piątek, 17 lutego 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Naprawdę niepokoiło mnie to, że z dnia na dzień coraz bardziej się ode mnie odsuwał i tym samym zamykał się w sobie. Zdecydowanie wolałem, kiedy mój mąż reagował na pełnię i raz na jakiś czas musiałem przeżyć te dwa dni, czyli pełnię i dzień po, a potem mieć swojego kochanego aniołka całego dla siebie. Teraz trudno mi powiedzieć, czy jest szczęśliwy, czy smutny, czy zły... nawet trudno mi sprawić, by zwracał na mnie uwagę przez pełne pięć minut. Gdybym tylko wiedział, że tak ten rytuał na niego wpłynie, w życiu bym mu na to nie pozwolił. To był pierwszy i ostatni raz, naprawdę nie mogę mu pozwolić tego powtórzyć. 
- Na pewno? Woda jest jeszcze ciepła – zauważyłem, gładząc go po policzku, który był tak cudownie rumiany. To trochę smutne, że dopiero po winie pokazuje jakieś pozytywne emocje. Może wyjątkiem był bal, podczas którego był naprawdę szczęśliwy, no ale na takie wydarzenia nieczęsto będziemy chodzić. Chyba następne takie wydarzenie będzie dopiero blisko chrztu naszego małego księcia, a do tego jeszcze kilka miesięcy. 
- Wydaje mi się, że w łóżku będzie nam wygodniej robić niektóre rzeczy – wymruczał, wtulając się w moją dłoń. Jak mały kotek. Jutro muszę go zabrać nad jezioro, czy jest zimno, czy nie. 
- W łóżku robimy większość rzeczy, nie uważasz, że to trochę nudne? – zaproponowałem, delikatnie się uśmiechając. Osobiście nie miałem za bardzo wielkiej ochoty na seks, no ale jak mój mąż tak ładnie mnie zachęcał, to kim jestem, by mu odmawiać? Jestem pewien, że koniec końców i ja będę zachwycony z takiego zakończenia dnia. 
- W sumie, trochę racji masz – powiedział, ewidentnie zadowolony z mojego pomysłu. Muszę pamiętać, by w przyszłości za bardzo mu nie dawać wina, zwłaszcza, kiedy nie mam jakiejś specjalnie wielkiej ochoty na seks.
W ten sposób nasz dzień zakończył się bardzo przyjemnie. Najpierw kochaliśmy się w łazience, troszkę rozlewając przy tym wodę z balii, czym się jakoś specjalnie nie przejęliśmy, ponieważ byliśmy bardzo zajęci sobą. Oczywiście, później to wszystko posprzątałem, bo padnięty Miki leżący w łóżku nie za bardzo się do tego nadawał. Myślałem, że już na dzisiaj będzie miał dosyć, ale kiedy wróciłem do łóżka Miki znowu się do mnie ładnie przymilił. No i znowu, jak mógłbym mu odmówić...? 
Następnego dnia obudziłem się dopiero późnym porankiem, troszkę zmęczony i z Mikim przy moim boku. To akurat była nowość, ostatnio bardzo rzadko budziłem się przy moim mężu, a jak już się budziłem, to zaraz musiałem wstawać. Teraz mogłem przez moment poprzyglądać się mu jak śpi, a to był naprawdę przesłodki widok. Wiem, że ostatnio wiele miał na głowie, widać to było po nim, ale nic mi nie mówił, co mnie martwiło. I jak ja mam mu pomóc, kiedy nic mi nie mówi...? 
Po kilku minutach po prostu wpatrywania się w spokojną twarz mojego męża i delikatnego gładzenia go po trochę poczochranych włosach wstałem z łózka, by przygotować nam śniadanie do łóżka. Misaki miała zostać przyprowadzona dopiero wieczorem, więc trochę czasu dla siebie jeszcze mieliśmy. Stwierdziłem, że skoro mój Miki lubił słodkie, to zrobiłem śniadanie na słodko; naleśniki z czekoladą i dżemem, a do tego po gorącym kakao. Jak miło, że w końcu mogłem zrobić coś dla mojego męża. Oby tylko mu to zasmakowało, bo sam tego wszystkiego nie zjem. 
- Dzień dobry, Owieczko – odezwałem się łagodnie, by równie łagodnie go obudzić. – Jak się dzisiaj czujesz? – dopytałem, gładząc go po policzku. Jeżeli dobrze się czuje, to moglibyśmy pójść na spacer, albo nad jezioro, albo nad jedno i drugie... cóż, wszystko będzie zależało od niego. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz