Może to nawet lepiej, że Miki nie miał ochoty, bo dzieci dosłownie przed chwilą zostały położone do łóżka, więc jeszcze jakieś mogło się szybko obudzić. A poza tym, rano musiałem mieć trochę energii, bo nie dość, że rano muszę wstać i wyprawić moją księżniczkę do szkoły, to jeszcze później czekała mnie wyprawa do teściowej.
- Więc idę ci ją przygotować – powiedziałem, zdejmując go ze swoich kolan i sadzając go na kanapie obok mnie. – Zapraszam cię na górę za pięć minut – dodałem, całując go w czubek głowy i idąc na górę do łazienki.
Tak jak obiecałem zabrałem się za przygotowanie gorącej kąpieli dla mojego męża, chcąc tym samym zrewanżować Mikleo to, że musiał siedzieć dzisiaj w domu. Nie wiedziałem, że aż tak bardzo chciał wyjść po Misaki. Sądziłem, ze po prostu chce wyjść z domu, ale najwidoczniej źle odczytałem jego intencje. Gdyby mi tylko to jakoś lepiej wytłumaczył, może bym go puścił, no ale teraz już jest za późno. Jak następnym razem zaproponuje, że odbierze Misaki, to się na to zgodzę. O ile nie zapomnę. Mam nadzieję, że będę o tym pamiętał.
- Zamknąłem drzwi, wypuściłem Cosmo i trochę ogarnąłem kuchnię – usłyszałem za sobą głos mojego męża. Ten to dopiero ma wyczucie czasu, bo akurat skończyłem w przygotowywaniu kąpieli dla niego.
- Niepotrzebnie sprzątałeś, zabrałbym się za to później – odparłem sprawdzając, czy woda ma odpowiednio przyjemną temperaturę.
- Byłem już na dole, to się za to zabrałem – stwierdził, wzruszając ramionami, jakby było to nic. No bo nie było, ale po co Miki ma się czymś takim zadręczać, skoro ja to mogę robić? Dzisiaj już i tak miał wystarczająco dużo na głowie.
- No niech ci będzie. Chodź, kąpiel już gotowa – dodałem, wyciągając rękę w jego stronę, którą oczywiście złapał. Zaraz po tym, z lekkim uśmiechem, zacząłem go rozbierać, przy okazji troszkę podziwiając jego ciało. Skoro Miki nie miał za bardzo ochoty na seks, a tylko na zwykłą bliskość, to chociaż sobie troszkę popatrzę. Na tyle chyba sobie mogłem pozwolić.
- Rozebrać się sam potrafię – usłyszałem, kiedy zacząłem rozpinać guziki jego koszuli.
- No wiem, wiem, ale jak cię troszkę porozpieszczam, to się nic złego nie stanie – wyjaśniłem, uśmiechając się do niego łagodnie. – Kocham cię – dodałem, delikatnie całując go w usta. Niby o tym wiedział, o czym mnie informował za każdym razem, kiedy mu te słowa mówiłem, no ale wolałem mu to powtarzać za często mimo jego świadomości, niż nie mówić mu tego w ogóle.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz