Westchnąłem ciężko, nie mogąc pojąć, dlaczego Sorey, nie a mi spokojnie sprzątać, gdy on mógłby odpocząć, nie przejmując się tym samym moją osobą, która zajęłaby się sobą, nie przeszkadzając mu w odpoczynku.
- A nie wolisz iść odpocząć, nie przejmując się tym, że sprzątam? - Zapytałem, chwytając kawałek ścierki, której mój mąż wciąż nie chciał mi oddać, co za uparty osioł, powinien mi ją oddać.
Sorey na moje słowa westchnął cicho, odsuwając moją dłoń od ścierki, karząc mi całkowicie skupić się na jego osobie, nie dając mi skupić się na sprzątaniu a przecież gdy sprzątam, nie myślę, a gdy nie myślę, czuje się dobrze. Sorey nie zdaje sobie nawet sprawy, co przeżywam każdego dnia od rytuału, nie potrafiąc chociaż raz w miesiącu uwolnić wszystkich swoich emocji, które kumulują się w moim wnętrzu, nie mogąc się uwolnić.
- Miki nie chce odpoczywać, gdy wiem, że ty będziesz coś tu w kuchni robił, nie mówiąc już o tym, że sprzątasz, coś, co czystsze już nie będzie. Chodź ze mną, spędźmy ten wieczór razem, mając okazje odpocząć od dzieci - Mówił do mnie, spokojnie kładąc dłoń na policzek, chcąc abym utrzymał, jak najdłuższe skupienie na jego osobie.
Przyglądając mu się uważnie, analizowałem jego słowa, zastanawiając się nad jego propozycją, w sumie miał racje, dzieci nie było, a my, zamiast korzystać z tego, ja uparcie chcę sprzątać, zamiast spędzać przyjemnie czas z mężem, który już sam wychodzi z tą inicjatywą.
- Dobrze, jeśli tak bardzo ci na tym zależy, możemy wsiąść gorącą kąpiel i napić się wina - Zgodziłem się na drugi pomysł mojego męża, który od razu zareagował ciepłym uśmiechem, całując mnie w czubek głowy.
- Cudownie, w takim razie poczekaj na mnie a ja zaraz wszystko przygotuje - Poprosił, nim wyszedł z kuchni, ścierkę kładąc wyżej, tak abym nie był w stanie jej złapać, podły z niego człowiek, robi wszystko, abym nie sprzątał, a mi sprząta się tak dobrze.
Wzdychając ciężko, usiadłem przy stole, czekając cierpliwie na powrót męża, który przygotowywał kąpiel, wraz z winem bawiąc się palcami, zerkając za okno, robiąc wszystko, aby tylko czymś się zająć.
Sorey wrócił do mnie po kilku minutach, zapraszając na kąpiel, z czego bardzo się cieszyłem, szczerze troszeczkę już się niecierpliwiąc.
Z łagodnym uśmiechem na ustach od razu wstałem z krzesła, idąc grzecznie za mężem do łazienki, gdzie standardowo zostałem rozebrany przez męża, tak jakbym sam nie potrafił tego robić, dając mu te kilka chwil przyglądania się mojemu nagiemu ciału, nim wszedłem do wody, odczuwając ulgę, najwidoczniej mój mąż lepiej ode mnie wiedział czego mi w tej chwili potrzeba.
Zadowolony zamknąłem na chwile oczy, opierając się o klatkę piersiową męża, wyłączając się na chwile.
- I jak? Czujesz się lepiej? - Słysząc słowa męża, otworzyłem oczy, odwracając głowę w jego stronę, kiwając łagodnie głową, zabierając od niego lampkę wina, które powoli piłem, rozkoszując się jego smakiem. Problem był jednak taki, że po wypiciu wina i gorącej wodzie mój mąż przestał prawidłowo funkcjonować, a ja lekko wstawiony odwróciłem się w stronę męża, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, kładąc dłonie na jego klatce piersiowej.
- Idziemy do łóżka? - Zapytałem, uśmiechając się delikatnie do męża, teraz to całkowicie skupiając uwagę tylko i wyłącznie na jego osobie.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz