piątek, 24 lutego 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Nie byłem jakoś specjalnie zaskoczony tym, że dzieci już po dwóch minutach zaczęły się kłócić. I też wcale się nie zdziwię, kiedy po kolejnych dwóch minutach się pogodzą, albo chociaż przestaną się kłócić. I pomyśleć, że Misaki tak bardzo chciała braciszka... posiadanie rodzeństwa naprawdę jest takie złe? Ja nie mogłem się na ten temat wypowiedzieć, no bo byłem jedynakiem. Dziadek co prawda wychowywał mnie i Mikleo razem, więc czysto teoretycznie moglibyśmy uchodzić za jakichś przyrodnich braci, no ale finalnie skończyliśmy jako małżeństwo, więc za bardzo tymi braćmi się nie poczuliśmy. 
- Daj im chwilę, może się za moment uspokoją – powiedziałem, niespecjalnie się tym przejmując. Póki szklanki czy inne rzeczy w powietrzu nie są, raczej nie zamierzałem interweniować. Chyba, że bardzo będę musiał, bo krzyki będą nie do wytrzymania. Muszą się nauczyć, jak radzić sobie w takich sytuacjach bez naszej pomocy. 
- A jeżeli nie? – zapytał, już ewidentnie mając dosyć tych krzyków. Nie dziwiłem się mu, trochę to irytujące było, owszem, ale trzeba było być silnym. 
- A jeżeli nie, to wtedy zareagujemy – wyjaśniłem, uśmiechając się do niego delikatnie. – Może gorącą czekoladę ci przygotuje, co ty na to? – dopytałem, chcąc go uszczęśliwić. Dopiero co wstał, pewnie był zaspany jeszcze, więc coś gorącego do picia na pewno mu się przyda.
- Tylko jeżeli będę pił z tobą – potwierdził, na co się uśmiechnąłem i kiwnąłem głową. W sumie to mogę się napić, a skoro my, rodzice będziemy coś takiego pić, to na pewno dzieciaki też będą chciały. Chyba, że będą tak zajęte kłótnią, że w ogóle nas nie zauważą. 
Weszliśmy zatem do kuchni, gdzie przebywały nasze kłócące się pociechy. O co w ogóle poszło, nie mam pojęcia i chyba nawet nie chcę wiedzieć. Dzieci mają zupełnie inny świat i inne prawa, więc i tak wiedziałem, że nic nie zrozumiem. Na wszelki wypadek postanowiłem przygotować cztery kubki, bo coś czułem, że pewnie będą po nią wołać. A jeżeli nie, no to będę miał z Mikim po dwie czekolady. Słodkiego nigdy nie za dużo. 
- Dzieci, proszę was – odezwałem się w końcu, kiedy zdałem sobie sprawę, że to się nie uspokaja. – Obiecaliście, że nie będziecie się kłócić. Mamie to sprawia przykrość – dodałem, stawiając przed nimi ciepłe napoje. 
- Ale on zaczął – burknęła Misaki, na co westchnąłem cicho. 
- A co takiego zrobił? – dopytałem, nie chcąc od razu wydawać werdyktu. Jeżeli Merlin ją uderzył czy obraził ją, to faktycznie jego wina, ale jeżeli znów poszło o jakąś głupotkę, no to już będzie bardziej jej wina, gdyż jest starsza, i wiekowo i mentalnie, więc powinna lepiej zareagować. 
- Powiedział, że Nori jest głupi.
Naprawdę musiałem zużyć swe wszystkie pokłady silnej woli, by nie parsknąć śmiechem. Nie sądziłem, że mamy aż tak mądrego syna... no ale jednak lepiej go tak nie chwalić, bo zarówno Misaki jak i Miki nie będą ze mnie zadowoleni. Skąd to się mu wzięło, nie wiem, ale zaimponował mi tym. Z dnia na dzień coraz bardziej zyskuje w moich oczach. Musiałem bardzo uważać, by nie pokazać, że takie zachowanie jest dobre oraz udać, że jestem bardzo oburzony takowym zachowaniem ze strony naszego syna. 
- Merlinie, nie możesz mówić takich rzeczy o innych ludziach. To jest niegrzeczne i nie może się już więcej powtórzyć. A ty, Misaki, jesteś starsza, mądrzejsza, i nie powinnaś dawać się mu tak łatwo prowokować. Jeżeli widzisz, że robi coś złego, poinformuj mnie, albo mamę – powiedziałem, uważnie przyglądając się twarzy jednemu i drugiemu dziecku. Oboje nie byli zadowoleni, no ale to już nie mój problem. – Wypijcie czekoladę i szykujcie się do spania. Proszę, Owieczko – powiedziawszy to, podałem mojemu słońcu jego porcję. 
Dzieci wypiły swoje napoje i po małej pomocy w kąpieli położyliśmy je do łóżka, w końcu mogłem cieszyć się w pełni moim aniołkiem. Po szybkim posprzątaniu dołu i nakarmieniu naszych zwierzaków wróciłem na górę, gdzie już leżał mój mąż, odpoczywający po tym męczącym dniu. 
- Czy zamawiał pan może masaż do łóżka? A może najpierw zażyłby pan gorącej  kąpieli – spytałem, uśmiechając się do niego delikatnie i zamykając za sobą drzwi. Obiecałem mu dzisiaj masaż i obietnicy zamierzałem dotrzymać mimo tego, że jakoś wybitnym masażystą nie byłem, no ale postaram się, by poszło mi jak najlepiej. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz