środa, 1 lutego 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Bylem naprawdę zły na tego głupka za to, co robi, bezczelnie traktuje mnie jak chore dziecko, którym trzeba się cały czas zajmować. Bo przecież ja sam sobie nie radzę jak ja bym go... Yh, nie znoszę, gdy tam okropnie mnie traktuje, nie dopuszczając do żadnych prac domowych, nawet tych najprostszych wciąż twierdząc, że przecież sobie nów poradzę, bo? Bo on tak powiedział.
Zły chwyciłem poduszkę, rzucając ją w złości gdzieś w ścianę, zakrywając się kołdrą, biorąc dwa głębokie wdechy, uświadamiając sobie dopiero po chwili, że może troszeczkę przesadziłem, nie powinienem oskarżać go o zdradę, przecież wiem, że nie zrobiłby mi tego po tylu latach małżeństwa, chyba po prostu w złości powiedziałem o dwa słowa za dużo, a teraz trochę tego żałuję i, mimo że to jego wina. Bo sam mnie prowokuje do złości, to i tak nie powinienem używać takich słów.
Wzdychając ciężko, leżałem w łóżku, słysząc dźwięk pukania do drzwi.
- Proszę - Zawołałem, zdejmując z twarzy kołdrę, zerkając na drzwi.
- Mamo, z tatą chyba jest coś nie tak, trzyma się za serce - Słysząc słowa córki, wstałem z łóżka, idąc do kuchni, gdzie przebywał mój mąż.
- Idź się połóż - Rozkazałem, wyciągając z szafki zioła na uspokojenie które kazał podawać mi medyk, gdy Sorey znów będzie czuł się gorzej z powodu serca.
Widząc jednak, że mąż nie reaguje, sam pomogłem mu przenieść się na kanapę, wracając do kuchni, gdzie przygotowałem mu zioła, wracając z nimi do pokoju.
- Wypij - Poprosiłem, pomagając mu powoli pić te okropne zioła, mające na celu uspokoić męża.
Zioła podziałały, szybciej niż myślałem i już po chwili Sorey spał, nie musząc się już niczym przejmować.
- Mamo czy z tatą wszystko w porządku? - Misaki pojawiająca się w salonie podeszła do mnie zerkając na swojego ukochanego tatę.
- Nic mu nie będzie, troszeczkę się zdenerwował, nie martw się, sen dobrze zrobi tatusiowi.
Misaki mimo niepewności kiwnęła głową, pozwalając tacie odpocząć, prosząc mnie o pomoc przy lekcjach, na co nie mogłem się nie zgodzić, idąc z córką do kuchni, pomagając jej przy lekcjach, zajmując się Merlinem, robiąc dzieciom posiłek, nareszcie mogąc w pełni wykorzystać swoje możliwości, robiąc wszystko, co tylko się dało, odrobinkę zapominając o ranie, która troszeczkę bolała, ale czy mi to przeszkadzało? Ani trochę, znów byłem w swoim żywiole i tylko to miało dla mnie znaczenie.
Do wieczora miałem na głowie dzieci, zwierzęta i dom robiąc wszystko tak, jak należało, kładąc dzieci spać, robiąc to wszystko, nim Sorey wybudził się ze snu.
Powoli podniósł się do siadu, rozglądając po pokoju, nim zerknął na mnie, nie do końca wiedząc, jak ma zareagować, czy coś powiedzieć, a może wciąż milczeć, nie ważne, to ja zawiniłem i tylko i wyłącznie ja powinienem przepraszać za wypowiedziane wcześniej słowa.
- Przepraszam za to, co powiedziałem - Wyszeptałem, mocno przytulając się do ciała męża, czując się winnym tego, co stało się z moim ukochanym mężem, zdecydowanie powinienem częściej zamykać buzię, mówiąc jeszcze mniej niż dotychczas, a może dobrze byłoby znów mówić tak samo mało, jak kiedyś? Zdecydowanie to wyszłoby na dobre i mu i mi samemu..

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz