Niezbyt podobał mi się fakt, że Misaki miała nocować w domu Nori’ego. Przecież bez problemu mógłbym po nią później pójść, nieważne, o której by to nie było godzinie, no ale oczywiście nocowanie u tego chłopaka było odgórnie zaplanowana, że ja oczywiście dowiedziałem się o tym ostatni... czemu to ja jestem tym, który dowiaduje się o takich ważnych rzeczach ostatni? Ponoć dowiaduję się ostatni o takich rzeczach, bo źle reaguje, a reaguję tak źle, bo się dowiaduję ostatni, jak dla mnie to takie błędne koło, no ale kto by się mnie słuchał, w końcu jestem tylko głupim człowiekiem, kto by się mnie słuchał...
Tak więc po niecałych dwudziestu minutach wróciłem do domu, w takim nienajlepszym humorze. Nie podobało mi się to, jakie zainteresowanie wzbudzała Misaki u chłopców, przecież była jeszcze dzieckiem... gdyby dorastała normalnie, jak na przykład Merlin, miałaby właśnie niecałe cztery lata i nadal trudno mi postrzegać ją w inny sposób. Czemu ona musi dorastać tak szybko? Wcale bym nie narzekał, gdyby rosła normalnie. Za to Merlin mógłby rosnąć troszkę szybciej, z tego to bym nie narzekał, chociaż i tak już nie jest z nim najgorzej. Nigdy nie chciałbym wrócić do czasów, kiedy musiał spać z mamą i skopywał mnie z łóżka...
Kiedy wszedłem do domu od razu zauważyłem, że coś jest nie tak. Jakoś tak cicho. I spokojnie. Za spokojnie, biorąc pod uwagę to, że mój mąż został w domu z naszym najukochańszym synem i zwierzakami, a takie połączenie zawsze było głośne. Chyba, przy kochanej cioci jest aniołkiem jakich mało, ale Lailah raczej tak długo by u nas nie została...
- Gdzie jest Merlin? – zapytałem mojego męża, którego zastałem w kuchni, oczywiście sprzątającego, bo przecież co innego mógłby zrobić...
- Lailah zaproponowała, że może go zabrać do siebie, a jak tylko to usłyszał, to już nie chciał dać mi spokoju – wyjaśnił, nawet nie odwracając się w moją stronę.
- Więc masz wolny dom i spokój i zamiast z tego skorzystać, to sprzątasz? – zapytałem, nie rozumiejąc, dlaczego sprząta, kiedy to nawet nie było potrzebne. Ostatnio narzekał na to, że ma dużo na głowie, a kiedy ma chwilę, by odpocząć, to nie odpoczywa.
- No a co mam robić? – odpowiedział mi pytaniem na pytanie, szorując blat, który był bardzo czysty już bez tego.
- No nie wiem, może byś sobie zrobił coś słodkiego do picia i zabrał się za czytanie książki? Albo zawsze mogłeś pójść nad jezioro, dawno nigdzie nie wychodziłeś – zauważyłem, trochę zmartwiony z tego powodu, że Miki po tym rytuale nie za bardzo wychodził, a to przecież było ważne, aby miał kontakt z wodą. Może dlatego ostatnio był taki troszkę niemiły dla mnie...?
- Nie mam ochoty wychodzić sam nad jezioro – przyznał, dalej sprzątając, czym już mnie lekko irytował. Przecież było czysto, co on takiego chciał sprzątnąć...?
- A ze mną? – dopytałem naprawdę chcąc, by mój mąż miał tę możliwość zrelaksowania się.
- Jest zimno, a ty niedawno chorowałeś, wolałbym przez to znowu nie przechodzić – powiedział dosyć szorstko. Na te słowa westchnąłem cicho i podszedłem do niego, chwytając jego nadgarstek i zabierając ścierkę z jego ręki, trochę zwracając na siebie jego uwagę.
- Wystarczy, że się trochę cieplej ubiorę. I będę się pilnował, by nie wychodzić na zewnątrz spocony – powiedziałem, nie chcąc za bardzo odpuszczać. – Albo proponuję kąpiel. I do tego wino. Albo może jakiś masaż? – przedstawiłem kilka swoich propozycji bardzo chcąc, by mój aniołek w końcu troszkę wypoczął i się zrelaksował, bo po ostatnich dniach ze mną zdecydowanie na to zasługiwał.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz