To było całkiem normalne, Sorey nigdy nie wie, o co się gniewam, nawet jak otwarcie mu o tym mówię.
Nie odpowiadając na jego pytanie, kroiłem warzywa do obiadu, robiąc to bardzo dokładnie, a przynajmniej się starając do chwili, w której to zamiast trafił w kapustę, trafiłem sobie w palec, od razy wypuszczając z ręki nóż, cicho sycząc z bólu.
- Daj, pomogę ci - Odezwał się Sorey, chwytając moją dłoń, lecząc skaleczenie. - I po bólu - Dodał po chwili, całując mój przedtem skaleczony palec.
Widząc jednak brak mojej reakcji, na to zachowanie westchnął cicho, tracąc się w tym wszystkim. - Powiesz mi, w końcu, o co chodzi? - Powtórzył, wcześniej zadane pytanie a ja mając dość jego niewiedzy, musiałem mu powiedzieć.
- O nas Sorey, o nas. Ostatnimi czasy zachowujesz się jak starszy człowiek, który nie ma na nic siły. Ja wiem, że jesteś człowiek i nie masz takich potrzeb, ale ja mam, a my ostatnimi czasy ani nie spędzamy razem czasu, ani nawet się nie kochamy, a ty później się dziwisz, że jestem zazdrosny, skoro mnie zaniedbujesz - Powiedziałem szczerze, co siedzi mi na wątrobie, czym szczerze zaskoczyłem męża, który się tego po prostu nie spodziewał.
- Naprawdę aż tak złym mężem jestem? - Zapytał, ewidentnie zmartwiony tym, co mu powiedziałem, najwidoczniej nie takiej odpowiedzi się spodziewając.
- Nie jesteś złym mężem, mężem i ojcem jesteś cudowny, tylko chyba zapomniałeś, co to znaczy być romantycznym, wspólne kąpiele i spanie to nie bycie romantycznym - Przyznałem, mówiąc do niego spokojnie. Chcąc, aby zrozumiał, że nie mam go za złego męża, czuje tylko się przez niego zaniedbany, a to wywołuje u mnie poczucie zazdrości o przystojnego kolegę z jego pracy.
Sorey patrzył na mnie przez chwilę, w milczeniu otwierając usta, aby coś powiedzieć i pewnie by to uczynił, gdyby nie dzieci wbiegające do kuchni.
- Mamo, mamo co dziś będzie na obiad? - Zapytała Misaki, podchodząc do blatu tuż obok mnie.
- Zapiekanka warzywna - Odpowiedziałem, krótko zwracając całą uwagę na naszą córkę.
- A mogę w czymś pomóc? Proszę.
- Teraz nie, ale później na pewno twoja pomóc mi się przyda jak już pokroje warzywa w plastry - Dziewczynka kiwnęła głową, ciesząc się na moje słowa, przynajmniej będzie miała pomóc, a tego przecież chce najbardziej.
I tak ja obiecałem, małej tak też dotrzymałem słowa, pozwalając jej pomagać, mi w przygotowaniu obiadu prosząc męża, aby ten dopilnował naszego syna w czasie gdy na będę szykował z Misaki obiad.
Obiad zrobiliśmy na dość wczesną godzinę, co nie oznaczało, iż musieliśmy od razu jeść, zapiekanka może poczekać i na nią przyjdzie czas.
Tak jak zaplanowałem obiad, nałożyłem dzieciom i mężowi, dopiero gdy zgłodnieli, pozwalając córce na pomaganie mi podczas przygotowywania zastawy, chcąc dać jej szanse na wykazanie się, zostając zauważoną.
Reszta dnia upłynęła nam bardzo spokojnie, codzienne zajęcia zostały wykonane i nawet udało nam się, koniec końców wyjąć nad jezioro bawiąc się i ucząc wszystko dla radości naszych pociech.
Wieczorem, gdy już dzieci spały musiałem zażyć długą relaksacyjną kąpiel, aby odetchnąć, ten dzień nie był jakoś bardzo męczący, a mimo to miałem trochę już dość tej codzienności, starając się zresetować, ładując baterię w gorącej wodzie.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz